Historia błyskawicznego zwrotu, czyli jak serwis OnlyFans chciał zakazać pornografii i jak szybko musiał zmienić zdanie.
Gdybym tylko zebrał się do napisania opinii o pierwotnej decyzji serwisu OnlyFans, dziś mógłbym powiedzieć „a nie mówiłem?”. Serwis cofa swoją kontrowersyjną decyzję, nie chcąc spiłować gałęzi, na której siedzi.
Gdy tylko w sieci pojawiła się informacja, że serwis OnlyFans planuje zakazać u siebie publikowania materiałów pornograficznych, chyba każdy znający realia światowego internetu, że to trochę tak, jakby Instagram zakazał publikowania zdjęć jedzenia i zretuszowanych do granic możliwości modelek, a Google wyłącza swoją wyszukiwarkę. Słowem – wydało się to niemożliwe z biznesowego punktu widzenia. Moralne czy nie, jest to jedyny słuszny punkt widzenia, gdy w grę wchodzą tak duże środki.
Firma z siedzibą w Londynie w zeszłym tygodniu ogłosiła plany zakazu pornografii od 1 października, powołując się na presję ze strony partnerów bankowych. Założyciel i dyrektor generalny OnlyFans, Tim Stokely, powiedział w wywiadzie dla Financial Times w tym tygodniu, że firma została zmuszona do zakazu takich treści po „niesprawiedliwym” traktowaniu przez banki. Teraz jednak OnlyFans podaje, że „zawiesił” plany zakazu pornografii. Zmiana zdania nastąpiła po po ostrych reakcjach ze strony użytkowników.
„Dziękuję wszystkim za to, że wasze głosy zostały usłyszane” – powiedział OnlyFans w środowym tweecie – „Uzyskaliśmy gwarancje niezbędne do wspierania naszej zróżnicowanej społeczności twórców i zawiesiliśmy planowaną wcześniej na 1 października zmianę zasad. OnlyFans oznacza włączanie i będziemy nadal zapewniać miejsce wszystkim twórcom”
I tu chyba należy wyjaśnić czym ów serwis jest, a przede wszystkim skalę jego działalności. OnlyFans powstało w 2016 roku i od początku monetyzowało przede wszystkim na tym, że nie ingerowało w treści zamieszczane w swoim serwisie. Ten jednak nie jest typowym medium społecznościowym, z których większość jest w pełni darmowa. Ta platforma była budowana z myślą o dostarczaniu unikalnych treści osobom, które wspierają działalność danego twórcy. Im i tylko im. To okazało się doskonałą pożywką dla osób zajmujących się biznesem erotycznym. Na platformę trafiły więc różne twórczynie – od „uznanych” aktorek porno, po amatorki uznające to za dobrą metodę zarobkowania. Haczykiem jest wrażenie bliższego kontaktu „fanów” z „gwiazdą”. Tyle tylko, że to co miało być platformą dla twórców kreatywnych, niezależnych mediów, filmów czy muzyki, stało się wyrafinowaną metodą kapitalizowania samotności. Bo przecież gdyby chodziło o samą erotykę, to internet jest jej pełen za darmo.
Thank you to everyone for making your voices heard.
We have secured assurances necessary to support our diverse creator community and have suspended the planned October 1 policy change.
OnlyFans stands for inclusion and we will continue to provide a home for all creators.
— OnlyFans (@OnlyFans) August 25, 2021
I można pomyśleć: „ok, pewnie kilku ludzi się znajdzie, by płacić, często niemałe pieniądze, za tak dostarczane treści erotyczne”. To prawda. Szacuje się, że serwis skupia 130 milionów użytkowników i ponad 2 miliony twórców treści. Przez serwis, tylko w 2020 roku przewinęła się kwota 150 milionów dolarów.
Trudno więc dziwić się, że gdy użytkownicy serwisu podnieśli krzyk, ten musiał zmienić decyzję. Chociaż mówiło się, że OnlyFans musi ustąpić pod naporem banków, które nie chciały kredytować rozwoju tak kontrowersyjnej platformy, to ostatecznie liczą się pieniądze od użytkowników. Internet błyskawicznie zresztą by pustkę po OnlyFans wypełnił. Wygląda na to, że jednak nie będzie musiał.
Na koniec ważna rzecz. Nie piszę tego, by na kontrowersyjnej treści zdobyć kliknięcia. Piszę, by zobrazować proces, który ma miejsce w internecie – w dobrej czy złej sprawie, społeczności w sieci mają potężną siłę jeśli tylko mogą „głosować portfelem”. W tym przypadku mogły i, najwyraźniej, serwis przekalkulował czy opłaca się od nich odcinać. Kwestie moralne (i oczywistej hipokryzji banków, naciskających na serwis) to jednak zupełnie inna sprawa.
RECENZJA: OnePlus Nord 2 5G – co potrafi najnowszy OnePlus z procesorem MediaTek Dimensity 1200-AI.