RECENZJA: Lenovo ThinkPad P15s, solidny 15,6-calowy laptop do codziennej pracy z procesorem Intel Core i7-10610U, który można z powodzeniem określić mianem “mobilnej stacji roboczej entry-level”
Lenovo ThinkPad P15s, a więc bohater dzisiejszej recenzji, to solidny komputer, który można z powodzeniem określić mianem “mobilnej stacji roboczej entry-level”. W praktyce jest to bardzo funkcjonalny, 15,6-calowy laptop o zrównoważonej wydajności i mobilności.
ThinkPad. Bez patrzenia na zdjęcia, już wiesz jak wygląda testowany dziś komputer. Mogłeś, drogi czytelniku, nigdy nie widzieć modelu ThinkPad P15s, ale ogólna stylistyka produktów z tej linii jest z nami od tak dawna, że zna ją każdy. Czego by o niej nie mówić – jest ponadczasowa. Tak też jest z modelem, który wpadł w moje ręce. P15s jest jedną z tych maszyn, które idealnie wpisują się w jedną, dość wąską kategorię laptopów: służących do codziennej pracy dla osób, które wprawdzie nie zajmują się przede wszystkim ciężkimi projektami graficznymi i 3D, ale nieraz muszą taki projekt chociaż otworzyć. Ich główne zadania raczej obejmują typową pracę biurową, jednak czasami muszą na chwilę “wejść w buty” projektanta, grafika czy architekta – przynajmniej częściowo.
Przynależność modelu ThinkPad P15s do linii P, a więc mobilnych stacji roboczych, jest, w pewnym stopniu, dyskusyjna. Znajdujący się wewnątrz CPU jest układem klasy U, a grafika to w najlepszym razie układ klasy profesjonalnego entry-level. Słowem – jest to konfiguracja silniejsza niż przeciętny laptop do pracy, ale pełnoprawną stacją roboczą nazwać go po prostu nie można.
ThinkPad P15s z zewnątrz
Miłośnicy cienkich, lekkich, finezyjnych designersko konstrukcji, powinni spojrzeć raczej w stronę innych maszyn. Tu jest klasycznie do bólu. Czarna, matowa obudowa o charakterystycznej, kanciastej bryle, nie jest może specjalnie innowacyjna czy przyciągająca wzrok. Jest natomiast wyjątkowo solidna. W końcu przynależność do rodziny ThinkPad zobowiązuje.
“Czy my się aby nie znamy?” – rzuciłem w stronę P15s gdy tylko wypakowałem go z kartonu. Nie, oczywiście, nie oczekiwałem odpowiedzi. Znajomość jednak jest długa, bowiem taką samą obudowę posiadał wcześniej ThinkPad T590 – solidny “koń roboczy” od Lenovo z 2019 roku. Jeśli znacie tamten model (lub P53s, również identyczny z zewnątrz), to P15s niczym was w swojej konstrukcji nie zaskoczy. Jest prosto, sztywno, solidnie i odrobinę nudno… chociaż, chyba, w tym najlepszym sensie.
Estetyka to może nie najlepsza strona ThinkPada P15s. Funkcjonalność natomiast – dokładnie odwrotnie. Ten 15,6-calowy laptop jest na tyle solidny, że nadrabia wszelkie niedostatki wizualne. Polecam zwrócić uwagę chociażby na zawiasy – grube, metalowe, doskonale trzymające ekran w wybranej przez użytkownika pozycji. Czy to banał? Niekoniecznie. Mając do czynienia z wieloma laptopami biznesowymi zauważyłem już dawno, że nawet w segmencie średnim nie jest to oczywistość, a chyba nią być powinna. Lenovo, po raz kolejny, zrobiła znakomicie wykonany komputer, oddający to, czym jest laptop biznesowy.
W kwestii wyposażenia w porty Lenovo ThinkPad P15s nie idzie na kompromisy. Na lewej krawędzi znajdziemy: 1 x USB C 3.2 Gen 1, 1 x Thunderbolt 3, miniEthernet/Docking port, 1 x USB A 3.0, 1 x HDMI, 1 x 3.5-mm audio jack (combo) oraz czytnik kart microSD.
Z prawej strony znajdziemy natomiast czytnik kart Smartcard, 1 x USB A 3.0, 1 x RJ 45 Ethernet i gniazdo blokady Kensington.
Jeśli miałbym się więc do czegoś przyczepić, to byłby to brak pełnowymiarowego czytnika kart pamięci.
ThinkPad P15s wewnątrz
Konfiguracja, którą dostałem do testów jest, przyznaję, dość silna. Opiera się o procesor Intel Core 10 generacji, konkretnie model Core i7-10610U. Ten 4-rdzeniowy, 8-wątkowy układ wyposażony w 8 MB pamięci cache i cechujący się TDP na poziomie 15W, jest jednostką zgodną z Intel vPro, dlatego znajdziemy go głównie w maszynach biznesowych. Wydajnościowo jest jednak w pełni odpowiadający “konsumenckiemu” Core i7-10510U. Różni go jedynie obsługa vPro. I tak – CPU-Z nieco się tu gubi ;)
Konfigurację w testowanej paszynie uzupełnia 16 GB pamięci RAM oraz nośnik SSD M.2 PCIe NVMe produkcji XYZ.
To, co ma stawiać ThinkPada P15s w roli mobilnej stacji roboczej to układ graficzny – NVIDIA Quadro P520. “Ma stawiać”, bo sama nazwa “Quadro” sugerowałaby układ świetnie nadający się do zadań profesjonalnych, a więc pracy z AutoCAD czy 3DSMax. Do takiej roli P520 nadaje się równie dobrze, co GeForce MX150 do gier. W tym stwierdzeniu na ma przesady, bowiem konfiguracyjnie to właśnie MX150 jest najbliższy P520 spośród kart konsumenckich. Jest to więc układ już niemłody, korzystający z mocno już leciwej architektury Pascal. Dwa lata temu został już zastąpiony znacznie silniejszym Quadro T500, jednak nadal można znaleźć go w niektórych nowych konstrukcjach, w których GPU nie ma grać pierwszych skrzypiec.
Warto jednak oddać mu to, że cechuje go niski pobór prądu, rozsądne temperatury pracy i wydajność wyższa niż zintegrowanego iGPU obecnego w procesorze 10 generacji. “Integry” Intela z generacji 11 Core natomiast przejeżdżają się po nim niczym Hiszpanie po naszej reprezentacji na Euro.
Warto zwrócić uwagę iż Lenovo nie podeszło po macoszemu do kwestii komunikacji sieciowej, co niestety czasem miewa miejsce, nawet w laptopach dla biznesu. Mamy tu więc wydajny układ sieciowy LAN Intel I219-V gBE (10/100/1000/2500/5000 Mbps), a za łączność bezprzewodową odpowiada karta Intel Wi-Fi 6 AX201. ThinkPad P15s wspiera też Bluetooth w wersji 5.1. Ale to nie wszystko. Lenovo w testowanej konfiguracji nie poskąpiło nawet modemu XYZ.
Osprzęt – klawiatura, touchpad, trackpoint, głośniki
Zastosowane podzespoły, obudowa, porty – oczywiście, to wszystko jest ważne. Rzecz w tym, że o wygodzie w używaniu komputera decydują też inne czynniki – jakość tzw. osprzętu. Bardziej obeznani z tematyką czytelnicy wiedzą już, że skoro ThinkPad, to bez peanów na cześć klawiatury po prostu się nie obejdzie.
I słusznie, bo seria ThinkPad od lat ma po prostu najbardziej wygodne klawiatury na rynku. Klawisze mają miękki skok, łagodny finisz, nie biegają na boki. Są przy tym podświetlane, co zawsze jest miłym dodatkiem. Klawiatura ma blok numeryczny oraz, na szczęście możliwe do przestawienia w UEFI, zamienione miejscami ze sobą klawisze lewego Alt i Fn.
Nie zamierzam pisać zbyt wiele na temat klawiatury w P15s – jeśli piszesz dużo w ciągu dnia pracy, to po prostu chcesz mieć taką właśnie klawiaturę w swoim laptopie. Kropka.
Touchpad w ThinkPadzie P15s spełnia swoją rolę – nie sposób mu odmówić precyzji, jego powierzchnia jest gładka i dość przyjemna w dotyku. Skoro stylistyka nie jest w tym modelu kluczowa, Lenovo mogło sięgnąć po zapomniany już, a bardzo funkcjonalny wzorzec touchpada z wydzielonymi przyciskami. Niestety, tu mamy ich pełną integrację z płytką dotykową.
Nad touchpadem znajdują się charakterystycznye, trzy przyciski pomocne przy operowaniu tracpointem. Niewielki, czerwony grzybek, znak rozpoznawczy serii ThinkPad, jest z pewnością wygodny, o ile mamy dość determinacji, by przyzwyczaić się do jego używania. Znam przynajmniej kilka osób, które preferują trackpointy, ale sam nigdy się do tego grona nie zaliczałem, stąd trudno jest mi ocenić precyzję działania akurat tej sztuki.
Głośniki to w laptopie biznesowym sprawa drugorzędna. Jednak nie znaczy to, że ThinkPad P15s ma w tym względzie jakieś poważne braki. Wręcz przeciwnie, wypada całkiem nieźle. Zamiast umieszczać głośniki na spodzie urządzenia, Lenovo zainstalowało głośniki stereo nad klawiaturą, pomiędzy zawiasami. Jest to korzystna pozycja, ponieważ pozwala na swobodne emitowanie dźwięku. Mówiąc krótko: nie grają one w biurko, a w stronę użytkownika. Jakość brzmienia jest przeciętna. Brakuje tu tonów niskich (co jest oczywiste), ale radzą sobie nieźle pod względem głośności. Osiągają 74 dB, co jest wartością niezłą jak na biznesowy model.
Kiedyś rzecz pomijalna, dziś natomiast – istotna: kamera. Ta znajduje się za zasłoną ThinkShutter i ma rozdzielczość 720p. Nie wyrasta więc poza standard.
Ekran
Zastosowany tu panel to model produkcji AU Optics – B156HAN02.1. Jest to więc popularna matryca typu IPS o rozdzielczości full HD 1920 x 1080, i częstotliwości odświeżania 60 Hz. Jej parametry nie są powalające, zwłaszcza jeśli mielibyśmy pracować z grafiką np. zdjęciami.
Ledwie 65% odwzorowania palety sRGB i niespełna 50% Adobe RGB oraz P3 to wartości, które nie predestynują tego komputera do zadań, w których kolory grają pierwsze skrzypce. Pochwalić można natomiast wysoki kontrast (ponad 1000:1) i ładną, głęboką czerń. Nienajgorsza jest jednak fabryczna kalibracja ekranu.
Wydajność
Stacja robocza powinna być wydajna, prawda? W przypadku mobilnej odmiany, dochodzi do tego konieczność pogodzenia z niewielkimi wymiarami i utrzymaniem temperatur w ryzach, Gdybyśmy więc stworzyli układ współrzędnych, gdzie na osi X mielibyśmy mobilność, a na osi Y wydajność, bohater dzisiejszej recenzji znalazłby się gdzieś w pobliżu punktu przecięcia osi, z pewnym wskazaniem jednak na mobilność, kosztem wydajności.
I tak właśnie należy oceniać ten model, jako mobilną stację roboczą. Mimo iż jest to komputer solidny i 15,6-calowy, waży niewiele, bo ledwie 1,84 kg. To oczywiście oznacza, że nie powinniśmy myśleć o P15s jako o konkurencji dla dużych, ważących po 2,5 kg, lub nawet więcej, modeli budowanych z myślą właśnie o wydajności.
Ogólna wydajność ThinkPada P15s jest dobra – może stawać w szranki z większością lekkich maszyn biznesowych, jednocześnie będzie ustępował konfiguracyjnie nowszym laptopom z CPU Intel Core generacji 11 (Tiger Lake), bez względu na to czy chodzi o serię U, czy H.
Mobilność
Wspominałem już o tym, że na osi wydajności ThinkPad P15s pojawiłby się gdzieś na przecięciu – nie jest super-wydajny, ale nie ma też wyraźnych niedostatków. W przypadku osi mobilności, szukać należałoby go nieco powyżej średniej – jak na 15,6-calowy komputer ma niewielką masę, a przy tym może pochwalić się naprawdę długim czasem pracy na baterii. Przy jasności ekranu ustawionej na 50%, testowany ThinkPad był zdatny do pracy przez około 8h, przy czym najwyższy zanotowany wynik to nieco ponad 8 h 40 min. To stawia go na niezłej pozycji w kontekście mobilności.
Mówię o mobilności, a nie samym czasie na baterii, gdyż ten jest jedynie składową. Pozostałe czynniki to wytrzymałość konstrukcji (w końcu często noszony sprzęt powinien być solidny) oraz jej lekkość.
Kultura pracy i temperatury
Lenovo ThinkPad P15s ma jeden wentylator, ale większość czasu pracuje tak, jakby nie miał go wcale. Ten albo chodzi na bardzo niskich obrotach, pozostając niesłyszalnym, albo po prostu się wyłącza zupełnie.
Pod pełnym obciążeniem, wentylator wchodzi na maksymalne obroty i… w warunkach mieszkania w centrum dużego miasta jest, owszem, słyszalny, ale nie wyraźnie. Osiąga bowiem około 36 dB. Co ważne, dźwięk ten jest jednostajny, nie jest “szarpiący”, jak to czasem się zdarza i jest wyjątkowo irytujące. Nie doświadczyliśmy tu także piszczących cewek. Jest więc cicho, a jak z temperaturami?
To zależy. Jeśli wykonujemy zwykłe zadania biurowe, komputer ma właściwie temperaturę otoczenia… chociaż w chwili gdy piszę te słowa to zapewne jest nawet chłodniejszy. Zmuszony do wzmożonej pracy zaczyna jednak robić się ciepły. I to dość mocno ciepły. Pojedynczy wentylator jest po prostu nieco zbyt słaby, by poprawnie schłodzić wysoko taktowany CPU. W najcieplejszym punkcie, od spodu, przy środkowej części górnej krawędzi, obudowa dochodziła do, bagatela, 61 stopni. I nie, nie da się pracować z tym na kolanach.
Podsumowanie
Gdyby nie osiągane temperatury, uznałbym ThinkPada P15s za świetny komputer do codziennej pracy. Wytrzymały, dość lekki, świetnie wykonany, z cudną klawiaturą produkcji Lenovo. Niestety, jest promowany jako przedstawiciel linii P, a więc jako stacja robocza.
W mojej ocenie, stacja robocza powinna być zdolna do wytężonej, długotrwałej pracy. System chłodzenia zainstalowany w ThinkPadzie P15s nie pozwala na takie zastosowanie. Osiągane temperatury są wysokie, przenoszone na obudowę, a to naprawdę nie sprzyja użytkowaniu.
Często jednak mówię, że jest bardzo mało naprawdę złych urządzeń, są tylko źle wycenione, lub źle targetowane. I mam wrażenie graniczące z pewnością, że ThinkPad P15s znajduje się w tej drugiej kategorii. Nie jest bowiem komputerem do pracy w charakterze stacji roboczej, a leciwy Quadro P520 tego nie zmieni. Ten laptop to po prostu podzespoły ultrabooka w większej, ale nadal mobilnej obudowie. Dzięki tej większej formie zyskujemy klawiaturę numeryczną, ekran o przekątnej 15,6” czy więcej, dobrze wykorzystanego przy tym, miejsca na porty.
Swoista etykieta, jaką nadaje seria P, jest tu niestety myląca i może prowadzić do zawodu. Jeśli jednak spojrzymy na ThinkPada P15s po prostu jako komputer do codziennej pracy z aplikacjami biurowymi, okazuje się, że to wygodna maszyna, która może długo nie oglądać zasilacza, a użytkownikowi oferuje świetną klawiaturę i ogólnie wysoką jakość. I jako taki sprzęt, sprawdzi się znakomicie. Jeśli jednak jesteś kimś, kto potrzebuje wydajności np. do projektów graficznych, to proponuję raczej zrezygnować z tego “s” w nazwie modelu.