Strajki we wszystkich zakładach produkcyjnych Stellantis. Możliwe opóźnienia w produkcji samochodów
Prawie 5 tysięcy pracowników zakładów Stellantis protestowało, przeciwko niskim płacom, które nie nadążają za inflacją. Jak podkreślają związkowcy jest to największy strajk ostrzegawczy od 1989 roku.
Jak łatwo wywnioskować, powodem strajku są pieniądze. Pracownicy uważają, że rekordowe zyski Stellantis oraz wysoka inflacja, która we Francji wynosi zaledwie 6%. Pozwalają pracownikom wystąpić o podwyżki.
W zeszłym tygodniu strajkowały zakłady w Sochaux, a w nim 1100 osób, w Miluzie 1290 osób. Dalszej strajkowały zakłady w Valenciennes, gdzie od pracy powstrzymały się wszystkie trzy zmiany. Zatrzymały produkcję też fabryki w Metz, Douvrin i Rennes.
„Jest to największa mobilizacja załogi Stellantis od czasu siedmiotygodniowego strajku, który miał miejsce w 1989 roku” – powiedział Vincenta Duse, ze związku zawodowego CGT PSA Miluza.
Protestowały wszystkie główne związki zawodowe, a efektem tych protestów mogą być opóźnienia w produkcji samochodów. Ponieważ nawet mały przestój linii produkcyjnej, powoduje, wstrzymanie wielu procesów produkcyjnych, a ich ponowne uruchomienie kosztuje czas i pieniądze.
Postulat podwyżek to nie jedyne, o co walczą związkowcy. Żądają też poprawy i stabilizacji warunków pracy, w tym wprowadzenia większej przewidywalności związanej z dniami pracy i ciągłości produkcji. Ponieważ wielu, pracowników zatrudnionych jest w ramach pracy przez agencję pracy, a pensje mają wypłacane na podstawie przepracowanych godzin.
Bezpośrednim powodem protestów była zapowiedź kierownictwa firmy, która zaproponowała 1400 euro w skali roku na osobę jako kwotę, która miała zrekompensować podwyżki oraz inflację. Te tak zwane środki wspierające siłę nabywczą, ogłoszone we wtorek 27 września przez zarząd, „nie są w stanie sprostać wyzwaniu i wywołały ogromne rozczarowanie wśród pracowników”, oświadczył Laurent Oechsel, przedstawiciel związku CFE-CGC.
Związki zapowiadają, że strajki będą kontynuowane.