Arabia Saudyjska rzekomo rekrutowała pracowników Twittera do kradzieży danych osobowych aktywistów politycznych.
Kolejne starcie polityki państw niekoniecznie demokratycznych i niezbyt przyjaznych prawom człowieka, z nowoczesną technologią i mediami społecznościowymi. Dla krajów takich jak Arabia Saudyjska Twitter czy Facebook są cennym źródłem pozyskiwania informacji o wewnętrznych i zewnętrznych krytykach. Wygląda na to, że Saudyjczycy użyli swoich petrodolarów do przekupienia kilku pracowników Twittera.
Według dokumentów sądowych złożonych w jednym z amerykańskich sądów, urzędnicy z Arabii Saudyjskiej zapłacili co najmniej dwóm pracownikom Twittera za dostęp do danych osobowych użytkowników, którymi był zainteresowany saudyjski rząd. Według raportu Associated Press powołującego się na skargę federalną, zarówno Ahmad Abouammo, jak i Ali Alzabarah zostali poinformowani przez przedstawicieli saudyjskiej administracji, którzy obiecali im „designerski zegarek i dziesiątki tysięcy dolarów”, jeśli będą mogli uzyskać dane osobowe niektórych użytkowników serwisu. Wydaje się, że oferta była wystarczająco szczodra.
Abouammo pracował dla Twittera w partnerstwach medialnych na Bliskim Wschodzie, a Alzabarah był inżynierem; oboje są oskarżeni o działanie jako niezarejestrowani agenci saudyjscy, w skrócie: szpiedzy. Alzabarah podobno spotkał się z członkiem saudyjskiej rodziny królewskiej w Waszyngtonie w 2015 r. Wówczas zaczął uzyskiwać dostęp do danych dotyczących tysięcy użytkowników, w tym co najmniej 33 działaczy politycznych i dziennikarzy krytycznych wobec rodziny królewskiej i rządu saudyjskiego.
Nie pozostało to niezauważone, a Alzabarah, zapytany przez swoich przełożonych, podobno powiedział, że zrobił to tylko z ciekawości. Ale kiedy został zmuszony do opuszczenia pracy, następnego dnia poleciał ze swoją rodziną do Arabii Saudyjskiej, a teraz pracuje tam dla rządu.
W wyniku tego, Twitter powiadomił tysiące użytkowników, że są potencjalnymi celami ataku sponsorowanego przez państwo Saudów, ale nie ma pewnych dowodów na to, że ich dane osobowe zostały faktycznie wyekstrahowane. W zeszłym roku „New York Times” poinformował, że wydarzenie to zostało spowodowane przez pracownika Twittera przygotowanego w tym celu przez saudyjskich urzędników. A teraz dowiadujemy się, że inny pracownik był zaangażowany w podobną działalność.
Sprawy, o których mowa, są nadal otwarte i dlatego prawdopodobnie wkrótce pojawi się więcej informacji. Twitter wydał dziś oświadczenie w tej sprawie:
Chcielibyśmy podziękować FBI i Departamentowi Sprawiedliwości USA za wsparcie w tym dochodzeniu. Zdajemy sobie sprawę z tego, ile osób podejmie próbę podważyć wiarygodność naszego serwisu. Nasza firma ogranicza dostęp do poufnych informacji o koncie do ograniczonej grupy przeszkolonych i sprawdzonych pracowników. Rozumiemy duże ryzyko, z jakim zmaga się wielu użytkowników korzystających z Twittera, aby dzielić się swoimi poglądami ze światem i pociągać do odpowiedzialności ludzi władzy. Dysponujemy narzędziami, które chronią prywatność i zdolność do wykonywania ważnej pracy. Zależy nam na ochronie tych, którzy korzystają z naszych usług w obronie równości, wolności indywidualnych i praw człowieka.
Firmy działające w zakresie mediów społecznościowych mają coraz większą odpowiedzialność, zważywszy na to iloma danymi użytkowników dysponują. Mają też znakomitą możliwość dotarcia do milionów osób, a tym samym (jak w przypadku afery Cambridge Analytica) można za ich pomocą wpływać na wyniki wyborów. Chociaż w przypadku omówionym wyżej, Arabii Saudyjskiej, to akurat nie ma zastosowania.