Polska wśród liderów żądań rządowych o dane użytkowników. Nowy raport Surfshark ujawnia skalę problemu

Pamiętacie te czasy, kiedy jako użytkownicy internetu mieliśmy poczucie anonimowości? Jeśli macie je nadal, to może zweryfikujcie ów pogląd.
Prywatność użytkowników internetu staje się coraz bardziej iluzoryczna. Z najnowszego raportu przygotowanego przez firmę Surfshark wynika, że liczba żądań o dane użytkowników kierowanych przez rządy do największych firm technologicznych nie tylko stale rośnie, ale osiąga już niespotykane wcześniej poziomy. Co więcej, Polska – obok największych państw świata – znalazła się w ścisłej czołówce krajów, które najczęściej występują z tego typu żądaniami. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców nasz kraj zajął ósme miejsce na świecie. Dla wielu może to być zaskoczeniem, ale dane nie pozostawiają wątpliwości – skala inwigilacji cyfrowej, także w Europie Środkowo-Wschodniej, przybiera na sile.
Raport Surfshark analizuje ponad dekadę zbierania danych, od 2013 roku do połowy 2024 roku. W tym czasie liczba kont użytkowników, których dane były przedmiotem wniosków rządowych, wzrosła z niespełna 300 tysięcy rocznie do ponad 2 milionów. Już tylko w pierwszej połowie 2024 roku złożono tyle wniosków, że prognozy mówią o kolejnym rekordowym roku. Co istotne, aż 55% wszystkich zgłoszeń pochodziło ze Stanów Zjednoczonych i państw Unii Europejskiej – co pokazuje, że problem dotyczy nie krajów autorytarnych, lecz również rozwiniętych demokracji.
Najczęstszym celem żądań są cztery globalne firmy technologiczne: Meta, Google, Microsoft i Apple. Pierwsze dwie z nich odpowiadają łącznie za ponad 80% wszystkich przypadków udostępnienia danych – co nie dziwi, biorąc pod uwagę skalę ich usług i liczby użytkowników. Warto zauważyć, że Apple, które często podkreśla swoje zaangażowanie w ochronę prywatności, znalazło się na ostatnim miejscu, udostępniając dane jedynie w 8% przypadków.
W kontekście Europy Środkowo-Wschodniej szczególnie uderzające są dane dotyczące Polski. Nasz kraj znalazł się w światowej czołówce pod względem liczby kont objętych wnioskami w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców – to aż 530 kont na 100 tys. osób, co oznacza, że polskie władze wnioskowały o dane dotyczące ponad 205 tysięcy kont.

Polska znalazła się w gronie krajów z wynikami powyżej 200 zgłoszeń na 100 tys. obywateli. To czyni nas światową czołówką. Warto zauważyć, że badanie przypadało na lata 2013 – 2024 (fot. Surfshark)
Polska w regionie zdecydowanie wyróżnia się na tle sąsiadów. Dla porównania: Węgry zgłosiły zapytania dotyczące 199 kont na 100 tys. mieszkańców, a Bośnia i Hercegowina – 183. Oznacza to, że poziom zainteresowania polskich instytucji danymi użytkowników internetu jest znacznie wyższy niż w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. W regionie wyprzedzają nas jedynie państwa zachodnioeuropejskie o znacznie dłuższej historii aktywności w zakresie cyfrowego nadzoru, jak Niemcy, Wielka Brytania, Francja czy Austria.
Czy to dobrze czy źle? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Z jednej strony, nikt nie lubi być inwigilowany, a dbałość o prywatność jest jednym z czynników różniących kraje zachodnich demokracji (przynajmniej narracyjnie), od wschodnich satrapii. Z drugiej jednak strony, nasz region znajduje się pod szczególną presją ze względu na aktywność rosyjskiego/białoruskiego (nie żeby dziś była to wyraźna różnica) wywiadu. Pojawia się tym samym problem: bezpieczeństwo czy prywatność? Jak sądzę, nie ma na to dobrej odpowiedzi.