Lenovo ThinkPad P43s – recenzja lekkiej, mobilnej stacji roboczej z 14-calowym ekranem WQHD i grafiką NVIDIA Quadro P520.
Wydajna, 14-calowa, lekka, mobilna stacja robocza? Brzmi jak połączenie cech, których pozornie połączyć się nie da. Nie ma wątpliwości, że recenzowany dziś Lenovo ThinkPad P43s to efekt kompromisu, na który musiał zdecydować się producent chcąc osiągnąć wyznaczony cel – połączyć wydajność w zadaniach dla profesjonalistów z coraz bardziej mobilnym charakterem ich pracy. Czy skutecznie?
Specyfikacja techniczna
Lenovo w niewielkiej obudowie zamknęło całkiem wydajny komplet układów. Jako CPU zastosowano model Intel Core i7-8665U. To nieprzypadkowy wybór – jest to bowiem najwydajniejsza jednostka klasy U wśród wszystkich CPU 8 generacji. 4-rdzeniowy, 8-wątkowy, z taktowaniem sięgającym w trybie turbo do 4,8 GHz i, co dla wielu biznesowych odbiorców szczególnie istotne, z obsługą vPro. To układ ustępujący oczywiście wydajnością procesorom klasy H, ale cechujący się także wyraźnie niższym TDP.
Jeśli laptop Lenovo ma aspiracje do bycia mobilną stacją roboczą, to opisany wyżej procesor powinien mieć pomoc wyspecjalizowanego układu graficznego. Tak też jest i w tym przypadku. ThinkPad P43s posiada GPU NVIDIA Quadro P520. To podstawowa karta do zadań profesjonalnych, konstrukcyjnie przypominająca konsumenckiego GeForce’a MX 150. Podobnie jak on dysponuje 384 rdzeniami obliczeniowymi CUDA i korzysta z 2 GB pamięci GDDR5. Diabeł czai się jednak w szczegółach. W tym przypadku jest nim optymalizacja, bo P520 całkiem żwawo radzi sobie z wymagającymi zadaniami.
Całość uzupełnia 16 GB pamięci DDR4-2666 (SanMax M471A2G44AM0-CTD) oraz szybki nośnik SSD NVMe o pojemności 1 TB (Toshiba KXG6AZNV1T02). W laptopie nie ma miejsca na inne, dodatkowe nośniki danych. Bateria zasilająca niewielki laptop Lenovo ma pojemność 53 Wh i, zgodnie z obietnicą producenta, powinniśmy oczekiwać około 15 h pracy.
Obudowa, porty, jakość wykonania
ThinkPady mało kiedy mogą startować w konkursie na “miss świata laptopów”. Ich design jest stonowany, może nawet przesadnie klasyczny. Są jak czarny garnitur, który wprawdzie nie jest już ostatnim krzykiem mody, ale nie sposób zarzucić mu, że nie jest elegancki. Podobnie jest z ThinkPadem P43s. Ciemno-grafitowa obudowa tego laptopa jest dokładnie tym, co wyobrażamy sobie na dźwięk słów “ThinkPad”.
Mamy więc do czynienia z bardzo sztywną konstrukcją, która jednocześnie jest lekka i dość smukła. Grubość komputera to 18,5 mm. Niewiele, zwłaszcza, że ten komputer przynależy do serii P, a więc jest sklasyfikowany jako stacja robocza. Masa nowego ThinkPada P43s to niespełna 1,5 kg (w naszym egzemplarzu waga pokazała 1,47 kg. To niewiele jak na 14-calową konstrukcję, która wewnątrz skrywa nie tylko przyzwoitej wydajności CPU, ale także profesjonalną kartę graficzną oraz pojemną baterię.
Dobór i rozmieszczenie portów to jeden z ważniejszych aspektów wpływających na wygodę użytkowania laptopa. Aspekt, dodajmy, często zaniedbywany, tak przez klientów na etapie wyboru maszyny, jak i przez producentów. Ma to jednak miejsce przede wszystkim w przypadku laptopów konsumenckich, gdzie budowa płyty głównej nieraz wymusza takie ciekawostki jak gniazdo zasilania na samym środku bocznej krawędzi komputera. W przypadku Niewielkiego przecież Lenovo P43s takich rozwiązań nie uświadczymy. Tu wszystko jest przemyślane. Z prawej strony znajdziemy gniazdo do montażu linki zabezpieczającej Kensington, gniazdo karty sieciowej, USB 3.1 typu A oraz czytnik kart chipowych. Z lewej strony znajdziemy, kolejno od strony zawiasów, USB 3.1 typu C, Thunderbolt 3 (łączony niejako z poszerzającym go gniazdem stacji dokującej), pełnowymiarowy USB 3.1 typu A, HDMI oraz gniazdo słuchawkowe. Najbliżej przedniej krawędzi znajduje się natomiast czytnik kart pamięci microSD. A gdzie gniazdo na zasilanie? Otóż cały komputer zasilany i ładowany jest poprzez USB typu C, znajdujące się właśnie na lewej krawędzi. Takie rozwiązanie jest znakomite, zwłaszcza dla osób, które sporo podróżują. Ładowarka laptopa może równie dobrze podładować nam telefon. Zawsze to jedno urządzenie w torbie lub plecaku mniej.
Mam natomiast pewną uwagę co do czytnika kart pamięci. Producent zdecydował się na zgodność wyłącznie z formatem MicroSD, co ma oczywiście wiele sensu, ale też jedną wadę, którą odczułem podczas wyjazdu na tegoroczne targi IFA. Zwykle robię zdjęcia smartfonem, ale podczas większych wydarzeń czy konferencji czasem trzeba nieco popracować zoomem, a wówczas niezastąpiony okazuje się mój tradycyjny aparat. Po całym dniu konferencji na targach, już w hotelu postanowiłem więc zgrać zdjęcia z karty… zapominając, że “mój” laptop pełnowymiarowego SD po prostu nie przyjmie. Z drugiej strony, to właśnie mniejszy format kart jest częściej wykorzystywany przez współczesne urządzenia (chociaż nie aparaty).
Warto wspomnieć, że metalowe zawiasy trzymające ekran wykonują swoje zadanie znakomicie. Całą konstrukcję możemy rozłożyć do 180 stopni (na płasko), a przy tym na żadnym etapie otwarcia nie czuć luzów, charakterystycznych dla wielu tańszych konstrukcji. Zawiasy w ThinkPadzie P43s sprawdzają się więcej niż dobrze, uzupełniając tym samym wrażenie znakomitej solidności całego laptopa.
Klawiatura, trackpoint i touchpad
Gdybym miał wskazać ideał laptopowej klawiatury służącej przede wszystkim do intensywnego pisania (gry to zupełnie osobny temat), to zapewne miałbym nie lada wyzwanie – wybierał bym bowiem pomiędzy klawiszami z serii Latitude Della i ThinkPad Lenovo. Obie serie wyposażone są w znakomite klawiatury i miękkim finiszu, bardzo poprawnej odpowiedzi i dość szybkim powrocie klawisza. To, co szczególnie charakterystyczne dla klawiatur w Lenovo ThinkPad, a więc także w testowanym modelu, to ich delikatne wyprofilowanie.
Na pierwszy rzut oka wiele osób nawet tego szczegółu nie zauważy, ale wystarczy nieco popracować na tej klawiaturze by odnieść wrażenie, że jest jakoś przyjemniej, bardziej precyzyjnie, a i palce mniej się męczą. Klawiatura to często niedoceniany element laptopa, a to ona w praktyce decyduje w znacznym stopniu o komforcie pracy. Przynajmniej dla osób, które piszą dużo. Sam jestem dobrym przykładem. Moja tymczasowa przesiadka z używanego na co dzień laptopa Acer Aspire 7, właśnie na niewielkiego, poręcznego Lenovo ThinkPada P43s realnie odczułem w palcach.
Klawiatura ThinkPad Precision Keyboard posiada także delikatne, dwustopniowe podświetlenie. Nie uświadczymy tu oczywiście bajecznych kolorów iluminacji rodem z maszyn dla graczy. Jest to podświetlenie dyskretnym, białym światłem. Jedno o czym trzeba pamiętać w przypadku wszystkich ThinkPadów to zamiana miejscami klawiszy “Fn” i lewego Ctrl. Na szczęście można to zmienić w BIOS’ie komputera, co zresztą szczerze polecam. W kategorii klawiatur Lenovo z pewnością znajduje się na szczycie podium i ThinkPad P43s nie stanowi wyjątku.
Kolejnym charakterystycznym elementem biznesowej serii laptopów Lenovo (a kiedyś IBM), jest trackpoint. I nie jakiśtam trackpoint. To jest TEN trackpoint – charakterystyczny, czerwony, chropowaty… i bardzo precyzyjny. Sam, przyznaję, nie jestem przyzwyczajony do używania tej formy komunikacji z komputerem, ale zawsze kiedy mam do czynienia ze sprzętem wyposażonym w trackpoint przyjmują prostą zasadę: przez godzinę normalnej pracy nie dotykam myszy ani touchpada. Często bywa to dość bolesne doświadczenie. W przypadku trackpointu w ThinkPad P43s miałem poczucie niższego komfortu pracy niż z myszą (oczywistość), ale pod koniec “godziny trackpointa” czerwony grzybek mógłby już rywalizować w touchpadem. Dołączone do niego przyciski (znajdujące się oczywiście tuż pod spacją) pracują miękko i niejako wskazują na to, czego powinniśmy oczekiwać także w przypadku przycisków touchpada.
Tyle tylko, że tak nie jest. Touchpad nie ma wydzielonych klawiszy. Lenovo kilka lat temu zdecydowało się na forsowanie rozwiązania w postaci tochpadów zintegrowanych z przyciskami. Nie jestem fanem tego rozwiązania. Estetycznie jest ono z pewnością znakomite, ale wydzielone przyciski są zwyczajnie bardziej funkcjonalne. Sama płytka dotykowa zasługuje na wysoką ocenę. Jest duża, precyzyjna i gładka. Więcej nie potrzeba.
Wydajność, czyli co potrafi Lenovo ThinkPad P43s?
Niewielki ThinkPad P43s jest z założenia mobilną, lekką stacją roboczą. Oznacza to, że w przeciwieństwie do większości laptopów o podobnych gabarytach, zadania, które przed nim staną nie ograniczą się do przeglądarki internetowej czy odtwarzania filmów na Netflixie. To jest komputer do pracy profesjonalnej, często z grafiką, nieraz na naprawdę dużych plikach. To wymaga naprawdę dużej wydajności. A właściwie wydajności stabilnej. Czy niewielki ThinkPad P43s jest w stanie dostarczyć takie właśnie wrażenia z użytkowania?
Na początku sprawdziłem jak ThinkPad P43s radzi sobie z benchmarkami syntetycznymi. PCMark 10 wykazuje rzeczywiści, że nowy komputer Lenovo jest szybszy niż typowy lekki laptop. Niektórych może zdziwić niewysoki wynik w kategorii Gaming, pomimo obecności niezależnej karty graficznej. Trzeba pamiętać, że mimo pewnych znaczących podobieństw Quadro to nie GeForce i jego sterowniki są zupełnie inaczej optymalizowane.
Podobne wskazania ukazuje nam PassMark 9.0. Obydwa benchmarki ogólnego przeznaczenia pokazują przy tym wysoką wydajność CPU. Dlaczego tak się dzieje wyjaśnię nieco dalej.
Sprawdziliśmy też wydajność samego CPU, za pomocą Cinebench R20. Ostatnio ten benchmark znalazł się w centrum zamieszania dotyczącego testów laptopów właśnie. Chodziło oczywiście o jego wiarygodność w kontekście testowania zwykłych, konsumenckich rozwiązań. Coś rzeczywiście jest na rzeczy, bo przeciętny „Kowalski” raczej nie edytuje i nie tworzy grafiki trójwymiarowej. Tyle tylko, że testowany obecnie ThinkPad P43s nie jest laptopem dla „Kowalskiego”, a dla profesjonalisty, który takimi zadaniami para się na co dzień.
Wynik wydajności procesora przypomina jednostki klasy H wcześniejszych generacji. Nic dziwnego – taktowanie osiągane przez Intel Core i7-8665U jest dość wysokie, a tym samym dysponuje on naprawdę niezłą wydajnością.
Sprawdziliśmy możliwości ThinkPada P43s także w wyspecjalizowanym SPECviewPerf 13. Tu nietrudno dostrzec potencjał drzemiący w profesjonalnej karcie graficznej NVIDII. Gdyby nie jej obecność, wyniki byłyby wyraźnie niższe.
To widać także gdy siądziemy do Blendera. Popularne narzędzie do grafiki 3D jest chętnie wykorzystywane przez początkujących (ale i wielu bardziej zaawansowanych) profesjonalistów. Mając do dyspozycji Lenovo ThinkPad P43s mam możliwość sprawdzić, co w tym środowisku sprawdzi się lepiej: wydajny, chociaż niskonapięciowy CPU, czy może podstawowa karta graficzna z profesjonalnej linii Quadro. Rezultat? Małe wskazanie na Quadro P520. Poniżej to samo zadanie wykonane na CPU (po lewej) i GPU (po prawej).
Ekran i głośniki
Producent ma z całą pewnością konsekwentny pomysł na to czym jest, i do kogo jest kierowany, ThinkPad P43s. To komputer dla osób bardzo mobilnych, ale nieraz pracujących z grafiką komputerową, także 3D. Jeśli jest coś, czego grafik potrzebuje (poza dobrą wydajnością), to wysokiej jakości ekran. Lenovo postawiło w tym przypadku na panel IPS AUO B140QAN02.0 o rozdzielczości WQHD (2560 x 1440). Panel obsługuje Dolby Vision, co akurat bardziej niż grafików ucieszy kinomanów. Podobnie jest zresztą ze wsparciem dla HDR.
Trzeba przyznać, że panel ma kilka zalet, szczególnie dla osób pracujących z grafiką. Przede wszystkim to bardzo jasny ekran. Producent wskazuje, że ten osiąga 500 nitów i mniej więcej pokrywa się to z rzeczywistością. Środek ekranu uzyskał 508 cd/m, a najciemniejsza część (lewy, dolny róg) 498 cd/m. Tak mała różnica w maksymalnej jasności ekranu jest spotykana niezbyt często, a jest istotnym elementem ostatecznej jasności ekranu. Także odwzorowanie barw jest bardzo dobre. Pełne odwzorowanie palet sRGB i Adobe RGB może zachęcić wielu grafików do zakupu właśnie tego komputera. Panel zastosowany przez Lenovo jest po prostu znakomity. Czerń rzeczywiście jest czarna, kolory są żywe i obraz rzeczywiście prezentuje się świetnie.
Kąty widzenia, jak przystało na panel IPS, są naprawdę szerokie. Ma to oczywiście także swoje wady (obserwatorzy “zza ramienia”), ale w większości przypadków to zaleta. Praca na ThinkPad P43s, biorąc pod uwagę grupę docelową, często będzie zapewne odbywała się z podłączonym dodatkowym monitorem, co sprowadzi niewielki panel z laptopa do roli ekranu pomocniczego. Tym samym na ogół laptop nie będzie leżał bezpośrednio naprzeciwko użytkownika. Szerokie kąty są więc niezbędne.
Niestety, laptop Lenovo ThinkPad P43s, chociaż świetny pod względem zastosowanego ekranu właśnie w tym, zdawałoby się idealnie dopracowanym punkcie, ma swoją największą (jedyną?) wadę. Panel został przykryty warstwą ochronną. “Znakomicie” ktoś powie. No tak… tyle, że jest ona odblaskująca. I o ile nie miałbym z tym problemu w przypadku laptopa, powiedzmy, 17-calowego, wielkiego i ciężkiego DTR, to lekki P43s z założenia jest konstrukcją mobilną. Używanie go na zewnątrz jest niejako wpisane w jego DNA. To wyraźnie kłóci się z panelem odbijającym promienie słońca. Wprawdzie właśnie zaczęła się prawdziwa jesień i tych ostatnich będzie niewiele, niemniej jednak sprzęt testowałem na przełomie sierpnia i września, w dużo bardziej słonecznych warunkach. Muszę przyznać, że niewielki laptop Lenovo sprawdzał się nadal nieźle, ale głównie dzięki wysokiej jasności ekranu, która pozwalała nieco przełamać intensywne odblaski.
Ogólna ocena tego ekranu jest jednak dość jednoznacznie pozytywna. Świetne odwzorowanie barw, znakomite kąty widzenia, obsługa HDR, wysoka jasność, równomierne podświetlenie – zalety zdecydowanie przeważają nad jedną wadą w postaci odblaskującej powierzchni.
Głośniki zastosowane w ThinkPadzie P43s są… cóż, jakby to ująć: do bólu poprawne i niczym nie zachwycające. Są dość głośne (97 dB), prawda, ale jakość generowanego dźwięku jest po prostu przeciętna. I nie, nie jest to eufemizm, za którym kryłoby się złe brzmienie. Po prostu grają jak wiele innych głośników z laptopów biznesowych. Daleko im więc do tego, co Lenovo osiągnęło w konsumenckim ultrabooku Yoga C930, mającym w mojej opinii najlepszy system audio wśród lekkich laptopów. Fizyki oszukać się nie da. Lenovo zadbało w ThinkPadzie P43s o dość podstawowe, niewielkie głośniki. Muszą być małe, bo w obudowie tego komputera potrzebne było miejsce na solidny system chłodzenia oraz naprawdę pojemną baterię. A skoro o tym mowa…
Czas pracy na baterii – nie 15 h, ale i tak świetnie
Producent podaje 15 h czasu pracy na baterii jako wynik uzyskiwany w MobileMark 2014. To, oczywiście, prawda. W odpowiednich warunkach, przy właściwym doborze zadań, niewielki laptop Lenovo rzeczywiście jest w stanie działać tak długo. Rzecz w tym, że realne użytkowanie, a scenariusz oszczędnego działania na baterii to dwie różne rzeczywistości. Nie znaczy to, że ThinkPad P43s pod tym względem zawodzi. Wręcz przeciwnie.
Przy jasności ekranu obniżonej do połowy (nadal wystarczająco jasnym, by swobodnie pracować nawet w dość dobrze oświetlonym pomieszczeniu), z uruchomioną przeglądarką Chrome, w której przez cały czas, na jednej z ośmiu kart odtwarzana była muzyka ze Spotify, a na dwóch, aktywnie tworzone kolejne publikacje Lenovo ThinkPad P43s wytrzymał 7h i 22 minuty. To całkiem dobry wynik, oznaczający w praktyce większość dnia pracy bez podłączania komputera do ładowania.
Kultura pracy i temperatura
Gdyby był to zwyczajny ultrabook, to zapewne test pracy pod obciążeniem, aby sprawdzić jak laptop znosi zintensyfikowaną pracę, ograniczylibyśmy do 10-minutowego obciążenia lub mierząc parametry podczas pracy w całkiem nieźle symulującym typowe zadania PCMarku 10. To jednak jest stacja robocza. Niewielka, ale jednak.
Dlatego test kultury pracy i temperatury przeprowadziłem obciążając procesor za pomocą stress testu z Intel XTU. To darmowe narzędzie i każdy może je wykorzystać do takiego celu. Co ciekawe, procesor pracował bardzo stabilnie, pod pełnym obciążeniem utrzymując taktowanie na poziomie 3,9 GHz dla wszystkich rdzeni. Temperatura samego układu rosła wówczas (po godzinie obciążenia) do 82 stopni i od tego momentu właściwie już nie wzrastała. CPU jednocześnie nie throttlował, za co należą się Lenovo brawa.
Temperatura obudowy w trakcie pracy pod obciążeniem pozostawała w ryzach. Najcieplejsze punkty to oczywiście wylot powietrza (niestety znajdujący się z prawej strony, co oznacza, że wydmuchiwane powietrze ogrzewa dłoń operującą myszą, oraz okolice klawiszy E,D,F i R. Nietrudno zgadnąć gdzie znajduje się CPU. “Najcieplejsze” nie znaczy przy tym “gorące”. Pod obciążeniem temperatura obudowy we wspomnianych punktach wyniosła maksymalnie 41 stopni, co w zupełności jest wartością akceptowalną. Nieco cieplej jest od spodu, gdzie mniej więcej na środku z lekkim przesunięciem na lewo (CPU) zarejestrowaliśmy 44 stopnie. Nadal jest to daleko od wysokich wartości. Co ważne, ThinkPad P43s nie był przy tym bardzo głośny, chociaż do szczególnie cichych też nie należał.
Lenovo zdołało tak opracować całą konstrukcję laptopa, że w codziennych, zwykłych zadaniach ThinkPad P43s jest właściwie niesłyszalny. Natomiast gdy zostanie obciążony poważnymi zadaniami… cóż, zaczyna nieco hałasować, ale pozostaje w granicach zdrowego rozsądku. Szum tła w moim mieszkaniu (centrum Poznania) to około 34 dB. Lenovo ThinkPad P43s przekraczał go jedynie pod pełnym, długotrwałym obciążeniem osiągając chwilami 48 dB. To, na szczęście, nigdy nie trwało długo. Sam dźwięk układu chłodzenia jest także dość jednostajny, nie słychać denerwującego szarpania i nie ma tendencji do wchodzenia na wysokie rejestry. Piszczenia cewek nie stwierdzono.
Podsumowanie – zabierz pracę w podróż
Czy ThinkPad P43s to dobry laptop? Tak, ważne jednak kto go wybiera. To urządzenie ma bowiem bardzo konkretną grupę odbiorców docelowych. Jeśli jesteś, drogi czytelniku, grafikiem, który nieraz musi efekty swojej pracy pokazać komuś na żywo, być może też wprowadzać poprawki do projektu na żywo, przy zlecającym – to może być sprzęt dla ciebie.
ThinkPad P43s powinien zadowolić także osoby potrzebujące lekkiego, biznesowego laptopa o wydajności (zwłaszcza 3D) zdecydowanie wykraczającej poza możliwości układów zintegrowanych. Quadro P520 sprawdzi się np. przy pracy z materiałem wideo. Połączenie go z wydajnym, chociaż energooszczędnym CPU Intela daje bardzo uniwersalny duet.
Ostatecznie ThinkPad P43s to znakomity wybór dla podróżujących profesjonalistów. Tak, to jest także efekt pewnego kompromisu, niemniej jednak warto go rozważyć jako alternatywę wobec większych, cięższych konstrukcji, które ograniczają mobilność pracowników kreatywnych. Bo to ewidentnie do nich Lenovo kieruje ten model.