Czy budowa smartfonu z 5G to tylko dołożenie modemu? CEO Redmi wskazuje na trudności w tworzeniu takich konstrukcji.
Może wydawać się, że zbudowanie telefonu obsługującego łączność nowego typu wymaga jedynie dołożenia do istniejącej płyty głównej niewielkiego przecież modemu 5G. Okazuje się, że to nie jest wcale takie proste. Mówi o tym publicznie szef Redmi. I trudno nie zauważyć tu nawiązania do premiery flagowego procesora Qualcommu.
CEO firmy Redmi (wcześniej marka Xiaomi) wskazuje przy okazji zapowiedzi modelu K30 5G, na szereg wyzwań, związanych z budową smartfonów obsługujących sieci 5G. To nie tylko kwestia modemu, ale też innych składowych, jak choćby dobór właściwego ułożenia anten oraz kształtu obudowy urządzenia, który ułatwi odprowadzanie ciepła. Rośnie też liczba elementów składowych telefonu, co zwykle wymusza zastosowanie nieco większej płyty głównej.
Interesująco przedstawia się kwestia anten. Aktualnie większość smartfonów (a więc te zgodne z sieciami 4G i starszymi) mają 4 anteny dla łączności GSM oraz osobne dla innych systemów komunikacji (WiFi, BT, NFC). Razem daje to około 8 anten (w zależności od decyzji producenta dotyczącej np. obecności NFC czy wydajności WiFi). W modelach z 5G ma to być nawet ponad 12 anten. Ich liczba rośnie właśnie ze względu na 5G – osobnych anten wymaga np. pasmo milimetrowe.
Do tego dochodzi kwestia zapotrzebowania na energię. Niezbyt często jest to wspominane w przekazie dotyczącym łączności 5G, ale 5G (w przeliczeniu na czas działania, a nie, jak to bywa często podawane – na transfer danych) bywa nawet dwa razy bardziej prądożerne niż LTE/4G. To wymaga większych baterii, a tym samym większej obudowy telefonu.