“Nigdy nie konkurujemy z własnymi partnerami” – podkreślają Adam Parzonka, Head of Sales Displays oraz Jacek Klee Senior Sales Manager / Head of LCD/M z Samsung Electronics Polska.
Każdy może pozazdrościć takiego udziału w rynku, jakim może pochwalić się Samsung Electronics Polska w technologiach display. O tym, jak obecnie funkcjonuje polski oddział koreańskiego giganta, jak współpracuje z partnerami i jak elastyczny organizacyjnie potrafi być, w rozmowie z IT Reseller opowiadają Adam Parzonka, Head of Sales Displays oraz Jacek Klee Senior Sales Manager / Head of LCD/M z Samsung Electronics Polska.
Jak aktualnie wygląda struktura waszej firmy w Polsce? Wiem, że zaszły poważne zmiany organizacyjne, nie tylko te personalne.
Adam Parzonka: Na początku tego roku, bo 1 lutego, powstała grupa biznesowa CEED czyli Central Eastern Europe Display odpowiedzialna za sprzedaż monitorów LCD, wielkoformatowych ekranów LCD i LED oraz telewizorów hotelowych. W skład grupy wchodzi 7 oddziałów z centralnej oraz południowej Europy, w tym część Samsung Electronics Polska. Organizacyjnie wyżej wymieniona grupa biznesowa z 7 oddziałami (Polska, kraje bałtyckie, Czechy i Słowacja, Rumunia i Bułgaria, Węgry, kraje Morza Adriatyckiego oraz Grecja), jest zarządzana jako całość z Polski. Tutaj pracują osoby zajmujące się pionem product managementu, marketingu, monitorowaniem dostaw (SCM) oraz, równolegle, grupa sprzedażowa. W praktyce grupa odpowiada za sprzedaż w całym regionie.
Ile to łącznie krajowych rynków?
Jacek Klee: Dziewiętnaście, chociaż oddziałów jest 7, rynków krajowych jest niemal dwa razy tyle. To efekt rozdrobnienia niektórych z nich np. grupy roboczo nazywanej “Adriatics”, obejmującej Czarnogórę, Kosowo, Albanię oraz Chorwację (gdzie też jest centrala), podobnie jest z krajami bałtyckimi. Samsung, poprzez tę zmianę, regionalizuje się.
Jakie korzyści chcecie jako firma osiągnąć w wyniku tej przebudowy struktur?
A: Jednym z celów takiej reorganizacji było scentralizowanie procesów. W tej chwili zarządzanie dostawami towarów dla całego regionu jest oparte o tę komórkę, która znajduje się w Warszawie. Ona przetwarza i monitoruje parametry logistyczne. Podobnie jest z działem marketingu. Tak samo jest poniekąd z działem zarządzania produktem. W poszczególnych krajach są oczywiście product managerowie, ale mają oni swojego szefa tu, w Warszawie.
J: Polska jest największym krajem, a w efekcie największym rynkiem w tym regionie – a także centralą regionu. Wiedziemy więc prym biznesowy. Szefem całej grupy CEED będzie wspomniany już Maciej Mączyński, który będzie raportował dalej, do Londynu.
Czy dostrzegacie, podobnie jak inne firmy, które przeszły zbliżony proces regionalizacji, wpływ na komunikację z resztą firmy w ujęciu globalnym – czyli w Waszym przypadku z Koreą, ale zapewne przez Londyn?
A: U nas jest nieco inaczej, bowiem komórka w Londynie odpowiada za sprzedaż produktów z grupy display w całej Europie i jest mocno operacyjna, ale Samsung jako firma jest mocno zorientowana na produkty. Innymi słowy, zarządzanie produktem jest kluczowe. Dlatego, wszelkie kompetencje leżą po naszej stronie i prowadzimy bezpośrednie rozmowy jako CEED z centralą w Korei. Osoby tam pracujące są wyspecjalizowane w konkretnych grupach produktowych i to one są dla nas punktami kontaktu. I to nasza siła. A ta jest niemała, bo mamy obecnie, w zależności od kwartału, drugą lub trzecią pozycję w całej Europie. To pozwala na nazwijmy to „skuteczniejszą” rozmowę z centralą. Jako grupa wykorzystujemy osiągnięcia oraz doświadczenia z lokalnych rynków i wdrażamy je w całych regionie. Dzięki temu możemy scentralizować podejmowanie decyzji, spojrzeć całościowo na region i przeszczepiać dobre pomysły z różnych jego krajów do innych – cały czas, oczywiście, ze świadomością, że pracujemy jako jeden organizm. Mamy w ten sposób większe możliwości, razem, jako grupa.
Skoro doszło do takiego połączenia kilkunastu krajów w Europie Centralnej i Wschodniej, to czy podobna zmiana zaszła też w Samsungu na zachodzie naszego kontynentu?
A: Nie. Takiego procesu jeszcze nie było. Nasz przykład, to pierwszy ruch tego typu w strukturach Samsung w Europie. Cel był taki by zewrzeć szyki w regionie Europy Środkowej i Południowej – stąd tak dużą część stanowią tu kraje południa Europy jak Chorwacja czy Grecja.
Jak te zmiany rezonują na współpracę Samsung z partnerami firmy w Europie?
J: Ta regionalizacja daje nam większą siłę wewnątrz organizacji. Z punktu widzenia współpracy z kanałem partnerskim, ta centralizacja ma na celu stworzenie jednego, spójnego programu partnerskiego. Ma on być dostępny w całej europie, tak samo działać i być prostym. Staramy się przy tym aby zmienić sposób postrzegania firmy Samsung – chcemy być widziani przede wszystko jako firma zajmująca się w IT. Może w nie szerokim ujęciu, ale o wysokiej specjalizacji w wyświetlaniu obrazu. I to ma być przekaz na całą Europę. Poza tym jest program partnerski STEP – który, charakteryzuje się właśnie tym, że jest prosty. Nie wymagamy podpisywania dziwnych zobowiązań, nie audytujemy, nie zaglądamy im na konta. Ma on być dostępny dla każdego rodzaju partnerów firmy – tak większych, jak i mniejszych. Wreszcie, chcemy rozwijać mocno model B2B na wszystkich rynkach CEED. W rynku konsumenckim osiągnęliśmy niemal wszystko co do osiągnięcia było.
A: Jest to jeden z przykładów korzyści, które płyną z centralizacji. W Polsce rozwijamy ten program partnerski od 6 lat. Sprawdziliśmy go dobrze w praktyce, z naszymi partnerami. Wsłuchaliśmy się w ich uwagi i spostrzeżenia. W efekcie mamy program oparty o kilka filarów, które powstały dzięki wytężonej pracy wielu osób w terenie. Na bazie naszych, polskich doświadczeń, ten wypracowany przez lata model programu partnerskiego trafia na inne rynki CEED. To jest właśnie siła tej regionalizacji. Działania będą tym samym spójne, skoordynowane i, jak sądzę, bardziej efektywne. Samo zarządzanie programem też będzie scentralizowane. Kwestia wizerunkowa, o czym wspomniał Jacek, jest także ważna. Chcemy być widziani jako firma produkująca i dostarczająca zróżnicowane technologie wyświetlania. Stąd też, w naszej grupie biznesowej np. systemy telewizji hotelowej, ekrany LED, monitory, Smart Signage. To powoduje, że partner, który działa w segmencie wyświetlania, często przy złożonych projektach B2B, może zaoferować klientowi kompleksowe rozwiązanie – od biurkowych monitorów po wielkie ekrany LED. Dobry przykład takich wdrożeń to control roomy np. w sektorze energetycznym, gdzie operatorzy pracują na monitorach, ale na ścianach są też ekrany LED, wyświetlające procesy technologiczne. I takie wdrożenie może zrealizować jeden partner naszej firmy.
J: Nawet biura mogą być znakomitym przykładem – bywało już tak, że jeden partner Samsung, wraz z działem Adama wyposażał biura, a z moim recepcję i np. sale konferencyjne. Efekt jest później znakomity, bo wówczas takie biuro pozostaje spójne, z rozwiązaniami od jednego producenta, do tego wdrożonymi przez jedną firmę.
Jest jeszcze jeden aspekt – mamy coraz więcej partnerów działających nie tylko w Polsce, a na wielu rynkach. Taka firma może z nami realizować wszystko w ten sam sposób, z tym samym wyposażeniem, w tych samych standardach. To możliwe właśnie dzięki regionalizacji. Teraz możemy wygrywać przetargi regionalne, co jest oczywiście korzyścią dla użytkownika końcowego.
Padło tu nawiązanie do firm klasycznie kojarzonych z IT i do tego chciałbym wrócić. Samsung produkuje przecież świetne laptopy, ale nie znajdują się one w dystrybucji w Polsce. Ostatnio jednak pojawiają się branżowe plotki o tym, że notebooki Samsung mogą wrócić na nasz rynek.
J: Plotek co do zasady nie komentujemy.
Jak zatem wygląda obecnie struktura CEED nieco głębiej, tj. bliżej partnerów?
A: Po latach doświadczenia na polskim rynku, doszliśmy do wniosku, że najbardziej efektywną strukturą jest taka, że w danych grupach produktowych są przedstawiciele nazywani ambasadorami firmy Samsung. W przypadku rynku profesjonalnego mamy Polskę podzieloną na trzy regiony, w każdym z nich jest lokalny ambasador Samsung tzw. Partner Account Manager (PAM). W monitorach takich regionów jest o jeden mniej. Co zyskujemy w ten sposób? Każdy partner ma jedną osobę, z którą się kontaktuje. Gdy tylko trzeba cokolwiek załatwić – ma u nas “swojego człowieka”. To on odpowiada za realizację wszystkich potrzeb partnera.
Obsługujemy w sektorze profesjonalnego wyświetlania kilkuset partnerów kwartalnie. Regionalni ambasadorowie mają więc pełne ręce roboty. Co więcej, mają przeznaczone budżety na wspieranie partnerów np. w zakresie marketingu. Są więc czymś więcej niż tylko opiekunami klienta: oferują wielopoziomowe wsparcie, pomagają np. w rozmowach z klientami, ale też wyznaczają cele. To pełna obsługa od A do Z.
Brzmi to jak silne poleganie na personalizacji biznesu – na pojedynczym PAM’ie spoczywa w takim razie duża odpowiedzialność biznesowa. Muszą być, z całą pewnością, bardzo dobrzy w nawiązywaniu relacji interpersonalnych. Jak wybieracie takie osoby i jak utrzymać taki zespół?
A: Przede wszystkim – są to bardzo doświadczone osoby. Mieli czas, by budować te relacje i robią to świetnie. Ten czas jest ważny, bo w relacjach z partnerami zaufanie buduje się długo, ale można je stracić bardzo szybko. Tu był ten czas i dobre działanie z partnerami. Dzięki skuteczności PAM’ów mamy znakomite wyniki w segmencie profesjonalnym.
J: W przypadku monitorów wygląda to inaczej, chociaż oczywiście działamy tak, by się wzajemnie wspomagać. Odnośnie strategii monitorowej: ze względu na specyfikę, ale i pozycję na rynku, zależy nam przede wszystkim na budowaniu tzw. długiego ogona. Wskazujemy wprost, że jesteśmy organizacją w 100% pośrednią, w pełni realizujemy biznes wraz z partnerami. Nie ma innej możliwości współpracy, nawet jeśli zgłosi się do nas naprawdę duży klient, to zrealizujemy jego potrzeby, ale poprzez partnera.
Nigdy więc nie zdarza się, że konkurujecie z własnymi partnerami?
A: Nie. W naszym DNA jest współpraca z partnerami. To odnosi się do wszystkich produktów display, wszędzie tam działamy wedle tej zasady.
J: Dokładnie. Nikt nawet nie ma takich pomysłów i, jak sądzę, takie się nie pojawią. Wracając do monitorów; działamy w dwóch kanałach. Pierwszy to typowy retail, który dzielimy na dwie części: pure online i firmy posiadające sklepy fizyczne. Naszym celem w retailu nie jest obecnie podnoszenie liczby sprzedawanych urządzeń, a progres jakościowy. Chcemy, aby wszędzie były dostępne i widoczne nasze najciekawsze produkty: gamingowe i smart monitory. Chcemy także budować świadomość, że Samsung, to firma IT. W B2B mamy dwa obszary, północny i południowy. Do wszystkich zespołów pracujących z partnerami staramy się ściągać najlepszych ludzi, także z firm tradycyjnie kojarzonych z komputerami. Chcemy by ten model dystrybucyjny pokazywał mnogość produktów, ale w jasnym podziale, co jest do domu, a co do biznesu. Niewiele osób jeszcze niedawno zdawało sobie sprawę z tego, że Samsung posiada linie biznesowych monitorów.
Jesteśmy już 1,5 roku w wyjątkowych warunkach pandemicznych. Jak wpłynęło to na biznes Samsung w technologiach display w Polsce i w Europie?
J: To doświadczenie współdzielimy ze wszystkimi w branży IT. Po początkowej panice na rynku, wyrzucaniu zamówień z koszyków przez retailerów i innych działaniach wskazujących na niepewność rynku, w połowie ubiegłego roku wszystko się zmieniło. Dużo, bardzo dużo zainwestowaliśmy, jeszcze przed pandemią, w obszar partnerów online. To pewna nowość, bo Samsung zawsze był mocny na półce w sklepie.
Tyle, że dziś olbrzymią “półką” jest właśnie internet.
J: Tak. Dlatego okazało się świetną decyzją to, by wspierać naszych partnerów w sieci. Dla nas to największy sukces, co zresztą widać po raportach z rynku. Oczywiście, w tym czasie, na rynku monitorowym, było znaczne przetasowanie. Ludzie zamknięci w domach mieli nowe potrzeby związane z tym stanem rzeczy: osoby, które w biurze pracowały np. na dwóch lub więcej monitorach chciały takiej konfiguracji w domu, lub ekranu pozwalającego na większą przestrzeń roboczą. Wiele osób sięgnęło też po monitory dla graczy. Gaming to zresztą świetny przykład tego sprzedażowego wystrzału podczas pandemii. Na wielu polach sprzedawaliśmy więcej niż kiedykolwiek.
A: W kategorii wyświetlania profesjonalnego to od czasu wybuchu pandemii mieliśmy dwa główne momenty – pierwszy, gdy nastąpił twardy lockdown, a więc wiosną 2020 roku. Rynek wówczas tąpnął, nawet o 30% w Europie. Potem jednak nastąpiło nagłe rozmrożenie gospodarki. Firmy, po trudnych dwóch kwartałach wróciły do inwestowania. To był moment zwrotny. W profesjonalnym wyświetlaniu, a zwłaszcza w projektach digital signage tzw. lead time, czyli od rozpoczęcia rozmów, do realizacji projektu, wynosi około 6 miesięcy. Ciężką pracą ludzi w terenie pozyskaliśmy tak dużo nowych projektów, że mimo kolejnego lockdownu w Q4, nasza sprzedaż roczna tylko nieznacznie spadła względem rekordowego roku 2019. Na koniec 2020 roku osiągnęliśmy ponad 43% wg jednej z największych europejskich firm badawczych. Ten trend zdołaliśmy utrzymać i dziś, gdy rozmawiamy pod koniec sierpnia 2021, zbliżamy się do 50%. Widzimy więc dalsze ożywienie, zwłaszcza na początku Q3 2021. Widzimy, względem trzeciego kwartału roku ubiegłego, wzrost liczby zamówień o około 30%. To wskazuje na jedno: czwarty kwartał będzie znakomity, chociaż tu pojawiły się czynniki zewnętrzne – braki dostępności.
To kolejna rzecz, o którą chciałem zapytać. Obok kryzysu pandemicznego światem trzęsie jeszcze jeden – chipowy. Samsung ma o tyle wyjątkową pozycję, że sam jest nie tylko wytwórcą ekranów, ale i chipów. Wasza firma nie jest więc aż tak silnie zależna od innych, chociaż zakładam, że ta zależność nadal istnieje i ma wpływ na biznes.
J: Na początku roku zaryzykowaliśmy, podbijając przewidywania ilościowe do centrali. Zaowocowało to tym, że w każdym miesiącu tego roku mogliśmy odpowiedzieć na potrzeby rynku. Mamy aktualnie około 24% udziału w rynku wg jednej z największych europejskich firm badawczych, kolejna pozycja na liście to ledwie 13%. Mówiąc krótko, nasza analityka rynkowa sprawdziła się i zdołaliśmy dzięki niej uciec konkurencji.
A: W profesjonalnym wyświetlaniu sytuacja jest nieco bardziej złożona. To prawda, że produkujemy część chipsetów. Korzystamy jednak także z outsourcingu. Mieliśmy w tym roku nieco pecha, ze względu na pożar fabryki w Japonii. Ta fabryka wytwarza jeden, za to unikalny chipset, służący do zarządzania procesami – także w naszych profesjonalnych wyświetlaczach. Lead time tej fabryki, w wyniku pożaru, wydłużył się z normalnych 6/8 tygodni do około 50 tygodni. To oznacza, że towar można zamówić, ale wysyłka może nastąpić niemal za rok. Na szczęście dla nas, ten chipset obsługiwał w jednej tylko linii produktowej Samsunga HDMI-out. Podjęliśmy w maju decyzje, że zmieniamy linię produktową – rezygnujemy z jednej funkcji, by zachować dostępność produktu.
Bardzo elastycznie, zwłaszcza jak na tak dużą firmę.
A: Tak. Procesowanie zamówień w Samsung, polega na planowaniu sprzedaży. Wszystkie oddziały muszą przewidywać zapotrzebowanie, tydzień po tygodniu. Nasze przewidywania zakładały, że realizujemy plan stworzony pod koniec ubiegłego roku.
Padło już w naszej rozmowie to, że Samsung posiada w swojej ofercie monitory typowo biznesowe. To chyba nie jest powszechna wiedza. Czym charakteryzują się te produkty?
J: Mają przede wszystkim budowę ułatwiającą ich adaptację w środowisku biurowym. To zaczyna się już na etapie projektowania. Te monitory mają np. specjalnie zaprojektowane nogi, które zajmują mniej miejsca na biurku, ale zachowują pełną stabilność. Są bardzo konkurencyjnym rozwiązaniem dla klientów enterprise.
Jaki jest rozkład kategorii monitorów w sprzedaży Samsung na naszym rynku?
J: Te proporcje się ciągle zmieniają. Klienci, partnerzy, czy, szerzej, rynek, nie do końca miał świadomość tego, że mamy jasny podział na produkty consumer i commercial. W tym roku i w następnych chcemy budować tę świadomość w rynku. Chcemy też wykazać, poprzez różne kanały informacji, że Samsung jest bardzo mocny także w kierunku monitorów dla biznesu. Odnośnie samego podziału, to naturalnie, retail stanowi większość sprzedaży. Konsumentów jest w końcu więcej niż firm. Niemniej jednak te proporcje są dziś inne niż rok temu. To obecnie około 65 do 35 (odpowiednio retail i biznes). Ciekawy jest jednak podział głębszy.
Głównym motorem napędowym w retailu jest gaming. To bardzo silna część produktów. Jesteśmy niekwestionowanym numerem jeden w każdym sub-sektorów rynku monitorów dla graczy w Polsce. Nie ważne czy w entry-level, czy w 144 Hz, czy więcej – zawsze jesteśmy wyraźnie przed innymi. W gamingowym segmencie high-end ocieramy się wręcz o 50% rynku, a w całości – niemal co czwarty sprzedawany w Polsce monitor gamingowy to Samsung.
Pomiędzy światem gamingu i biznesu są monitory zakrzywione, występują bowiem w obu tych grupach i, jak się okazuje, w obu sprzedają się wyśmienicie. To w końcu wynalazek naszej firmy. Znakomicie przyjął się na polskim rynku, zresztą konkurenci też silnie promują podobne rozwiązania.
Czyżby Polacy szczególnie polubili ten typ monitorów? Jak nasz rynek w tym względzie prezentuje się na tle reszty grupy CEED?
J: Rzeczywiście, monitory zakrzywione są u nas nieco bardziej popularne niż gdzie indziej, ale nie są to wielkie różnice. Ten typ produktu po prostu się przyjął dobrze. Aktualnie w sprzedaży Samsung w regionie to około 30%. W Polsce dochodzi do niemal 40%. To w ogóle interesująca kategoria, bo wciąż się zmienia. Przykładowo, mamy monitor, którego krzywizna została opracowana na podstawie krzywizny ludzkiej gałki ocznej. Efekt? Siedząc przed 49-calowym monitorem, nie ruszając głową, widzimy całą jego powierzchnię.
Kolejną grupą monitorów, która znajduje się dla nas wśród priorytetowych, są monitory o wyższych rozdzielczościach. Gdy dziś spojrzymy na rynek B2B, to dominuje mainstream 24, może 27 cali i Full HD. Samsung na tej samej powierzchni chce dać możliwość korzystania z większej przestrzeni roboczej. To daje użytkownikowi wiele; dodatkowe miejsce na pulpicie, otwieranie aplikacji obok siebie na jednym ekranie.
W segmencie B2b ważne są dla nas także monitory zintegrowane. Co to oznacza? Posiadają wbudowaną stację dokującą. Taki monitor możemy podpiąć do laptopa za pomocą USB-C i wówczas nie tylko przesyłany jest sygnał obrazu, ale też podłączamy urządzenia zewnętrzne (np. mysz, klawiaturę i drukarkę), a także ładujemy baterię w notebooku. To wyjątkowo wygodne rozwiązania dla odbiorców biznesowych. Te konstrukcje w naszej ofercie mają też świetny design, dobrze zaprojektowaną nogę i niewielką, kwadratową stopkę. Wybór takiego rozwiązania sprawia też, że pozostajemy niezależni od producenta samego laptopa. Nie musimy się wówczas decydować na, często kosztowne, stacje dokujące od producenta komputera. To także kwestia zastępowalności. W dużych firmach cykl życia komputera to 3 do 5 lat. Po tym czasie żegnamy się z komputerem, dostajemy kolejny. Przy wymianie często IT decyduje się na tę sama markę, ze względu na kompatybilne akcesoria. W przypadku naszych monitorów nie ma tego problemu, bo współpracują z laptopami różnych producentów. Mają też dłuższą gwarancję niż stacje dokujące, bo od 3 do 5 lat, z naprawą NBD on-site. Tak więc, jesteśmy przygotowani, aby iść w stronę polityki one-vendor. Dla odbiorcy końcowego oznacza to estetyczną i funkcjonalną przestrzeń pracy.
Oczywiście, poza tymi priorytetowymi liniami, nie zapominamy o pozostałych grupach odbiorców: administracji publicznej czy sektorze SMB – gdzie zwykle liczy się niska cena. Niemniej, nasza główna strategia to budowanie wartości, nie ilości. Kreujemy nowe trendy w monitorach, a przy okazji dajemy na tym dobrze zarobić partnerom. Na tych premiowych produktach można dobrze zarobić.
Co dziś jest głównymi przewagami Samsung na rynku rozwiązań profesjonalnych?
A: Nie zmienia się jedno: od początku naszą przewagą w tej kategorii mamy jeden cel – tworzenie ekosystemu, zaprojektowanego tak, by umożliwić dostarczanie do klienta wszystkiego czego potrzebuje w ramach jednego, zunifikowanego systemu, z jednym interfejsem, z prostą komunikacją. W dowolnym formacie – od 13” w sali konferencyjnej, po LED na zewnątrz budynku – to wszystko może być zarządzane przez jeden system – Magic Info. System ten jest konsekwentnie rozwijany przez wprowadzanie nowych funkcjonalności i w chwili obecnej oferujemy jego kolejną edycję pod nazwą Magic Info 9.0. Administrator ma jeden pulpit, w którym może zarządzać całością – od ścian wizyjnych, poprzez wyświetlanie informacji dla pracowników na klasycznych ekranach wielkoformatowych a kończąc na zewnętrznych ekranach LED – wszystko pod kontrolą z jednego punktu. Całość oparta jest na platformie Tizen – czyli naszym systemie pracującym na wbudowanych w urządzeniach SoC.
Co do samych produktów – zacznijmy od LCD. Nie mamy może nowych, spektakularnych produktów, bo tu nie ma rewolucji. Są natomiast dwa nurty – pierwszym jest zaadaptowanie istniejących wyświetlaczy w funkcjonalności wymagane w obecnych czasach. Stąd np. wkrótce pojawią się ekrany z możliwością podłączenia kamery plug&play, a za pomocą preinstalowanych aplikacji będzie można się łączyć z internetem i brać udział w wideokonferncji. To będzie działało nawet na najprostszych ekranach profesjonalnych Samsung. Pracujemy nad tym, by ekrany stały się centrum multimedialnym. Nie zawsze jest konieczność inwestowania sporych pieniędzy w systemy telekonferencyjne. To ważne, bo, zwłaszcza mniejsze firmy, systemu wideokonferencyjnego za kilkanaście tysięcy złotych nie kupią. Zamiast tego mogą skorzystać z prostej aplikacji na ekranie Samsunga. Dziś wideokonferencje nie są domeną wyłącznie dużych, międzynarodowych korporacji. Małe firmy nie wydadzą dużych środków na ten cel, ale też potrzebują funkcjonalnych rozwiązań. Wystarczy zresztą zobaczyć jaką popularność zyskały aplikacje do telekonferencji.
J: Ten trend jest obecny zresztą szerzej, bo w monitorach także się zaznacza. Wkrótce wprowadzimy monitor z chowaną u góry kamerą, z Windows Hello. To daje świetne możliwości, także w kwestii bezpieczeństwa logowania.
A: Od 1 września wprowadziliśmy model hybrydowy. Co zauważyliśmy we wszystkich dywizjach firmy? Specyficzny układ jeśli chodzi o preferowany rozkład pracy – wiele osób mówiło nam wprost: “w poniedziałek muszę pracować z biura, bo mam kilka wideokonferencji, a w domu nie mam warunków (dzieci), w biurze też nie jest doskonale, bo trudno prowadzić rozmowę podczas gdy biurko obok kolega prowadzi kolejną”. Oznaczało to dla naszego działu IT konieczność zaadaptowania sal na potrzeby wideokonferencji. Wkrótce, dzięki naszym rozwiązaniom, będzie można skorzystać po prostu z ekranu w dodatkową kamerką, by prowadzić taką rozmowę. Ułatwi to chociażby adaptację przestrzeni do rozmów online.
Dla pewnego ułatwienia, coraz częściej pojawiają się u nas ekrany dotykowe (nawet do 85”) – bo takie jest zapotrzebowanie z dwóch sektorów – z edukacji i rynku korporacyjnego. Rozwijamy też nowe rozwiązania w już wcześniej obecnych liniach, ale też pod kątem współpracy zdalnej. Dobry przykład to Flip. Nowa generacja może tworzyć własną sieć WiFi, z obsługą do 50 użytkowników, na ekranie wyświetla się lista zalogowanych użytkowników operator może wskazać czyja treść ma się wyświetlać w danym momencie – z podziałem ekranu na maksymalnie 8 części. To dobre rozwiązanie dla sektora edukacyjnego, nie tylko szkół, ale i szkoleń. Powyższą funkcjonalność zapewnia aplikacja SmartView+.
Reasumując: w ekranach LCD kładziemy zwiększony nacisk na zdolność wideokonferencyjną i użyteczność działającą w oparciu o nasze SoC i nowa wersję systemu Tizen, z drugiej strony do rynku edukacyjnego i korporacyjnego stawiamy na nowe funkcjonalności. W LED wskazujemy przede wszystkim na nasze produkty premium The Wall. Jesienią będzie premiera nowej linii produktowej o nazwie IWA, która ma kilka nowinek technologicznych takich jak odświeżanie 120 Hz, 20 bitowy wewnętrzny procesing, obsługę standardów HDR10/10+ i HLGi wiele innych. Do tego kontroler obsługuje tam do 8K, ale możemy łączyć aż do 16 takich kontrolerów. Co więcej, kontrolery te mają funkcję zautomatyzowanego backupu, przełączanego w razie awarii tak szybko, że właściwie nie da się tego zobaczyć. W LED wszystko idzie więc w stronę segmentu premium, ale jest to trend zrozumiały – napędzany zarówno domowymi telewizorami LED, ale także zapotrzebowaniem ze strony takich odbiorców, dla których niezawodność jest kluczowa – studiów telewizyjnych czy control roomów w fabrykach. Robimy więc to, czego potrzebują nasi klienci.
Na koniec wróćmy do tematu rynkowego – co mogłoby zachęcić resellera w Polsce do postawienia właśnie na firmę Samsung?
J: Wiele czynników i każdy z nich jest ważny. W obecnej chwili to z pewnością m.in. kwestia dostępności produktów. Pomijając jednak ten aspekt, to sądzę iż ważne jest by pamiętać o potężnym zapleczu, jakie posiada Samsung. To przede wszystkim duża liczba osób technicznych w lokalnym zespole. Rozumiemy, że partner, firma, która nie do końca czuje się dobrze z nasza technologią, bo wcześniej używała czegoś innego, może mieć na starcie takiej współpracy problemy np. rozmowie z klientem. My pomożemy. Mamy do tego zespół ludzi, którzy znają produkty wyśmienicie i mogą wspomagać partnera. To poważny zasób, z którego chcemy by nasi partnerzy korzystali.
Nasi partnerzy mogą też skorzystać z programu wypożyczeń. Można każdy produkt od nas wypożyczyć, czy na testy własne, czy bezpośrednio u klienta. Wszystko jest realizowane bezpłatnie, a produkty dostępne w tym programie to właściwie pełne portfolio produktów display.
Kolejna rzecz to nasz showroom na Postępu 14. To nie tylko wystawka, gdzie obejrzymy najnowsze produkty firmy, ale jest to miejsce które posiada sale konferencyjne, z których partnerzy Samsung mogą skorzystać do spotkania z klientami. Mogą więc spotkać się z klientem i z nami, omówić, pokazać produkt i zorganizować dalszą współpracę. Nasz showroom do tego też właśnie służy. Mamy zresztą zmierzoną konwersję z takich spotkań. Jest bardzo wysoka. Zależy nam na sukcesie naszych partnerów i pomagamy w tym na wiele sposobów.