Administracja Trumpa luzuje normy emisji spalin

Nowy sekretarz Departamentu Transportu USA, Sean Duffy, natychmiast po objęciu stanowiska podjął decyzję o rewizji krajowych norm motoryzacyjnych emisji spalin. Twierdzi, że mniej restrykcyjne przepisy obniżą koszty samochodów, choć eksperci alarmują o negatywnych skutkach dla środowiska.
Nowy sekretarz Departamentu Transportu Stanów Zjednoczonych, Sean Duffy, rozpoczął urzędowanie od kontrowersyjnej decyzji o złagodzeniu norm emisji spalin. W wydanym we wtorek wieczorem memorandum polecił Krajowej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) „natychmiastowy przegląd i rewizję” standardów dotyczących norm spalania dla wszystkich modeli samochodów od roku modelowego 2022 wzwyż. Szczególnie podkreślił konieczność cofnięcia zaostrzonych regulacji wprowadzonych w zeszłym roku przez administrację Joe Bidena.
Duffy argumentuje, że restrykcyjne normy podniosły ceny samochodów i były narzędziem realizacji „radykalnej agendy Green New Deal”. Według niego, Amerykanie nie powinni być zmuszani do wyboru droższych aut spełniających wysokie normy emisji. W jego opinii poluzowanie regulacji zapewni większą dostępność pojazdów i „wyrówna warunki regulacyjne” na rynku.

Nowy sekretarz podkreślił również konieczność likwidacji stanowych zwolnień od norm emisji spalin, takich jak te obowiązujące w Kalifornii. Uważa je za mechanizm ograniczający sprzedaż samochodów spalinowych. Ponadto Duffy skrytykował rządowe dotacje do pojazdów elektrycznych, określając je jako „nienaturalną ingerencję w rynek”, która przyczynia się do wzrostu cen aut.
Decyzja nowej administracji Trumpa wpisuje się w jej wcześniejszą politykę osłabiania regulacji ekologicznych. W ostatnich dniach podobne działania podjęła Administracja Usług Generalnych (GSA), zakazując federalnym instytucjom zakupu pojazdów bezemisyjnych, czym uchyliła wcześniejszy nakaz Joe Bidena, według którego od 2032 roku rządowe floty miały składać się wyłącznie z samochodów elektrycznych.
Eksperci ostrzegają, że działania Duffy’ego mogą prowadzić do zwiększonej emisji gazów cieplarnianych i pogorszenia jakości powietrza. Krytycy obawiają się także, że osłabienie regulacji uderzy w rozwój pojazdów niskoemisyjnych i elektrycznych, spowalniając transformację energetyczną amerykańskiego sektora motoryzacyjnego.