Google zdołało przekonać federalny sąd apelacyjny, by odrzucił twierdzenia, że ​​YouTube nielegalnie cenzuruje konserwatywne treści.

Przy czym samego cenzurowania nikt Google’owi nie odmawia. W decyzji, która na mocy prawa precedensowego może mieć zastosowanie do platform takich jak np. Facebook, Okręgowy Sąd Apelacjyjny w Seattle orzekł, że YouTube nie jest forum publicznym podlegającym kontroli sędziów pod kątem Pierwszej Poprawki.

 

Co to dokładnie oznacza? W pewnym uproszczeniu sąd uznał, że należący do Google’a YouTube jest medium prywatnym, któremu wolno jest stosować własne zasady dotyczące treści. Gdyby uznano inaczej, mogłoby się okazać, że nagle znane z konserwatyzmu Fox News byłoby zmuszone do publikowania treści tzw. postępowych społecznie, a kojarzony z Partią Demokratyczną The Washington Post musiałby przychylić się także do nieco bardziej konserwatywnych treści.

 

Sąd utrzymał w mocy oddalenie pozwu przeciwko Google i YouTube, złożonego przez Prager University, konserwatywną organizację non-profit prowadzoną przez radiowca Dennisa Pragera., PragerU twierdzi, że sprzeciw YouTube wobec jego poglądów politycznych doprowadził do oznaczenia dziesiątek filmów na takie tematy, jak aborcja, prawo do posiadania broni, islam i terroryzm w charakterze „trybu ograniczonego dostępu”. Oczywiście YT także demonetyzuje takie treści.

 

Pisząc do sądu apelacyjnego, sędzia okręgowa Margaret McKeown powiedziała, że YouTube jest prywatną platformą pomimo „wszechobecności” i publicznej dostępności, a dostępność filmów nie czyni YT podmiotem publicznym, co czyniłoby serwis objętym prawem Pierwszej Poprawki.

 

Peter Obstler, prawnik PragerU, w wywiadzie nazwał decyzję „bardzo ograniczoną” i podjętą „jedynie na podstawie faktów dopuszczonych w tej sprawie”. Farshad Shadloo, rzecznik Google, powiedział, że produkty firmy „nie są stronnicze politycznie”, a decyzja „potwierdza ważne zasady prawne, które pozwalają nam oferować użytkownikom różne opcje i ustawienia”.

 

Demonetyzacja filmów na YouTube często dotyka np. filmów edukacyjnych, w których naturalnie padają czasem słowa chociażby związane z wojną. YouTube chętnie promuje natomiast treści progresywne, lekką muzykę i śmieszne filmiki. Czy to błąd? Być może, ale będąc platformą prywatną YouTube ma do tego prawo.

 

https://itreseller.pl/itrnewhuawei/