Czy smartfony przestały się rozwijać?

Czy w obszarze smartfonów złote lata innowacji są już za nami? Niewykluczone. Od kilku lat bowiem coraz trudniej jest znaleźć realny, techniczny powód, dla którego zwykły użytkownik miał wymieniać telefon co około 2 lata. Jest jednak pewne światełko w tunelu.

Smartfony, od momentu swojego debiutu, były symbolem technologicznej rewolucji. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad urządzenia te przeszły drogę od prostych narzędzi komunikacji, do przenośnych centrów dowodzenia naszym życiem cyfrowym. Jednak w ostatnich latach tempo ich rozwoju zauważalnie spowolniło, a nowe generacje urządzeń coraz częściej różnią się od poprzednich jedynie kosmetycznymi zmianami. Czy zatem w obszarze smartfonów można utrzymać oczekiwaną zastępowalność generacji?

Jak długo „żyje” smartfon?

Każde urządzenie elektroniczne ma swój cykl życia. Smartfony, jako najbardziej intensywnie wykorzystywane z urządzeń konsumenckich, nie są oczywiście wyjątkiem. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Europejską Agencję Środowiska (EEB), będącego podstawą raportu „Coolproducts don’t cost the Earth”, na naszym kontynencie średnio korzystamy ze smartfona przez 3 lata. Rzecz w tym, że raport ten pochodzi z 2019 roku i jest ostatnim tak szerokim badaniem tego zagadnienia.

W 2022 roku Digital Care i Kantar opracowały raport Smart Barometr 2022, który także podejmuje ów temat, chociaż skupia się wyłącznie na użytkowniku w Polsce. Z tego badania wynika natomiast, że większość z nas, bo niemal 60%, korzysta z telefonu młodszego niż 18 miesięcy. Czyli teza o zbyt wolnym rozwoju, który nie wymusza technologią zmiany urządzenia jest fałszywa?

Niekoniecznie. Ten sam raport przeanalizował także to, co jest powodem zmiany telefonu na nowy. Najczęściej wskazywane przyczyny to nieprawidłowe działanie (44%) oraz uszkodzenie (36%). Owe nieprawidłowe działanie to jednak często efekt oczywistego procesu degradacji baterii, a także, nieraz dość sztucznie, rosnących wymagań sprzętowych systemów i aplikacji. Czasami bywa jednak inaczej, co udowodniła dobrze sprawa Apple z 2017 roku, gdy wyszło na jaw, że firma w nowym oprogramowaniu celowo spowalnia starsze modele swoich telefonów, oficjalnie aby zachować ich dłuższy czas pracy na degradującej się przecież z czasem, baterii.

Zauważmy przy tym, że „nowa oferta” wskazywana jest jedynie przez 31% badanych jako powód przesiadki na nowszy smartfon. Niewiele, zważywszy na to jak intensywnie działy handlowe operatorów wydzwaniają do użytkowników przed końcem, na ogół dwuletniej, oferty abonamentowej. Wygląda więc na to, że nowszy model, czy raczej to, co oferuje, nie jest odpowiednią zachętą dla użytkowników. Pamiętajmy też, że badanie pochodzi z 2022 roku i ma to swoje znaczące konsekwencje (większe skupienie na zakupach elektroniku użytkowej w czasie pandemii, zwłaszcza wśród konsumentów).

Nowatorskie technologie się skończyły?

Czy zatem w smartfonach nie pojawiają się już rozwiązania, które mogą być zachęcające dla użytkowników na tyle, aby wydali swoje pieniądze na nowy model? Przyjrzyjmy się kolejnym etapom rozwoju smartfonów, który podzieliłem na dwa etapy.

Smartfonowa rewolucja, chociaż nie same smartfony, zaczęła się od pierwszego iPhone’a. Pamiętacie jeszcze, jak małe było to urządzenie? (fot. Apple)

Najbardziej dynamiczny rozwój smartfonów przypada na lata 2007–2016. To właśnie w tym okresie rynek został zrewolucjonizowany przez wprowadzenie przełomowych technologii:

  • 2007: Apple zaprezentowało pierwszego iPhone’a, który połączył dotykowy ekran, intuicyjny interfejs i przeglądarkę internetową. Był to początek ery smartfonów z ekranami dotykowymi.
  • 2008: Debiut systemu Android oraz Google Play (pierwotnie Android Market) umożliwił użytkownikom dostęp do tysięcy aplikacji.
  • 2010: Pojawienie się pierwszych smartfonów z ekranami AMOLED (Samsung Galaxy S) oraz wsparciem dla sieci 4G LTE.
  • 2011–2013: Dynamiczny rozwój aparatów fotograficznych. Wprowadzenie smartfonów z podwójnymi aparatami oraz nagrywaniem wideo w wysokich rozdzielczościach. Pierwszy dwurdzeniowy procesor w smartfonie (LG Optimus 2X)
  • 2014: Fingerprint ID (Apple iPhone 5S) sprawił, że biometria stała się standardem bezpieczeństwa.
  • 2016: Technologia szybkiego ładowania (Quick Charge) oraz wprowadzenie ekranów z wyższym odświeżaniem (OnePlus 3)

Zauważ, drogi czytelniku, że właściwie co roku w tej epoce ze smartfonami dzieje się coś naprawdę ważnego. Od umownego zaistnienia kategorii smartfonów w 2007 roku (co poniekąd nie jest prawdą, bo takie urządzenia istniały już wcześniej, jak np. niektóre konstrukcje Palm czy działających na Windows CE urządzeń HP iPaQ), aż do 2016 roku mieliśmy rok w rok intensywne zmiany. Pojawiały się nowe technologie, które realnie wpływały na wygodę użytkowania i możliwości, jakie dawało urządzenie. Pewnym przełomem było z pewnością pojawienie się łączności LTE oraz coraz lepszych aparatów. Smartfony w tym czasie także wyraźnie urosły ze względu na coraz większe ekrany. Co działo się dalej?

Pamiętacie jeszcze ten telefon? Od czasów Huawei P30 Pro wcale tak wiele się nie zmieniło. Wkrótce ten model będzie obchodził 6 urodziny!

 

  • 2017: Rozpoznawanie twarzy
  • 2019: Sieci 5G i składane ekrany
  • 2020–2022: Lepsze algorytmy AI w aparatach fotograficznych i coraz szybsze ładowanie
  • 2024: Smartfonowe AI

Po 2016 roku tempo innowacji w smartfonach wyraźnie spadło. Wprawdzie wciąż pojawiały się nowe funkcje, ale, mimo szumnych zapowiedzi, nie przyniosły one rewolucji. Logowanie się twarzą jest, owszem, miłym dodatkiem, ale do dziś w wielu telefonach działa dość ślamazarnie. Poza tym, gdy przyszła pandemia i przez 2 lata chodziliśmy w maseczkach, to rozpoznawanie twarzy stało się wyjątkowo mało przydatne.

Następnie, w 2019 roku, pojawiły się smartfony z modemami 5G. Do dziś jednak większość użytkowników korzysta de facto z sieci 4G, czy raczej czegoś co można nazwać krokiem pomiędzy generacjami, a więc „5G działającym na częstotliwościach dla 4G”. Czy sieć jest szybsza? Owszem. Czy zapowiadana rewolucja niesiona przez 5G rzeczywiście się pojawiła? Mam wątpliwości.

Kolejna nowość z tego samego roku czyli składane smartfony, to temat, zresztą podobnie jak i 5G, na zupełnie osobny artykuł. Chociaż mają swoich fanów, do dziś nie zdominowały rynku. Powodem mogą być ich ceny, ale też ograniczony wzrost możliwości, jakie niesie duży, rozkładany ekran. To naprawdę ciekawe urządzenia, jednak dziś odpowiadają za niewielką część rynku. Wbrew zapowiedziom wzrost ich popularności właściwie wyzerował w 2024 roku.

Google Pixel 9 Fold – składany smartfon jest, owszem, interesujący, ale czy oferuje tak wiele więcej niż Pixel 9 Pro? 

 

W kolejnych latach, dla uproszczenia nazwijmy je pandemicznymi, nowości ograniczyły się do coraz lepszych, uzyskiwanych software’owo zdjęć i szybkiego ładowania. Trzeba jednak pamiętać, że to była już raczej ewolucja niż rewolucja. Gdy dziś spojrzę na zdjęcia wykonane moim, pochodzącym z początków 2019 roku Huawei P30 Pro, to nie mogę powiedzieć, by ustępowały one dzisiejszym przedstawicielom tzw. „półki średniej”. Obecność peryskopowego teleobiektywu nawet sprawia, że ten leciwy smartfon nadal ma pewne przewagi, dziś ustępując oczywiście nowym flagowcom. Tyle tylko, że P30 Pro ma już dziś 6 lat. Co więcej, obsługiwał ładowanie baterii z mocą 40W, a w dość smukłej obudowie znalazła się bateria o pojemności 4200 mAh. Proponuję porównać te parametry z tym, co dziś, 6 lat później, oferują dwaj najwięksi producenci: Apple i Samsung.

W 2024 roku, na fali tzw. boomu AI, wszyscy producenci po kolei, zaczynając od Samsunga, zaczęli intensywnie promować ideę „AI w telefonie”. Na tę chwilę jednak, większość z możliwości niesionych przez owe funkcjonalności AI to raczej ciekawostki. Wyszukiwanie miejsc w oparciu o głosowo podany prompt np. „znajdź najlepsze restauracje w mojej okolicy” potrafi nieraz zwrócić dobre wyniki, ale często też może okazać się, że owa „okolica” dla AI to np. 200 km. Skuteczniejsze nadal, przy podanym przykładzie, jest samodzielne wyszukiwanie z użyciem wyszukiwarki Google oraz aplikacji Mapy. Inne zastosowania, związane z modyfikacjami zdjęć czy filmów, chociaż ciekawe, mam wrażenie, że podzielą los „tych śmiesznych nakładek z Instagrama”. Przynajmniej na tę chwilę, owe funkcjonalności nie są dostatecznym powodem by zmieniać telefon. Zwłaszcza, że…

Ceny rosną w szybszym tempie niż innowacyjność

Ten aspekt jest chyba oczywisty dla każdego, kto obserwuje ów rynek. Wspomniany już wcześniej Huawei P30 Pro, zdaniem moim i wielu innych, w chwili premiery najlepszy smartfon na świecie, kosztował 3799 zł (6 GB RAM i 128 GB) lub 4299 zł (8 GB RAM i 256 GB storage). Dziś za flagowce, prawdziwe flagowce, jak Samsung Galaxy S25 Ultra, Apple iPhone 16 Pro Max czy Xiaomi 14 Ultra, należy zapłacić odpowiednio: 6399 zł, 6299 zł, 6000 zł. Mowa oczywiście o podstawowych konfiguracjach. Nie należy przy tym zapominać, że w międzyczasie „by ratować planetę” wszyscy konsekwentnie pozbawiają smartfony ładowarek już w zestawie. Dobra ładowarka to oczywiście też dodatkowy koszt. Wzrost cen może nie jest więc dwukrotny, ale znaczący, nawet jeśli uwzględnimy inflację.

Samsung Galaxy S25

Czy to koniec?

Dlaczego rozwój smartfonów spowolnił? Moim zdaniem istnieje kilka powodów. Pierwszym i chyba najważniejszym jest po prostu technologia. Czy potrafimy dziś tworzyć urządzenia wykonujące lepsze zdjęcia niż najlepszy nawet flagowiec? Naturalnie. Aparaty fotograficzne, nawet te ze stosunkowo małą matrycą Micro 4/3, mają wyraźnie większe możliwości fotograficzne, zarówno ze względu na wymienne obiektywy, jak i samą matrycę. Czy potrafimy dziś generować większą wydajność na urządzeniach mobilnych? Owszem, przykładem niech będą stosowane w iPadach procesory serii Apple Silicon M, te same, które znajdziemy w laptopach i desktopach tego samego producenta. Czy współczesnym smartfonom czegoś realnie brakuje?

No właśnie – chyba nie. Na tę chwilę nie ma oczekiwania ze strony rynku, aby coś przełomowego w telefonach się pojawiło. Pewnym problemem są do dziś krótkie czasy pracy na baterii. Tu jednak w grę wchodzą liczne ograniczenia, od środowiskowych po kosztowe i technologiczne. Nie znaczy jednak, że nic się nie dzieje w tym obszarze. Powiewem świeżości jest np. OnePlus 13, który w obudowie o tych samych gabarytach co w poprzedniku mieści wyraźnie bardziej pojemną baterię (6000 mAh, względem 5400 mAh w OnePlus 12). To zasługa nowych ogniw krzemowo-węglowych. 

Dziś, by naprawdę wyróżnić swoją ofertę, któryś z czołowych producentów musiałby wymyślić coś naprawdę przełomowego. Tymczasem dostajemy głównie zmiany w designie, w swoistej pętli „obłe-kanciaste-obłe-kanciaste” i rzeczy równie potrzebne co Dynamic Island. Szybkie ładowanie natomiast stało się wyłączną domeną chińskich producentów, podczas gdy Apple i Samsung ugrzęźli gdzieś w okolicach 2019 roku.

Gdzie upatruję przestrzeni do rozwoju smartfonów, a w konsekwencji ożywienia rynku? Zacznijmy od AI. Tak, AI może być motorem napędowym dla sprzedaży smartfonów, ale musi oferować więcej, lepiej i przede wszystkim pewniej. Docelowo AI mogłoby doprowadzić do tego, że smartfon stanie się raczej swoistym hubem komunikacyjnym w kieszeni, połączonym z okularami smart, słuchawkami i smartwatchem, podczas gdy sporą część komunikacji z urządzeniem będziemy wykonywali głosowo i/lub z udziałem eye-trackerów. To naturalnie łączy się też, z nieco przygaszonym przez AI, a będącym niegdyś podobnym buzzwordem, AR, czyli tzw. rzeczywistością rozszerzoną. Nawigacja z nakładaniem się strzałek jak w obrazie z gier komputerowych, wprost na inteligentnych okularach? Dlaczego nie!?

Nowa forma urządzenia może także wiele zmienić. Poniekąd szukaniem tej formy są smartfony składane, ale chyba rynek pokazał, że większość użytkowników konsekwentnie wybierze klasyczną formę typu bar. A może rozwiązaniem będą ekrany rozwijane – technologia już parokrotnie prezentowana, wciąż jednak jako ciekawostka.

Trudno też myśleć o rozwoju smartfonów bez jednego czynnika; daną rzecz musi wprowadzić Apple. Dotychczasowe rewolucje nabierały tempa dopiero, gdy koncern z Cupertino ogłaszał, że właśnie je wynalazł. Tak było już wielokrotnie, w tym z samą koncepcją smartfonów. Mam jednak cichą nadzieję, że nie będziemy musieli czekać aż Tim Cook i jego koledzy stwierdzą, że są gotowi na przełom, aby ten przełom otrzymać. Apple jest bowiem w ostatnim czasie raczej konserwatywne w projektowaniu swoich smartfonów.

Czy zatem musimy polegać na innowacyjności chińskich producentów? I tak, i nie. Z jednej strony, to właśnie tam widzimy najwięcej zmian w ostatnich latach. Z drugiej strony, w każdej chwili do gry może wejść geopolityka, i tak już ostro mieszająca w świecie technologii (a ostatnio chyba też i na odwrót, biorąc pod uwagę to gdzie znalazł się Elon Musk). Jeśli pewnego dnia okaże się, że do wyboru zostaną nam smartfony jedynie nie-chińskich marek, to będzie to wybór poważnie ograniczony. Czy takie ograniczenie będzie sprzyjało zmianom i innowacyjności producentów? Szczerze wątpię. Choć trudno spodziewać się powrotu do tempa innowacji z początku ery smartfonów, przyszłość wciąż kryje potencjał.