Pracownicy czołowych firm naciskają na rzeczywiste wycofanie się z Rosji.
Chociaż wiele firm zadeklarowało wycofanie się z rynku rosyjskiego, co jest składową częścią sankcji nałożonych na kraj Putina, to wiele z nich robi co może, by poprzestać na deklaracjach.
Jeśli spojrzymy na mapy – Rosja to olbrzymi obszar, zajmujący znaczną część Eurazji. Jako rynek jednakże, Rosja wcale gigantem nie jest. Dla wielu firm technologicznych działających globalnie, rynek Federacji Rosyjskiej to ledwie kilka procent globalnych przychodów, rzecz niemal pomijalna. Niemal, bo przecież trzeba zrobić dobre wyniki kwartalne. Wśród firm, które zadeklarowały wycofanie się z rosyjskiego rynku, ale de facto na nim pozostają, jest kilku gigantów technologicznych. Niestety, część z nich, zamiast powiedzieć wprost „zależy nam wyłącznie na zysku, musimy wykazać się przed akcjonariuszami, do sankcji dołączymy tylko gdy zmusi nas do tego prawo” woli zasłaniać się argumentami, które są Elbrusem hipokryzji.
Żal ludności cywilnej – tej rosyjskiej
Spośród firm, które deklarują dołączenie do sankcji, szczególnie żenujące jest tłumaczenie niemieckiej firmy SAP. Gigant oprogramowania dla firm i instytucji twierdzi bowiem, że robi wszystko z wytycznymi rządu, a nawet wykracza poza nie, a przy tym odpowiada na krytykę pozostawienia usług w Rosji argumentem o humanitarnej konieczności by sankcje nie dotknęły „szpitali, infrastruktury cywilnej i łańcuchów dostaw żywności”. Władze firmy z Walldorfu zdają się zapominać, że to właśnie szpitale, infrastruktura cywilna i łańcuchy dostaw, w tym żywności, są obecnie celem działań rosyjskiej armii na Ukrainie. Argument o tym, że sankcje mogłyby dotknąć zwykłych cywili jest absurdalny: oczywiście, że by mogły. Ba, oczywiście, że powinny! Chociaż różne badania z ostatniego miesiąca wahają się w ocenie skali zjawiska, pozostają absolutnie zgodne, że zdecydowana większość Rosjan napaść na Ukrainę popiera. Słupki poparcia dla, pełniącego rolę prezydenta, byłego kagiebisty, od dawna nie były tak wysokie. Więc tak, drogie SAP, sankcje powinny dotknąć ludność cywilną w Rosji. O to w sankcjach chodzi – nie tylko by utrudnić funkcjonowanie gospodarki, ale też wywołać niezadowolenie społeczne z pogarszających się warunków życia.
Wicepremier Ukrainy Mychajło Fiodorow, jeden z czołowych działaczy na rzecz blokady cyfrowej Rosji, powiedział, że Rosja już odczuła wpływ niektórych firm technologicznych, takich jak twórcy płatności cyfrowych i narzędzi do tworzenia stron internetowych. Zespół Fiodorowa powiedział w zeszłym tygodniu, że „ogromna liczba” rosyjskich organizacji ma kontrakty na oprogramowanie SAP, wśród nich są czołowe firmy energetyczne. Fiodorow powiedział tweecie, powołując się na rozmowę z prezesem SAP Christianem Kleinem, że firma „stopniowo przestanie wspierać” produkty w Rosji. Dzień wcześniej SAP poinformował, że zamyka rosyjską działalność w chmurze. SAP powiedział również, że ponieważ niektórzy klienci mają zainstalowane oprogramowanie na swoich maszynach, mogą nadal z niego korzystać niezależnie od decyzji firmy o nieudzielaniu wsparcia
Bardzo podobnie do SAP, tłumaczy się Microsoft. Wprawdzie firma oficjalnie sprzedaż w Rosji wstrzymała… ale nie do końca. Na apel prezydenta Ukrainy odpowiedział ostatnio Brad Smith, podając, że firma z Redmond będzie nadal prowadziła interesy w Rosji, oczywiście z wyłączeniem podmiotów wskazanych jako cel sankcji. Ponownie pojawił się argument o „szkołach i szpitalach”.
„Pozbawienie tych instytucji aktualizacji oprogramowania i usług może zagrozić zdrowiu i bezpieczeństwu niewinnych cywilów, w tym dzieci i osób starszych” – powiedział Smith w liście skierowanym do prezydenta Ukrainy, z 14 marca, który ujawnił Reuters. Jednocześnie poinformował, że Microsoft prowadzi rozmowy z rządami USA, Wielkiej Brytanii i władzami UE, czy „wstrzymać wszelkie bieżące usługi i wsparcie” w Rosji i czy będzie to działać „w zgodzie z ich sankcjami i innymi celami gospodarczymi”.
Wygląda więc na to, że w przypadku Microsoftu „piłka pozostaje w grze”. Niemniej jednak argument o „szkołach i szpitalach” jest bardzo naciągany. Ta biznesowa hipokryzja, zarówno SAP, jak i Microsoftu, nie pozostała bez odzewu wśród pracowników obu firm. Część zespołów Microsoftu i SAP wezwały kierownictwo do całkowitego wycofania się z Rosji po inwazji na Ukrainę, na wewnętrznych forach dyskusyjnych. Wezwania szły znacznie dalej niż obecna postawa firm – domagano się m.in. zakończenia sprzedaży i rezygnacji z obsługi nowych klientów, zawieszenia wszelkich transakcji w Rosji – także tego, które może służyć do koordynowania sprzedaży, łańcuchów dostaw i siły roboczej.
Pracownicy „wyjaśniają” prezesa
Czy takie protesty pracowników mają sens? Jak pokazuje historia z IBM – tak. W „Big Blue” setki pracowników skrytykowało reakcję firmy na rosyjską inwazję. Reakcja ta była, niestety, wyjątkowo charakterystyczna dla wielu firm w pierwszych dniach wojny – unikanie jednoznacznego potępienia inwazji, nienazywanie stron, a nawet unikanie jak ognia słowa „wojna”. Większość firm jednak dość szybko zreflektowała się, że taka postawa nie jest dobrze odbierana. Większość, bo nie IBM. Dyrektor generalny firmy, Arvind Krishna, podczas rozmowy z pracownikami 2 marca (a więc niemal tydzień po rozpoczęciu inwazji) powiedział, że IBM nie opowiadał się po żadnej ze stron. W komunikacie publicznym skierowanym do pracowników poprzedniego dnia, IBM odniósł się do tego, co określił jako „pogarszająca się sytuacja Ukrainy i Rosji”.
Jeden z komentarzy na wewnętrznym forum dyskusyjnym wezwał dyrektora generalnego do przeczytania książki o pracy IBM podczas Holokaustu, opisującej, jak firma m.in. zaprojektowała maszyny do kart perforowanych, których nazistowskie Niemcy używały do śledzenia Żydów: „Przemyśl uważnie i postępuj właściwie – pociągnij IBM i IBMers (red. pracowników IBM) z Rosji poza Rosję” – napisał pracownik. W odpowiedzi na oburzenie Krishna ogłosił w poście z 3 marca zawieszenie sprzedaży w Rosji i potępił „rosyjską wojnę na Ukrainie”. 7 marca poszedł dalej, mówiąc, że IBM zawiesił „wszelkie interesy” w Rosji. Nacisk pracowników dał tu jakiś skutek. Rzecznik IBM powiedział 24 marca, że zawieszenie działalności oznacza, że firma nie dostarcza już „towarów, części, oprogramowania, usług, doradztwa i technologii” nigdzie na świecie rosyjskim klientom. Firma oczywiście utrzymuje usługi dla aktualnych klientów w Rosji, nie prowadzi jednak sprzedaży do nowych podmiotów.
Wyszli czy zostają?
Zarówno SAP, jak i IBM czy Microsoft nie wykluczyły dalszego wycofywania swoich operacji z Rosji. Na tę chwilę pracownicy tych firm w Rosji otrzymują wynagrodzenie i mają dostęp do narzędzi w miejscu pracy. Jak podaje Reuters, lokalne numery telefonów wszystkich trzech firm są aktywne.
Oczywiście, nagłe, z dnia-na-dzień zwinięcie biznesu z jakiegoś rynku nie jest łatwe, do tego bywa kosztowne. Nie mówimy tu jednak o zasobnym rynku niemieckim, amerykańskim czy japońskim. W obszarze nowoczesnych technologii Rosja, przy całym jej terytorialnym ogromie, pozostawała rynkiem stosunkowo niewielkim. Wiele firm definitywnie opuściło Rosję i zamknęło nie tylko swoje biura, ale i zakończyło wszelkie operacje w kraju Putina. Znakomitą postawą wykazało się np. Accenture, a wśród szefów czołowych firm IT wyróżnił się CEO i założyciel Dell Technologies.