“O zdrowiu na Home Office i nie tylko” z Marcinem Maciejewskim, właścicielem i założycielem salonów Magic Thai Spa, o tym, co masaż tajski może dać przepracowanym osobom z branży IT.
O pracy zdalnej powiedziano już bardzo wiele. Głównie jednak w kontekście sprzętu, wideokonferencji, organizacji przedsiębiorstw. Mało jednak mówi się o aspekcie zdrowotnym. Jak się okazuje, czas spędzany przed komputerem w domu, potrafi być jeszcze gorszy dla zdrowia niż ten w biurze.
Każdy chyba słyszał pojęcie „ergonomiczne stanowisko pracy”. Pojawia się ono chociażby podczas, traktowanych na ogół jak przykry obowiązek, szkoleń BHP. Wiem zatem jak takie stanowisko powinno wyglądać. I o ile takie które znajdziemy w przestrzeniach biurowych czasem rzeczywiście spełniają te wymogi, o tyle już domowe realia są całkiem inne. Niech pierwszy rzuci myszką bezprzewodowa ten, kto nigdy nie pracował z kanapy na Home office. Tyle tylko że kanapa nie jest właściwym miejscem do wielogodzinnej pracy. Pozory wie może wydawać się wygodna, jednak wielkość laptopów ich budowa sprawia, że pracując z kanapy zwykle albo będziemy się garbić, trzymając laptopa po prostu na kolanach, albo, półleżąc, będziemy obciążać szyje i kark. Stół w kuchni też nie zawsze jest dobrym pomysłem. Zwykle zbyt niski, z towarzyszącymi mu krzesłami bez możliwości regulacji wysokości, niemal zawsze też bez podparcia lędźwiowej części kręgosłupa.
O tych właśnie mniej oczywistych efektach przejścia na home office rozmawiam w krótkiej serii artykułów “O zdrowiu na Home Office i nie tylko” z Marcinem Maciejewskim, właścicielem i założycielem Warszawskich salonów Magic Thai Spa. W pierwszym artykule rozmawiamy o działaniu firmy w czasie pandemii, ale i o tym, co może dać przepracowanym osobom z branży IT.
Zacznijmy od sprawy podstawowej, zanim przejdziemy do treści związanej bezpośrednio ze zdrowiem. Skąd pomysł na ten biznes?
Z pasji. Inspiracją oczywiście były podróże. Miałem okazję zobaczyć niemały kawałek świata i będąc w Tajlandii doświadczyłem tego, czym jest masaż tajski. To było coś nowego. Będąc 8 lat temu w Tajlandii, korzystałem z tego codziennie i po prostu nie wyobrażałem sobie dnia bez tej możliwości. Gdy miałem już wracać do Polski, uznałem, że zabiorę część tej magii ze sobą. W ciągu ostatniego tygodnia rozmawiałem z osobą, która przez wiele dni wcześniej wykonywała te zabiegi na mnie. Ustaliliśmy wspólnie, że spróbujemy nowego biznesu w Polsce. To zresztą wymagało od tej osoby wielkiego zaufania. Zaczynaliśmy tu w Polsce, w Warszawie, dość skromnie. Początkowo personel to były ledwie dwie osoby. Dziś to około 50 osób w 4 lokalach w Warszawie. Chociaż powinniśmy już mieć około 100 osób, takie mamy zapotrzebowanie, tyle tylko, że obecnie trudno jest sprowadzać zagranicznych pracowników.
Pandemia utrudniła proces?
Nie tylko ona. To też kwestia decyzji podejmowanych przez Polskę na arenie międzynarodowej. Tajlandia jest kulturowo bardzo od Polski odległa i, z racji tego dystansu, trafiła do ministerialnego “worka” o ograniczaniu wiz. Walczymy jednak jak możemy by móc sprowadzać naszych pracowników do Polski. Bo tu trzeba zaznaczyć, że cały personel zajmujący się bezpośrednio masażami mamy wyłącznie z Tajlandii. Działamy wspólnie z ambasadą Tajlandii w Polsce, zresztą jej pracownicy są częstymi gośćmi u nas.
Do tematu firmy, personelu i sprowadzania pracowników z Tajlandii jeszcze wrócimy w kolejnym artykule. Tymczasem skupmy się na temacie masaży i… pandemii. Pandemia zmusiła nas do pracy z domu, zwłaszcza w przypadku branży IT. Warunki pracy z domu zwykle zbyt ergonomiczne nie są. To oczywiście rodzi różnorakie problemy. Pytanie – czy później trafiają one do was? Czy zauważyliście wzrost popytu w czasie pandemii?
Akurat branża IT, o której wspominasz, rzeczywiście sobie nas upodobała znacznie wcześniej, jeszcze przed pandemią. Odwiedza nas sporo istotnych osób z polskiego biznesu IT. Jednak, gdy przyszła pandemia, w początkowym okresie nastąpił lockdown, a więc my też musieliśmy się zamknąć. Byliśmy zamknięci aż do 6 czerwca. Pytasz o wpływ na popyt – od połowy kwietnia 2020 byliśmy dosłownie bombardowani telefonami od klientów. Wróciły wcześniejsze problemy związane z postawą podczas pracy, pojawiły się nowe. Był widoczny też wpływ ograniczonego ruchu.
Prawda, wówczas nie można było wyjść, musiał być jakiś poważny powód. Dla mnie był to pies.
Ten brak ruchu odbijał się na zdrowiu. To było widać znakomicie. Ludzie mieli świadomość, że salon jest zamknięty, ale pytali o opcję wyjazdową. Nigdy nie realizowaliśmy tego w ten sposób.
Dlaczego?
To złożona logistyka, bo raz, że musimy wówczas przewieźć naprawdę sporo wyposażenia, nie tylko masażystkę lub masażystę. Materac odpowiedniej twardości, olejki itd. Z racji dużej liczby takich zamówień potrzebowalibyśmy też dużej liczby samochodów i kierowców. To duże utrudnienie i niemała inwestycja.
Od 6 czerwca działaliśmy już normalnie. Skonsultowaliśmy się z prawnikiem, by jednocześnie udało się naszą działalność umieścić niejako w pewnym koszyku. Dla wielu osób pierwszym skojarzeniem będą usługi kosmetyczne, ale to nie jest prawda. Masaż tajski jest zaliczany do masaży rehabilitacyjnych. To nie jest chwila relaksu i odpoczynku, bez czegokolwiek więcej. Masaż tajski jest inny.
Dlaczego, czym się to objawia i przede wszystkim – czy może on wpływać na kondycję osób pracujących na home office, czy też w biurze, w niezbyt wygodnej pozycji?
Przede wszystkim Tajowie uważają tę formę masażu za formę terapii. Idą na masaż, gdy coś im dolega. To jest trochę jak “lekarz pierwszego kontaktu”. Dlatego też mogliśmy dokonać rejestracji w KIF (Krajowa Izba Fizjoterapeutów), dostaliśmy wszystkie niezbędne dokumenty potwierdzające to, co wiemy od dawna – że to jest forma rehabilitacji. I tu ważna rzecz – nie zawsze rehabilitacja oznacza np. naprawianie czegoś po złamaniach. Może mieć inny charakter.
Odnośnie wzrostu zainteresowania podczas pandemii – początek to był raczej strach przed wychodzeniem z domu. Jak każda branża chyba, odczuliśmy spadek na samym początku. Potem przyszedł lockdown. Gdy tylko się otworzyliśmy, wrócili stali klienci. Oni wiedzieli, że my i tak pracujemy w reżimie sanitarnym, bez względu na to czy trwa pandemia czy nie. Tak u nas było od początku i jest nadal. Obecnie cały nasz personel jest zaszczepiony przeciw COVID.
Z czasem ten początkowy strach chyba zaczął przemijać. Najpierw w innych miejscach, bo nasza branża w krajach Dalekiego Wschodu, zwłaszcza w Chinach, zaczęła nagle zauważać ciekawe zjawisko – większą liczbę klientów niż przed pandemią. Ten wzrost miał dwa motory napędowe: dla klientów, którzy korzystali z tych usług wcześniej, ponowne otwarcie branży było ważne, bo masaż tajski po prostu wpływał pozytywnie na wiele rzeczy: zdrowie, koncentrację, ogólne samopoczucie.
To samo zauważyliśmy tutaj, w Polsce. Ludzie zaczęli wracać. To wynika z prostego faktu – najlepszy nawet masaż nie zapewnia efektów trwających bardzo długo. Po jakimś czasie, w wyniku złych nawyków, chociażby tych związanych z postawa przy pracy, problemy zaczną wracać. To proces, który trzeba powtarzać.
I tu chyba dochodzimy do sedna – czyli charakterystyki masażu tajskiego jako formy fizjoterapii. Jesteśmy przecież w Warszawie, w miejscu gdzie jest wielka liczba biur, jeszcze większa natomiast pracujących w nich, często więcej niż powinni, ludzi. W jaki sposób ten zapracowany, zabiegany, często też zestresowany człowiek pracujący w warszawskiej korporacji rzeczywiście skorzysta na takim zabiegu jak masaż tajski?
Można chodzić na siłownię. Aktywny wypoczynek jest uważany za zdrowy. Jednak, mimo iż rzeczywiście jest to zdrowe, to przytrafiają się kontuzje. Masaż jest natomiast inną formą zadbania o siebie. Nie zastępczą wobec ruchu czy zdrowych nawyków, ale uzupełnieniem. W przeciwieństwie do części innych form masażu, masaż tajski to aktywna praca na mięśniach. W trakcie docieramy nawet do głębokich partii mięśni. Dlatego ta forma masażu może w trakcie zaboleć. Po masażu można mieć zbliżone wrażenie do tego, które znamy z powrotu do aktywności fizycznej po długim czasie leniuchowania. Kiedy to jednak ustępuje, okazuje się, że np. wzrosła giętkość, a różne bóle lub zesztywnienia po prostu zniknęły.
Masaż tajski to też kilka rodzajów, odmian: olejkowy, klasyczny, czyli taki z dźwigniami i blokadami…
Wciąż mówimy o masażu, nie o sztuce walki, prawda?
Tak. Chociaż rzeczywiście te skojarzenia są dość słuszne, bo to zbliżone mechanizmy. W klasycznym masażu tajskim zresztą pewnym zaskoczeniem może być strój, bowiem nie jest to masaż wykonywany na nagim ciele, a w specjalnym stroju. Inaczej niż w masażu olejkowym, który jest dobry na początek, pozwala łagodniej wejść w cały proces.
Dla mnie to właśnie był początek owego procesu, bo po naszej rozmowie zostałem zaproszony właśnie na tajski masaż olejkowy. Jak wyjaśnił pan Marcin, to swoista “wersja light”, łagodniejsza niż odmiana klasyczna. Moje doświadczenie z taką formą, czy, prawdę mówiąc, jakąkolwiek formą masażu tajskiego było zerowe. Wiedziałem jednak, mniej więcej, czego się spodziewać. Przynajmniej tak sądziłem.
Zanim opiszę swoje wrażenia, nakreślę punkt startowy. Mam 37 lat i od przynajmniej 6 prowadzę mało aktywny tryb życia, przynajmniej jeśli chodzi o ruch. Jedyną aktywnością są dla mnie spacery z psem, często dość długie, bowiem ważąca ledwie 9 kg Toffie ma potrzeby w tym względzie nieadekwatne do jej gabarytów. W czerwcu tego roku wróciłem na krótko do biegania. Pracuję dużo, siedząc, nie zawsze w ergonomicznym otoczeniu. Niby nic mnie szczególnie nie bolało, ale od lat czułem się zesztywniały i mało sprawny. Mogę więc idealnie służyć za model w tym swoistym badaniu.
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę to… skojarzenie z basenami w drogich hotelach. Zapewne kojarzysz, drogi czytelniku, zapach świeżo umytych, zdezynfekowanych powierzchni i, jednocześnie, różnego rodzaju środków zapachowych mających to “przykryć”. Skojarzenie to pogłębia fakt, że w przebieralni mamy do dyspozycji szafeczkę, ale całość ma bardzo prostą, prywatną formę – inaczej niż na publicznie dostępnych basenach. Inny jest też wystrój (ale o nim więcej w następnym artykule) – dużo elementów drewnianych, budzących skojarzenie z czymś ciepłym, naturalnym i miłym.
Samo pomieszczenie do masażu jest duże, przestronne. Przed przystąpieniem do całej procedury wypełniłem stosowny formularz związany z moim stanem zdrowia, ale też określając na skali np. intensywność masażu. I tutaj naprawdę nie można się dać zwieść pozorom. Mieszkańcy, a przede wszystkim mieszkanki, Tajlandii to ludzie przy Europejczykach bardzo drobni. Jeśli wydaje się komuś, że wiąże się to z brakiem fizycznej siły, to, choćby celem zweryfikowania tego poglądu, proponuję skorzystać z masażu tajskiego wykonywanego przez profesjonalną masażystkę z tego egzotycznego kraju.
Z racji bariery językowej komunikacja odbywa się wyłącznie niemal w oparciu o gesty, ale to nie jest żadnym utrudnieniem. Właściwie nie jest nawet szczególnie konieczna, bo po prostu należy się poddać. Byłem zaskoczony siłą, jaka jest potrzebna masażystce do wykonywania pracy. Miejscami przypominało mi się, że pan Marcin rzeczywiście wspominał, że może nieco boleć i, jak się okazało, miał rację. To jednak ból, który ma coś wspólnego z tym doświadczanym np. podczas treningów siłowych – owszem, boli, ale nie mamy wrażenia, że jest to ból szkodliwy. Przeciwnie.
Pierwsze zaskoczenie dotyczące efektów po masażu przyszło szybciej niż sądziłem. Podnosząc się ze stołu miałem nieodparte wrażenie, że “coś jest nie tak, inaczej”. I, owszem, było, chociaż potrzebowałem kilkunastu minut, aby zrozumieć co. Charakterystyczne dla osób dużo pracujących w pozycji siedzącej, przed komputerem zesztywnienia, w karku i w lędźwiowym odcinku kręgosłupa to norma. Także i u mnie. Przyzwyczajamy się do nich tak mocno, że uznajemy za stan naturalny, lub zrzucamy winę na wiek. Tymczasem okazuje się, że ten problem da się usunąć wyjątkowo szybko. Może nie w 100%, może nie na długo, ale jednak. Najśmieszniejsze w tym jest chyba, że nie zdawałem sobie z owego zesztywnienia sprawy do chwili gdy zniknęło. Teraz wiem, że jest, że po niecałych dwóch tygodniach wróciło.
Pozostaje jeszcze subiektywne odczucie. Wychodząc czułem się po prostu dobrze. Autosugestia, efekt placebo? Być może. Jestem z natury sceptyczny, zwłaszcza wobec europejskiej fascynacji różnymi “mądrościami Wschodu”. W masażu tajskim coś jednak rzeczywiście jest – poważnej kontuzji z pewnością nie “wyleczy”, ale bez wątpienia może pomóc podnieść komfort codziennego funkcjonowania.
W następnym numerze kolejny artykuł z tej serii. Będziemy rozmawiali m.in. o specyfice sprowadzania pracowników spoza UE, różnicach kulturowych dotyczących pracy i o wychodzeniu wprost do klientów korporacyjnych.
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy:
Magic Thai Spa, ul. Pelikanów 14, 02-843 Warszawa
Tel.: +48 (22) 299 10 21