Amerykanie chcą zmian w modelu budowy sieci. Dlaczego? Bo w rozwoju nie dominują firmy z USA. Konsekwencje mogą uderzyć nie tylko w Huawei, ale też Ericssona i Nokię.

Podczas konferencji 5G Techritory wystąpienie miał John Baker, starszy wiceprezes amerykańsko-izraelskiej firmy Mavenir. Główny przekaz jego wypowiedzi można skrócić do: „Sieć Open RAN to konieczność w ujęciu globalnym. Dlaczego? Bo jest tworzona przez firmy amerykańskie”. 

Początki telekomunikacji, czasy telegrafów, pierwszych telefonów analogowych, cyfryzacja telefonii, pierwsze telefony komórkowe – to wszystko osiągnięcia, których nikt amerykańskiej nauce, a później też amerykańskiemu biznesowi nikt nie odbierze. To za Atlantykiem powstawały nowatorskie technologie, które sprawiły, że dziś świat jest „globalną wioską”. Dziś jednak, amerykańskie firmy pozostają w tyle jeśli chodzi o technologie komunikacyjne, a rynek zdominowały firmy z Chin (Huawei, ZTE) i Europy (Ericsson i Nokia). Recepta, która proponują więc Amerykanie? Zmieńmy całkowicie model sieci bezprzewodowych w taki sposób, aby to firmy z USA dominowały na rynku, bo tylko tak będzie bezpiecznie.

Dominacja trzech firm: Huawei, Ericsson i Nokia, na światowym rynku sieci komórkowych jest zdecydowana. Amerykańskie firmy są na odległych miejscach.

John Baker w swoim wystąpieniu wskazał na to, że przyszłością sieci jest model Open RAN (który wyjaśniam poniżej). Twierdził, że właściwie jest on jedynym bezpiecznym modelem budowania sieci telefonii komórkowej i powinien wręcz być obowiązkowym. Rzecz w tym, że oznaczałoby to kilka kluczowych konsekwencji: zaciągnięcie hamulca rozwoju oraz potężny cios wymierzony w nie-amerykańskie firmy telekomunikacyjne. 

Zdaniem przedstawiciela firmy Mavenir, około 8% sieci komórkowych na świecie ma w 2026 roku być właśnie sieciami w modelu Open RAN. Obecnie to około 1,5%. Baker oczywiście zna temat doskonale, bowiem działający w ponad 120 krajach Manevir to jedna z firm zajmujących się tworzeniem sieci tego typu. Z jej usług korzysta większość z czołowych operatorów na świecie. Nie mówimy więc o wypowiedzi kogoś, kto reprezentuje mało znaczący biznes, a globalnego, silnego gracza. Dlatego też jego wypowiedź jest ważna… i dość niebezpieczna. John Baker powiedział m.in. że model Open RAN jest bezpieczny, bowiem mogą tworzyć go w znacznej mierze firmy amerykańskie. 

Nie wiem od kiedy kryterium narodowe stało się kluczowym składnikiem cyberbezpieczeństwa, ale w tym samym duchu powstaje polski Krajowy System Cyberbezpieczeństwa. Podczas gdy na globalnym rynku dominują Huawei, Ericsson i Nokia, a całkiem nieźle poczynają sobie też ZTE i Samsung, to żadna z tych firm nie jest przedsiębiorstwem amerykańskim. Inaczej może być w przypadku modelu Open RAN.

Czym jest Open RAN?

Obecnie korzystamy z modelu sieci, w którym różne elementy sieci pochodzą od jednego producenta. Tym samym, są one dopasowane do siebie w sposób optymalny, a z perspektywy operatora ułatwia to wdrożenie, ale też daje większe możliwości. Jednocześnie, w sytuacji globalnych niedoborów półprzewodników, taki model może być nieco zbyt sztywny. I tu pojawia się miejsce dla Open RAN.

Ten model to bowiem ekosystem otwarty, korzystający z mieszanych ze sobą elementów pochodzących od różnych dostawców. Zarówno sprzętu, jak i oprogramowania. Sprzęt może pochodzić od różnych dostawców, ale oprogramowanie, pełniące rolę nadrzędną, ma charakter otwarty. Jest więc to model bardziej elastyczny. Ma jednak jedną wadę – prędkości w modelu Open RAN są niższe niż w modelu klasycznym, co jest efektem braku optymalizacji, możliwych jedynie przy sprzęcie i oprogramowaniu jednolitego pochodzenia. Efektem globalnego zwiększania udziału sieci Open RAN będzie więc większa elastyczność, ale mniejsza szybkość. Zapotrzebowanie na przepustowość nie przestanie jednak rosnąć. 

Obecnie sieci Open RAN cieszą się największym zainteresowaniem w regionie CALA (Karaiby i Ameryka Łacińska). Nie ma się co oszukiwać – są to obszary wyjątkowej pozycji USA – zarówno politycznej jak i gospodarczej.

Co oznacza przejście na Open RAN?

Open RAN jako model ma zarówno zalety, jak i wady. Jednak nagłe zmiany standardów rzadko są dobrym pomysłem. Amerykańskie firmy technologiczne w minionej dekadzie skupiły się na innych obszarach i przespały rozwój technologii komunikacji komórkowej. Nie prowadziły też szczególnie intensywnych badań w tym obszarze, co widać po liczbie zgłaszanych patentów, gdzie niepodzielnie rządzi Huawei, a za nim są Samsung, ZTE, Nokia i Ericsson – i tak, żadna z tych firm nie pochodzi z USA. Teraz, aby własne, amerykańskie firmy mogły dogonić konkurentów z Chin i Europy, mielibyśmy globalnie przejść na Open RAN. 

To nie jest wcale zły model, ale oznacza wyhamowanie rozwoju sieci komórkowych, szczególnie sieci 5G, których budowa w wielu krajach już trwa (w Polsce oczywiście nadal czekamy na polityczne decyzje związane z uruchomieniem aukcji 5G). To także kolosalne koszty. Oddzielenie warstw sprzętowej i software’owej jakie przynosi Open RAN ma oczywiście zalety w postaci elastyczności, ale trudno wyobrazić sobie teraz nagłe przejście, w czasie gdy w wielu krajach sieci nowej generacji są już na etapie zaawansowanej budowy. Sieci Open RAN na pewno nie powinny stanowić podstawy sieci komórkowej w tej generacji. Być może w 6G, ale nie w 5G. Trudno bowiem oczekiwać, że operatorzy nagle zdecydują się wymienić istniejące i dobrze działające rozwiązania, zainstalowane właściwie dopiero przed chwilą. Niestety, istnieje ryzyko, że decyzja nie będzie należała do nich.

Open RAN może być natomiast świetnym uzupełnieniem modelu klasycznego już teraz. Nie z powodu bezpieczeństwa, a elastyczności. W dobie kryzysu chipowego ta zaleta wydaje się być silniejsza niż kiedykolwiek, nawet jeśli okupiona jest spadkiem przepustowości.

Wolny rynek?

Jako człowiek wychowany w latach 90, miałem wtłaczane czołobitne wręcz uwielbienie dla wolnego rynku. „Praca, demokracja, wolnorynkowy kapitalizm” – moje pokolenie było pierwszym w Polsce po II wojnie światowej, któremu wdrukowano te wartości. Źródłem tychże miały być oczywiście Stany Zjednoczone. Tymczasem, wiele lat później, nietrudno zauważyć, że USA zdają się niezwykle wybiórczo traktować te hasła. Nie chodzi tylko o wykluczanie firm z rynku.

Hasła, które pojawiły się podczas 5G Techritory sugerować mogą, że nie tylko chińskie Huawei i ZTE, ale i europejskie Nokia i Ericsson nie są wystarczająco bezpiecznymi dostawcami. Bezpieczny ma równać się amerykański. Globalnie. Mieszanie biznesu i polityki niestety jest w ostatnich latach coraz silniej widoczne. Jeśli jednak sprowadzilibyśmy to do zaufania, to, jak podejrzewam, w wielu miejscach na świecie, Szwecja i Finlandia mogłyby cieszyć się zaufaniem nie mniejszym niż USA. Może zamiast politycznych przepychanek wpływających na biznes i technologię, lepiej byłoby możliwie daleko rozdzielać te obszary?