Ericsson i Nokia, a oskarżenia rządu USA wobec Huawei. Czy europejscy dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego współpracują z chińskimi instytucjami?
Głównym oskarżeniem wobec chińskiego producenta rozwiązań telekomunikacyjnych, firmy Huawei, jest kwestia rzekomej współpracy z chińską armią. Pomijając już to, czy oskarżenie ma podparcie w rzeczywistości, należy zadać sobie pytanie, czy konkurencja chińskiego giganta jest w tym przypadku w pełni „czysta”?
Oskarżenia wobec Huawei zaczęły się wprawdzie od kwestii szpiegostwa, ale wobec braku dowodów musiały ewoluować w aktualny stan „zbyt bliskich związków” z Komunistyczną Partią Chin oraz Chińską Armią Ludową. Oczywiście, obie instytucje sympatii szczególnej nie wzbudzają, jednak oskarżanie chińskiej firmy o… zbyt bliski kontakt z Chinami jest odrobinę absurdalny. Niemniej jednak, jeśli nawet takie oskarżenie byłoby zasadne, pozostaje pytanie o konkurentów Huawei, którzy w zglobalizowanym świecie lat 20 XXI wieku działają wszędzie, także w Chinach.
Połączenia europejskich dostawców sprzętu telekomunikacyjnego – firm Nokia i Ericsson – z Chinami i tamtejszymi instytucjami były przedmiotem kilku publikacji prasowych międzynarodowych mediów w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Spróbujmy więc podsumować. Ułatwia to dość wydatnie październikowy numer magazynu Prism. Czym jest? To periodyk wydawany przez Departament Obrony USA. Znajduje się w nim artykuł poświęcony właśnie tematyce bezpieczeństwa informacyjnego. By było jasne, autorzy teoretycznie mogą być nieco stronniczy (autorami artykułu są Andy Purdy, Chief Security Officer w Huawei Technologies USA, Vladimir M. Yordanov, były Global Cybersecurity and Privacy Officer w Huawei oraz Yair Kler, Head of Solution Security w Huawei EMEA), ale wszystkie zawarte w nim informacje zostały sprawdzone przez redakcję Prism i są oparte na publicznie dostępnych źródłach.
Zgodnie z artykułem, Nokia i Ericsson produkują sprzęt w Chinach. To żadne zaskoczenie, bowiem Chiny nazywane są „fabryką świata”, a firmy telekomunikacyjne nie są tu wyjątkiem. Rzecz w tym, że nie tylko produkcja, ale także znacząca część R&D znajduje się w Chinach.
Szwedzki Ericsson jest silnie zaangażowany w Chinach, co może być zresztą niełatwe dla firmy, po ostatnim ogłoszeniu decyzji szwedzkiego rządu w sprawie 5G. Ericsson prowadzi pięć centrów innowacji w Chinach, w tym jedno zajmujące się 5G. Ośrodek w Nanjing to największa na świecie baza produkcyjna i logistyczna szwedzkiej firmy oraz miejsce. Ericsson zatrudnia 11 000 pracowników w Chinach, z których niemal połowa, bo około 5 000 zajmuje się badaniami i rozwojem. Dane te pojawiły się w wywiadzie z Zhao Juntao, prezesem Ericsson China, w raporcie Teller Report z marca 2020 r.
Partner joint venture firmy Ericsson w Chinach, Nanjing Panda Electronics, ma kilku dyrektorów, którzy również zajmują stanowiska w Partii Komunistycznej. Nanjing Panda dostarcza sprzęt komunikacyjny dla chińskiego wojska – jak podają autorzy artykułu w Prism, powołując się na dane Telecoms Tech News.
Fiński konkurent Ericssona i Huawei, Nokia, także jest silnie związana z Chinami. Firma zarządza chińską spółką zależną Nokia Shanghai Bell wspólnie z chińską spółką państwową China Huaxin, która ma nieco ponad 49 procent udziałów. Takie wspólne przedsięwzięcia z firmami państwowymi były praktycznie wymogiem w Chinach kilka lat temu. Fińska firma ma głos decydujący w Nokia Shanghai Bell, chociażby z możliwością powoływania prezesa. Gdzie tu powiązanie z którąś z instytucji państwa? Otóż oo 2002 do 2017 roku Yuan Xin, prezes zarządu Nokia Shanghai Bell, był także sekretarzem Komitetu Chińskiej Partii Komunistycznej w firmie. Każda firma o określonej wielkości działająca w Chinach musi mieć specjalny komitet partyjny. Nokia Shanghai Bell nie jest tu wyjątkiem. Jest jednak jeszcze coś. Nokia Shanghai Bell była jedynym przedsiębiorstwem z kapitałem zagranicznym, które do czerwca 2020 r . bezpośrednio podlegało Radzie Państwa.
Czy zatem oznaczałoby to, że związki pozostałych firm z chińskimi instytucjami państwowymi także powinny kwalifikować je na amerykańskie czarne listy? I tak, i nie. Skandynawscy producenci teoretycznie mogliby wycofać się z operacji w Chinach, co oczywiście byłoby dla nich kolosalnym ciosem, odpływem inwestorów i, być może, poważnymi kłopotami finansowymi. Obie firmy zapewne przeżyłyby jednak taki ruch. Huawei, ale i ZTE, o którym często zapomina się w tym kontekście, tej możliwości nie mają. Tak, to chińskie firmy – przy czym, szczególnie Huawei, jest poniekąd elementem dumy Chińczyków ze współczesnej, chińskiej gospodarki. Świat może, niczym Donald Trump, starać się sztucznie hamować rozwój chińskich firm high-tech, za pomocą kolejnych ograniczeń. Może też pójść drogą normalnej rywalizacji – chociaż, bez wątpienia, to może być niezwykle trudne – wymagałoby bowiem olbrzymich nakładów na badania i rozwój, a ze strony państw bardziej rozsądnego traktowania edukacji. Wreszcie, pozostaje aspekt ideologiczny – Zachodowi trudno bowiem przyznać, że model liberalnej demokracji może przegrać w wyścigu gospodarczym z państwem, które należy do czołówki najbardziej opresyjnych reżimów na świecie.
https://itreseller.pl/itrnewcoraz-czesciej-firmy-decyduja-sie-na-chmure-ale-inwestycje-sa-dosc-zachowawcze-az-84-firm-w-polsce-decyduje-sie-na-wspolprace-tylko-z-jednym-dostawca-uslug-cloud-computing-wynika-z-danych/