CATL i Tencent na czarnej liście USA za rzekome powiązania z chińskim wojskiem

Zaskakujący ruch administracji Stanów Zjednoczonych spowodował gwałtowne spadki notowań chińskich gigantów technologii i motoryzacji – Tencent Holdings Ltd. oraz Contemporary Amperex Technology Co. Ltd. (CATL) – po tym, jak obie spółki trafiły na amerykańską czarną listę podmiotów rzekomo powiązanych z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą.

USA dodały Tencent Holdings Ltd. i Contemporary Amperex Technology Co. Ltd. (CATL) do federalnej listy firm uznawanych za powiązane z chińskim wojskiem. Decyzja ta wywołała natychmiastowe reakcje rynku – akcje Tencent w Hongkongu spadły o ponad 7%, a notowania CATL obniżyły się o około 3%.

Według amerykańskich władz obecność na tzw. „militarnej czarnej liście” nie wiąże się bezpośrednio z sankcjami, ale zniechęca przedsiębiorstwa w Stanach Zjednoczonych do jakichkolwiek kontaktów handlowych z figurującymi tam podmiotami. CATL – czołowy dostawca akumulatorów dla Tesli i wielu innych globalnych producentów aut – może tym samym odczuć utrudnienia we współpracy biznesowej z partnerami ze Stanów Zjednoczonych i Europy.

Chińskie firmy stanowczo zaprzeczają jakimkolwiek związkom z armią.

„Nie jesteśmy firmą ani dostawcą wojskowym. W przeciwieństwie do sankcji czy kontroli eksportu ta lista nie wywiera wpływu na naszą działalność. Niemniej jednak będziemy współpracować z Departamentem Obrony, by wyjaśnić wszelkie nieporozumienia” – skomentował rzecznik Tencent.

Firma CATL również wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że umieszczenie spółki na liście jest „pomyłką” i nie ma ona powiązań z wojskiem.

 

Chiny potępiły tę decyzję, wskazując, że działania USA są bezpodstawne.

„Wzywamy Stany Zjednoczone do natychmiastowego naprawienia błędów i zaprzestania nielegalnych, jednostronnych sankcji oraz tzw. jurysdykcji eksterytorialnej wobec chińskich firm” – oświadczył rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych, Guo Jiakun.

Niektórzy analitycy wzywają do ostrożnego podejścia, tłumacząc, że sama obecność na czarnej liście nie musi oznaczać nieodwołalnego wyroku dla spółek.

„Choć rozumiemy panikę na rynku, to uważamy, że włączenie do listy niekoniecznie świadczy o istnieniu wystarczających dowodów na poparcie słuszności tej decyzji” – skomentowała analityczka Citigroup, Alicia Yap.

Obie korporacje liczą na odwrócenie sytuacji i oczyszczenie z zarzutów. Wcześniej niektórym chińskim firmom udało się doprowadzić do usunięcia z amerykańskich list restrykcyjnych, co daje obu gigantom nadzieję na pomyślny finał.