Australia toczy walkę z Google – wynik może mieć wpływ na przyszłość relacji państw z gigantami cyfrowymi.

Australia toczy swoją walkę z Google, chcąc rzeczywiście opodatkować część zysków internetowego giganta. Chociaż sprawa jest geograficznie bardzo odległa, to tematyka wyjątkowo bliska.

Temat regulacji działania i rozliczania się firm globalnnych działających w sieci wraca regularnie. W Europie trwają prace nad stosownymi wytycznymi UE. Polska, powołując się właśnie na kwestie cyfrowych gigantów chce narzucić podatek na nieprzychylne rządowi media prywatne. Tymczasem w Australii rząd wprowadził pierwsze na świecie przepisy, zmuszające firmy takie jak Google do płacenia lokalnym wydawcom informacyjnym za udostępnianie i linkowanie do ich treści. Google nie zgadza się z takimi przepisami twierdząc, że to zakończy podstawowe zasady działania sieci i zagroził wycofaniem swojej wyszukiwarki z Australii.

 

Premier Australii Scott Morrison potępił takie postawienie sprawy przez Google, mówiąc firmie „nie reagujemy na groźby”. Jednak ostatnio doszło do pewnego drgnięcia w dotychczasowym impasie – w zeszłym tygodniu premier Morrison powiedział, że odbył konstruktywną rozmowę z dyrektorem generalnym Google, Sundarem Pichai. Po tym rzecznik amerykańskiej firmy powiedział:

 

„Możliwość swobodnego linkowania między witrynami ma fundamentalne znaczenie dla wyszukiwarki. Ten przepis stwarza nieuzasadnione i niemożliwe do zarządzania ryzyko finansowe i operacyjne dla naszej firmy ”. Podkreślił jednak, że wycofanie wyszukiwarki „jest naszym najgorszym scenariuszem, jeśli prawo pozostaje niewykonalne (…)”.

 

Sprawa nie dotyczy tylko Google’a. Facebook również wyraził zaniepokojenie podobnymi regulacjami. Facebook nie posunął się jednak tak daleko, jak Google. Nie było groźby wycofania swoich usług dla użytkowników z Australii, a jedynie stwierdzenie rzecznika firmy, że Facebook może „niechętnie przestać zezwalać wydawcom i mieszkańcom Australii na dzielenie się lokalnymi i międzynarodowymi wiadomościami”.

 

Gdyby prawo, które szykuje rząd Australii weszło w życie w aktualnie procedowanej formie zmusiłoby gigantów technologicznych do zawierania umów handlowych z australijskimi organizacjami prasowymi w celu umieszczania i linkowania do ich treści. Państwowy regulator wkroczyłby, gdyby nie można było osiągnąć porozumienia. Wymagałoby to również od firm powiadamiania z 14-dniowym wyprzedzeniem o „zamierzonych zmianach algorytmów, które mają wpływ na działalność mediów informacyjnych”. Takie prawo może stworzyć precedens, który drastycznie wpłynie na to jak funkcjonuje internet. Dziś większość treści dostępnych jest za darmo, a do finansowania ich powstawania przyczynia się głównie reklama. Czy po wprowadzeniu takich regulacji uda się zachować aktualny model finansowania redakcji działających w sieci? Sądzę, że tak. Warunkiem jest realna ściągalność tych należności od internetowych gigantów. 

 

https://itreseller.pl/itrnewuporzadkowane-dane-pozwola-liderom-podejmowac-skuteczne-decyzje-w-czasie-rzeczywistym/