YouTube zablokował (dopiero) kanał „Duma TV” nadający z rosyjskiego parlamentu.
Należący do Alphabet, najpopularniejszy serwis wideo na świecie potrzebował ponad 40 dni, by zablokować kanał nadający obrady rosyjskiego parlamentu.
YouTube zablokował „Duma TV” kanał, który nadaje z niższej izby rosyjskiego parlamentu,. Oczywiście ruch ten wywołał gniewną reakcję urzędników z Moskwy, którzy powiedzieli, że najpopularniejszy na świecie serwis streamingowy może napotkać ograniczenia w odpowiedzi.
Rosyjskie państwo naturalnie na ten ruch reaguje. YouTube już wcześniej był pod presją rosyjskiego regulatora komunikacji Roskomnadzor, teraz urzędnicy wypowiadają się o sprawie dość dosadnie.
„Wygląda na to, że YouTube podpisał sam na siebie nakaz. Zapisuj treści, przenoś je na rosyjskie platformy. I pospiesz się” – powiedziała rzeczniczka ministerstwa spraw zagranicznych Maria Zacharowa na Telegramie.
„Amerykańska firma IT trzyma się wyraźnego antyrosyjskiego stanowiska w wojnie informacyjnej rozpętanej przez Zachód przeciwko naszemu krajowi” – powiedział Roskomnadzor.
Problem nie leży jednak w tym, że do zablokowania doszło, ale to – kiedy. Bardzo późno, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyjątkowo skuteczne i szybkie reagowanie przez YouTube na publikacje wszelkich treści, które naruszają niektóre, szczególnie wrażliwe w kulturze Zachodu kwestie.
Rosja ograniczyła już dostęp do Twittera, Facebooka i Instagrama, próbowała wcześniej, na długo przed atakiem na Ukrainę, zakazać także działania Telegrama, ale zniosła ten zakaz w połowie 2020 roku.