Opłata reprograficzna, zwana „podatkiem od smartfonów” powraca w wyroku sądu. Ceny elektroniki użytkowej w Polsce wzrosną?

Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, sąd okręgowy w Warszawie zadecydował, o konieczności odprowadzania opłaty reprograficznej od  urządzeń umożliwiających kopiowanie utworów.  W praktyce; smartonów, komputerów, laptopów czy tabletów. 

11 lat – długo, nawet jak na realia polskiego sądownictwa. W branży IT to kilka epok. Tyle jednak trwał proces, który ruszył w 2012 roku w wyniku pozwu, jaki  przeciwko firmie Sony wniosło Stowarzyszenie Artystów Wykonawców (SAWP). Wówczas organizacja domagała się, swoim zdaniem zaległej opłaty od urządzeń i nośników sprzedawanych między 2007 r. a 2010 r. Dziś, 11 lat po starcie procesu, żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości technologicznej i gdyby wyrok miał dotyczyć nośników, sprawa nie budziłaby kontrowersji.

Płyty CD i DVD w epoce powszechnie dostępnego streamingu wprawdzie nie zniknęły, ale znalazły swoją niszę w postaci formy nośnika treści dla bardziej wymagających użytkowników. Dlatego też w wyroku sądu najważniejsze jest co innego; objęcie opłatą urządzeń, które nie mieszczą się w rozporządzeniu ministra kultury i dziedzictwa narodowego.

Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował, że twórcom (a w praktyce: organizacjom zbiorowego zarządzania) należy się opłata od „wszystkich urządzeń zdolnych do pozyskiwania kopii w ramach własnego użytku osobistego”. To natomiast oznacza, że opłacie podlegać mają smartfony, ale też komputery, laptopy i tablety.

Na szczęście w Polsce nie działa prawo precedensu, a Sony zapowiedziało odwołanie się do wyższej instancji. Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna: „ukształtowanie się linii orzeczniczej uwzględniającej tę argumentację oznaczałoby w praktyce, że do organizacji zbiorowego zarządzania wpływałoby rocznie nawet kilkaset milionów złotych więcej. Wcześniej jednak spór musi się doczekać rozstrzygnięcia w II instancji”.

O opłacie reprograficznej pisaliśmy wielokrotnie, gdy szykowano zmianę zapisów ustawy. Wówczas też bardzo silnie przeciwko planowanym zmianom wypowiedzieli się importerzy i dystrybutorzy sprzętu, który miałby zostać objęty nowym zapisem w ustawie. Nietrudno zrozumieć dlaczego. Otóż oznaczać to będzie wyższe ceny urządzeń, co przy łatwości sprowadzania przez odbiorcę indywidualnego sprzętu zza granicy,  oznaczać będzie spadek sprzedaży, a w konsekwencji także i zysków. Dobrze, aby decydenci polityczni pamiętali, że taki scenariusz zredukuje także wpływy do budżetu.