Mark Zandi, główny ekonomista w Moody’s Analytics twierdzi, że prezydent Trump myli się twierdząc, że rywalizacja z Chinami nie przynosi strat USA.
Mark Zandi twierdzi, że Trump jest „mocno w błędzie”, twierdząc, że wojna handlowa nie zaszkodziła amerykańskiej gospodarce. Zdaniem analityka, skutki wojny handlowej obejmują wiele dziedzin m.in. transport.
Prezydent Donald Trump oświadczył ostatnio, że wojna handlowa USA z Chinami miała jak dotąd niewielki wpływ na amerykańską gospodarkę. Prezydent Stanów Zjednoczonych wyraził tę opinię w swoim stylu, czyli na Twitterze, twierdząc, że USA „wygrywają znacząco z Chinami”, dodając, że „ceny dla nas nie wzrosły, a w niektórych przypadkach nawet spadły”. Rzecz w tym, że prezydent, że to ujmę delikatnie, raczy mijać się z prawdą. Tak przynajmniej twierdzi główny ekonomista w Moody’s.
We are winning, big time, against China. Companies & jobs are fleeing. Prices to us have not gone up, and in some cases, have come down. China is not our problem, though Hong Kong is not helping. Our problem is with the Fed. Raised too much & too fast. Now too slow to cut….
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) August 14, 2019
Według Marka Zandiego, który dość często wypowiada się raczej krytycznie o poczynaniach republikańskiego prezydenta, „koszty gospodarcze rosną” w USA. Zdaniem ekonomisty, jeżeli prezydent Trump będzie kontynuował swoje groźby celne, skutkowałoby to kosztami w wysokości 100 miliardów dolarów, które ostatecznie poniosą amerykańskie firmy i konsumenci w przyszłym roku.
„Argumentowanie, że nie powoduje to szkód ekonomicznych, jest po prostu błędne”, Zandi powiedział w czwartek w CNBC. „To pół procent PKB, to około połowa obniżki podatków, którą Amerykanie otrzymali w zeszłym roku” – powiedział ekonomista.
Zdaniem ekonomisty z Moody’s, Trump prawdopodobnie zda sobie, prędzej czy później sprawę, że twarde stanowisko wobec Chin w wojnie handlowej po prostu nie działa, więc będzie szukał wyjść z trudnej sytuacji. Być może pewną oznaką tego ostudzenia jest złagodzenie tonu, które widzieliśmy na początku lata, jednak aktualna sytuacja zdaje się wskazywać na to iż Donald Trump będzie odgrzewał konflikt. Zandi całkiem słusznie zresztą wskazuje na strategię „przeczekania” jaką stosują Chiny.
„Gdybym był prezydentem Xi, siedziałbym tutaj i myślał:„ Cóż, są pewne szanse, że ten prezydent nie będzie prezydentem… za półtora roku i być może będę miał do czynienia z kimś innym ”.
Jedno, na co ekonomista nie wskazuje, a co może być istotnym czynnikiem w strategii „przeczekania Trumpa” jest możliwość reelekcji republikańskiego prezydenta m.in. dzięki konfliktowi, który sam pobudza. Prezydenci, którzy rozpoczynali wojnę w swojej pierwszej kadencji zwykle byli wybierani na drugą kadencję. Zasada ta nie musi jednak dotyczyć konfliktu ekonomicznego.
Wojna na cła już odbiła się na nastrojach biznesowych. Zandi powiedział, że „(…) na całym świecie … wydatki inwestycyjne są płaskie od czasu rozpoczęcia wojny handlowej około rok temu”. Przewiduje, że to negatywne znajwisko będzie prawdopodobnie wkrótce także na rynku pracy.
„Spowolnienie zaczyna się pojawiać w miejscach takich jak produkcja, transport, dystrybucja” – powiedział. „Jeśli dojdzie do przeniesienia na inne firmy i sektory gospodarki to zaczną one redukować zatrudnianie, bezrobocie zacznie rosnąć. To jest recesja”.
Niestety, ekonomista z Moody’s ma na poparcie swoich twierdzeń twarde dane. Porównując dane dotyczące liczby miejsc pracy w 2018 r. z aktualnie dostępnymi z 2019 r., Zandi stwierdził, że: „W ubiegłym roku średni miesięczny wzrost zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych sięgał niemal 225 000 … w ciągu ostatnich trzech do sześciu miesięcy, wzrost zatrudnienia wynosi 140 000 miesięcznie.” Dodał także, że jeśli wzrost zatrudnienia spadnie poniżej 100 000 miesięcznie bezrobocie zacznie rosnąć.
Warto przy tym dodać, że ewentualna recesja w USA może, ba, niemal na pewno odbije się na gospodarkach państw innych regionów świata, w tym Unii Europejskiej. Czy my, w Polsce, mamy się czego obawiać? Trudno wyrokować, ale tąpnięcia na amerykańskiej giełdzie, niepewna sytuacja na rynku, z pewnością zmusi amerykańskie firmy do ograniczenia inwestycji zagranicznych. Najlepsze dla wszystkich, tak dla USA, Chin czy UE, byłoby zakończenie wojny handlowej między dwoma gigantami z zachodniej i wschodniej hemisfery.