TikTok potwierdza, że śledził lokalizacje dziennikarzy.

TikTok i jej firma macierzysta Bytedance są tak szczelne, jak sito — okazało się, że w ramach próby namierzenia wycieku informacji, członkowie wewnętrznego zespołu audytowego Bytedance śledzili fizyczną lokalizację dziennikarzy poprzez ich adresy IP, którzy ujawnili kompromitujące firmę materiały.

Chodziło o to, by sprawdzić, czy dziennikarze znajdują się w pobliżu pracowników firmy Bytedance, którzy mogliby przekazywać im informacje. Na celowniku znaleźli się autorzy Financial Times, Forbes oraz kilka bliskich im osób. Oba portale opublikowały artykuły krytyczne wobec TikTok na podstawie wyciekłych informacji — od zwolnienia dyrektora generalnego za stwierdzenie, że „nie wierzył” w urlop macierzyński do powiązań TikTok z Chinami i Komunistyczną Partią Chin.

Rzecznik TikTok Hilary McQuaide wydaje się potwierdzać nadużycia, mówiąc Forbesowi: „Nieprawidłowe zachowanie pewnych osób, które nie są już zatrudnione w ByteDance, było rażącym nadużyciem ich uprawnień do uzyskania dostępu do danych użytkowników. To niewłaściwe zachowanie jest nie do przyjęcia i nie jest zgodne z naszymi wysiłkami w całym TikTok, aby zdobyć zaufanie naszych użytkowników.”

Wśród zwolnionych znaleźli się główny audytor wewnętrzny Chris Lepitak, jego szef z Chin Song Ye oraz dwie inne osoby.

Kolejne wycieknięte materiały jeszcze bardziej potwierdziły skandal. CEO Bytedance, Rubo Liang, napisał w wewnętrznym mailu:

„Byłem głęboko rozczarowany, gdy zostałem powiadomiony o sytuacji … i jestem pewien, że czujesz to samo. Zaufanie publiczne, które poświęciliśmy na budowanie olbrzymim wysiłkiem, zostanie znacznie nadszarpnięte przez niewłaściwe postępowanie kilku osób… Wierzę, że ta sytuacja posłuży jako lekcja dla nas wszystkich.”

„Standardową praktyką firm jest posiadanie grupy audytu wewnętrznego upoważnionej do badania naruszeń kodeksu postępowania” – napisał w innym wyciekłym mailu główny radca prawny TikTok Erich Andersen. „Jednak w tym przypadku osoby nadużyły swoich uprawnień, aby uzyskać dostęp do danych użytkowników TikTok”.

Tym, co wywołało akcję inwigilacyjną, był artykuł Forbesa, który mówił, że Bytedance planuje wykorzystać TikTok do monitorowania lokalizacji konkretnych obywateli amerykańskich. Firmy nie zaprzeczyły twierdzeniom, ale zamieściły na Twitterze, że „TikTok nigdy nie był używany do 'celowania’ w jakichkolwiek członków rządu USA, aktywistów, osób publicznych lub dziennikarzy” i że „TikTok nie mógł monitorować amerykańskich użytkowników w sposób, który sugerował artykuł.” Forbes powiedział jednak, że wewnętrzny e-mail CEO Liang przyznał, że TikTok był używany dokładnie w ten sposób.

TikTok jest w trakcie migracji swoich danych na serwery w chmurze Oracle ze względu na obawy dotyczące bezpieczeństwa narodowego ze strony rządu Stanów Zjednoczonych. Pracownicy powiedzieli jednak New York Timesowi, że nieuczciwi pracownicy uzyskali dostęp do danych historycznych. Dane te mają zostać usunięte po zakończeniu migracji.

Afera ta została ujawniona w wyjątkowo niezręcznej sytuacji dla firmy, ponieważ w Stanach Zjednoczonych trwa właśnie gigantyczna kampania przeciwko tej aplikacji ze strony amerykańskich urzędników. Wiele stanów i organizacji rządowych zakazało personelowi instalowania aplikacji na urządzeniach rządowych, jak widać nie bez powodu.