Optymizm konsumencki jednym z kluczowych czynników wychodzenia z kryzysu – komentarz ekonomiczny Aleksandry Falkowskiej, eksperta w zespole ds. analiz ekonomicznych, Deloitte.
Jeszcze do połowy marca w odniesieniu do wpływu pandemii na polską gospodarkę panował optymizm. Instytucje już wtedy skorygowały w dół swoje wcześniejsze prognozy, wciąż jednak przewidywały, że spadek PKB będzie dotyczył tylko II kwartału, a w skali roku gospodarka urośnie. Warto zwrócić uwagę, że prognozy przewidujące skurczenie się gospodarki w całym 2020 r. zaczęły być publikowane po decyzji rządu o nałożeniu ograniczeń na działalność m.in. branży gastronomicznej i rozrywkowej (14 marca) oraz zamknięciu granic i zawieszeniu pasażerskich połączeń lotniczych i kolejowych (15 marca). Na przełomie marca i kwietnia wiele instytucji po raz kolejny obniżyło prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski, zgodnie przewidując recesję.
Nastąpiło to w czasie, gdy stało się już oczywiste, że restrykcje nałożone na aktywność ekonomiczną i mobilność ludności nie zostaną zniesione zaraz po świętach wielkanocnych. Publikowane prognozy różnią się między sobą nawet o 4 p.p., a analizując raporty towarzyszące prognozom można zauważyć, że rozbieżności wynikają w dużej mierze z różnic w założeniach dotyczących długości trwania pandemii oraz związanych z nią ograniczeń i co za tym idzie jej wpływu na kluczowe zmienne, takie jak produkcja przemysłowa, zatrudnienie, konsumpcja czy inwestycje. Większość aktualnych prognoz zakłada stopniowe likwidowanie ograniczeń od początku maja bądź czerwca. Zapowiadany obecnie przez rząd nieco szybszy początek łagodzenia restrykcji (od 20 kwietnia) stwarza nadzieję na łagodniejszą recesję, ale tylko w wypadku, gdy kolejne kroki mające służyć odmrażaniu gospodarki nie spowodują gwałtownych przyrostów liczby zakażonych koronawirusem. Przewidywania są zatem obarczone dużą niepewnością. Nie pozwalają one na precyzyjne określenie, ile wyniesie spadek PKB. Ich wartość polega jednak nie na podaniu dokładnego szacunku, ale na wskazaniu, że recesja nieuchronnie nastąpi.
Patrząc na spójność ostatnich prognoz, trudno mieć w tym względzie jakiekolwiek wątpliwości. To ważna informacja dla firm, konsumentów, a także rządzących. Do tych ostatnich należy podjęcie kroków zaradczych w ramach polityki fiskalnej i monetarnej oraz szeroko rozumianych działań w celu ochrony miejsc pracy. Właściwa reakcja strony rządowej może złagodzić negatywne konsekwencje recesji, ale już jej nie odwróci. Najnowsze prognozy uwzględniają zresztą program tarczy antykryzysowej. Dlatego firmy oraz konsumenci powinni się przygotować na trudny okres wzrostu bezrobocia, spadku konsumpcji i inwestycji. Umiarkowanie optymistyczne scenariusze przewidują jednak, że gospodarka dość szybko znajdzie się ponownie na ścieżce wzrostu.
Czy w 2021 r. nastąpi odbicie?
Jeśli pandemia nie będzie się przedłużać i nie doprowadzi do znaczących zmian strukturalnych w gospodarce, jest szansa na stopniową poprawę koniunktury już w drugim półroczu bieżącego roku i wzrost gospodarczy w 2021 r. Z prognoz wynika wyraźnie, że po recesji powinno nastąpić odbicie, sięgające nawet 5%.
Tak jak w przypadku prognoz na 2020 r., tutaj również nie należy traktować szacunków zbyt dosłownie. Najistotniejsze jest, że instytucje zgodnie przewidują ograniczenie recesji do jednego roku. Jest to pozytywna wiadomość. Odbudowa jednak raczej nie będzie gwałtowna, jak zakładają najbardziej optymistyczne prognozy. Z recesji będziemy wychodzić stopniowo i to nie tylko ze względu na namacalne i dające się policzyć szkody wywołane zamrożeniem wielu gałęzi gospodarki. W przypadku obecnego kryzysu ważne okażą się czynniki behawioralne, trwała zmiana sposobu postępowania oraz oczekiwań zarówno po stronie konsumentów, jak i producentów. Szybkie wygaśnięcie pandemii wywołałoby zapewne przypływ nadziei, optymizmu i woli walki, które w połączeniu z brakiem znaczących problemów strukturalnych w gospodarce dałyby szansę na błyskawiczną odbudowę. Patrząc jednak na rozwój wypadków w Polsce oraz w pozostałych krajach, trudno już w tym momencie liczyć na to, że wirus zniknie, zapomnimy o nim i płynnie wrócimy do tego, co było. Dużo bardziej prawdopodobne jest, że będziemy musieli się nauczyć żyć i rozwijać gospodarkę w sytuacji wciąż obecnego zagrożenia, przynajmniej w najbliższych miesiącach (jeśli nie latach), co może utrwalić pesymistyczne nastroje w dużej części społeczeństwa. W związku z utrzymującymi się obawami w odniesieniu do przyszłości oraz niższymi dochodami ludzie nie powrócą szybko do beztroskiej konsumpcji. Dodatkowo, można się spodziewać, że ze względu na stan finansów publicznych, państwo będzie miało ograniczone możliwości, by pobudzać konsumpcję za pomocą wydatków socjalnych. Należy przy tym pamiętać, że na sposób oraz tempo wychodzenia z kryzysu wpływ będą miały nie tylko czynniki wewnętrzne, ale i zewnętrzne, obejmujące rozwój sytuacji w innych krajach, zwłaszcza tych, z którymi powiązana jest polska gospodarka.
Kto ucierpi najbardziej?
To, na ile dana gospodarka ucierpi w związku z pogorszeniem się globalnej koniunktury zależy w dużej mierze od jej otwartości i co za tym idzie głębokości powiązań z innymi krajami. Bardzo otwarte gospodarki znalazły się w szczególnie trudnej sytuacji ze względu na zamykanie granic i zakłócenia w międzynarodowych łańcuchach dostaw. Jednym z mierników otwartości jest trade openness index[1] (wskaźnik otwartości na handel międzynarodowy) publikowany przez Konferencję Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD). W 2018 r. wskaźnik ten wyniósł dla Polski 44,19, co zapewniło nam dość wysoką, 32 pozycję wśród 194 państw. Niższa otwartość charakteryzuje m.in. Niemcy (34,92), Rumunię (34), Włochy (24,38), Japonię (14,65) czy Stany Zjednoczone (10,28). Liderami są m.in. Chiny (161,17), Słowacja (84,09) czy Czechy (64,83). Choć Polska nie znalazła się w ścisłej czołówce otwartych gospodarek, nie ma wątpliwości, że jednym z motorów zmian koniunktury w polskiej gospodarce będzie stan koniunktury u naszych partnerów handlowych, przede wszystkim Niemiec.
Nawet optymistyczne prognozy dla gospodarki niemieckiej opublikowane przez Economist Intelligence Unit[2] przewidują recesję wynoszącą 0,1% w 2020 r. Bardziej prawdopodobne są jednak szacunki mówiące o recesji rzędu 6% (Capital Economics) czy nawet 9% (Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii – IfW). Dostępne prognozy na 2021 r. są już pozytywne i przewidują wzrost gospodarczy, który zdaniem IfW wyniesie od 7,2% do 10,9%. To dobra wiadomość, ponieważ szybka odbudowa niemieckiej gospodarki, połączona ze skutecznym pakietem stymulacyjnym (wartość zaproponowanego pakietu przekracza 20% niemieckiego PKB) stanowiłyby wsparcie również dla polskiej gospodarki, zwłaszcza dla eksporterów.
W 2020 r. recesji należy oczekiwać nie tylko w Niemczech, ale u większości partnerów handlowych Polski, w tym w całej strefie euro, oraz w Stanach Zjednoczonych. Natomiast w przypadku Chin przewidywany jest znaczny spadek tempa wzrostu gospodarczego. 14 kwietnia MFW opublikował prognozy, z których wynika, że gospodarka amerykańska skurczy się w 2020 r. o 5,9%, strefa euro o 7,5%, natomiast wzrost gospodarczy w Chinach wyniesie zaledwie 1,2%. MFW, podobnie jak większość instytucji, przewiduje odbicie już w 2021 r. we wszystkich wspomnianych regionach. Należy się spodziewać, że wiele krajów zacznie równolegle wychodzić z kryzysu, choć nie u wszystkich odbudowa będzie równie szybka.
Polska nadzieja na wyjście z recesji
Najbardziej aktualne prognozy dla Polski wskazują na recesję w 2020 r. i następnie wzrost gospodarczy w 2021 r. Kierunek trendu może jednak wzbudzać obawy. Czy w miarę upływu czasu nie dojdzie do kolejnej korekty prognoz w dół? Z pewnością nie da się tego całkowicie wykluczyć. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu, rozprzestrzenianie się wirusa nie zostaje w pełni zatrzymane – zwalnia ono w okresie letnim, by ponownie uderzyć z pełną siłą jesienią, a szczepionka czy leki nie pojawiają się w najbliższym czasie. Sądzę, że taki przebieg pandemii mógłby doprowadzić do recesji w 2020 i 2021 roku, wyhamowania procesów globalizacyjnych, przekształceń strukturalnych w gospodarce, trwałych zmian postaw i zachowań konsumentów oraz utrzymującego się spadku zatrudnienia. Póki co, pozytywne sygnały napływające z krajów, które jako pierwsze padły ofiarą pandemii, pozwalają mieć nadzieję, że tak się jednak nie stanie. W Chinach, Korei Południowej czy Singapurze wyraźny jest spadek potwierdzonych przypadków COVID-19, a w wielu europejskich krajach można z kolei mówić o obniżaniu się procentowych przyrostów nowych zachorowań. Stąd, niektóre rządy rozpoczęły już stopniowe znoszenie ograniczeń nałożonych na działalność gospodarczą oraz mobilność ludności.
To czy obecne prognozy się zrealizują, czy będą konieczne kolejne korekty zależy przede wszystkim od sposobu przebiegu pandemii (pojawienia się bądź braku drugiej fali zachorowań). Z jednej strony dużą rolę odegra więc sama natura wirusa (np. sposób mutacji), z drugiej zaś szybkość opracowania i upowszechnienia się szczepionki. Możliwe są dwa podstawowe scenariusze: stosunkowo szybkie ustąpienie pandemii i wywołany tym powszechny optymizm oraz stopniowe wygaszanie na przestrzeni wielu miesięcy, przeplatane okresami gwałtownych wzrostów zachorowań, prowadzące do utrwalenia się nastrojów pesymistycznych. W zależności od tego, który z nich się zmaterializuje, gospodarka polska oraz światowa ucierpi w mniejszym lub większym stopniu, a sama odbudowa będzie gwałtowna bądź powolna.
https://itreseller.pl/itrnewaz-3-4-polskich-cfo-spodziewalo-sie-spowolnienia-gospodarczego-przed-wybuchem-pandemii-recesja-jest-nieunikniona-ale-glebokiego-kryzysu-byc-moze-uda-sie-uniknac-zdaniem-ekspertow-deloitte/