Prezesi największych firm internetowych w USA, jak Facebook, Google czy Twitter staną dziś ponownie przed komisją w Senacie. Ważą się losy przyszłości internetu.

Dyrektorzy generalni Twittera, Facebooka oraz Google’a opowiedzą amerykańskim politykom na dzisiejszym przesłuchaniu, że federalne prawo chroniące firmy internetowe ma kluczowe znaczenie dla wolności wypowiedzi w Internecie. 

Amerykańskie firmy internetowe mają ostatnio niełatwo jeśli chodzi o wizerunek – regularne oskarżenia o działalność monopolistyczną, zarówno w USA, jak i w Europie, kwestia opodatkowania podnoszona przez niektóre kraje UE, czy wreszcie kwestia odpowiedzialności za treści. W Europie „problem” wolności słowa w sieci, przynajmniej na gruncie prawnym, uregulowano w ubiegłym roku w tzw. ACTA 2, póki co, niewprowadzonego przez większość krajowych przepisów. Docelowo wybitnie utrudni on działalność serwisów internetowych, zwłaszcza mediów społecznościowych, a przy okazji „zabije” większość niewielkich redakcji informacyjnych. W USA jednak nie ma podobnych przepisów. Istnieje za to Communications Decency Act z 1996 roku i jego, sławny już, artykuł 230. O co w nim chodzi?

Chroni on firmy technologiczne przed odpowiedzialnością za treści generowane przez użytkowników i umożliwia im usuwanie postów zgodnych z prawem, ale budzących zastrzeżenia. To ostatnie jest oczywiście silnie krytykowane przez prezydenta Donalda Trumpa i wielu jego zwolenników, którzy twierdzą, że firmy takie jak Twitter czy Facebook są stronnicze w kwestii uznawania czy dana treść jest, czy nie jest właściwa. Stawia to bowiem właścicieli serwisów społecznościowych w roli cenzorów. Dodajmy – nie zawsze świadomych. Przy tym natłoku informacji, jaki generuje każda sekunda działania mediów społecznościowych, do weryfikacji treści należałoby zatrudnić nie dziesiątki, setki czy nawet tysiące, ale miliony pracowników, których jedynym zadaniem byłoby ocenianie czy dany wpis jest, czy nie jest właściwy. De facto szeregowy pracownik stawałby się w takim modelu cenzorem. Stąd niezbędne jest zrzucenie takich zadań na, bezstronne na poziomie logicznym, AI. Tyle, że nie jest ono bezbłędne, a przy tym jest uczone zgodnie z wytycznymi firmy do której należy. Stąd choćby właściwie pewna demonetyzacja filmów historycznych na YouTube, jeśli tylko pojawi się tam słowo „wojna”. Problem nie do rozwiązania? Prawdopodobnie.

Mniej więcej wiadomo już jaką linię obrony przyjmą dziś prezesi cyfrowych gigantów. CEO Twittera, Jack Dorsey, zamierza oprzeć się właśnie o znaczenie obecnych przepsów, argumentując, że podkopanie artyułu 230 „może zrujnować sposób, w jaki komunikujemy się w Internecie, pozostawiając jedynie niewielką liczbę gigantycznych i dobrze finansowanych firm technologicznych” – jak sam podaje w komunikacie. Wezwał w nim także do „rozważności i powściągliwości, jeśli chodzi o szeroko zakrojone rozwiązania regulacyjne w celu rozwiązania problemów związanych z moderacją treści” i ostrzegł, że „zbyt szerokie przepisy mogą dodatkowo umocnić firmy, które mają duże udziały w rynku”.

W podobnym tonie wypowiada się także Mark Zuckerberg, CEO Facebooka. Jest on zdania, że chociaż aktualizacja dość starego już dziś przepisu jest konieczna, to należy brać pod uwagę wiele czynników. Dostrzega też problem braku odpowiedniej legislacji – oznacza on możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności firm zajmujących się mediami społecznościowymi właściwie za dowolne niewłaściwie działanie użytkowników.

Sundar Pichai, CEO Alphabet, także jest dość krytyczny wobec zmian w prawie. W swoim oświadczeniu, spisanym i upublicznionym powiedział, że firma działa i podchodzi do swojej pracy bez uprzedzeń politycznych. Ostrzega też przed zbyt beztroskim modyfikowaniem prawa.

„Wzywam komisję do bardzo przemyślanej zmiany sekcji 230 i bycia bardzo świadomym konsekwencji, jakie te zmiany mogą mieć dla firm i konsumentów” – mówi pisemne zeznanie Pichai.

Oprócz dyskusji na temat reformy prawa podczas przesłuchania poruszone zostaną kwestie dotyczące prywatności konsumentów i konsolidacji mediów. Przypomina to nieco ubiegłoroczne działania Komisji Europejskiej, forsującej uchwalenie znajdującego się dziś poza głównym nurtem zainteresowania mediów tzw. ACTA 2.

https://itreseller.pl/itrnewmicrosoft-podaje-ze-nie-spodziewa-sie-zarabiac-wiecej-na-reklamach-w-swojej-wyszukiwarce-wbrew-pozorom-ten-komunikat-oznacza-klopoty-nie-dla-microsoftu-ale-dla-google/