Trump łagodzi politykę celną wobec elektroniki. Konsumenci w USA wciąż zaniepokojeni

Amerykański urząd celny CBP ogłosił, że nowe cła wprowadzone przez administrację Trumpa ominą smartfony, komputery i inne urządzenia elektroniczne. To dobra wiadomość dla gigantów technologicznych, ale przeciętni Amerykanie nadal drżą o swoje portfele, obawiając się wyższych cen pozostałych produktów z Chin.
W piątkowym komunikacie CBP oficjalnie wyłączył około 20 kategorii elektroniki spod drakońskich ceł odwetowych (mowa o 125% na towary z Chin i 10% dla pozostałych krajów). Na liście „ocalonych” znalazły się m.in. smartfony, komputery, półprzewodniki i panele słoneczne – czyli najcenniejsze towary w chińskim eksporcie do USA.
Komunikat nadszedł zaledwie parę dni po tym, jak Trump wstrzymał czasowo zapowiadane wcześniej cła wobec większości państw, równocześnie zwiększając obciążenia dla towarów z Chin do 145%. Wydaje się, że na takim rozwiązaniu najbardziej skorzysta Apple, firma mocno uzależniona od produkcji w chińskich zakładach.

Mimo tych ustępstw, amerykańskie rodziny muszą szykować się na uderzenie po kieszeni. Eksperci wyliczają, że typowe gospodarstwo domowe może wydać nawet 4700 dolarów rocznie więcej, jeśli nie zmieni swoich nawyków zakupowych. Najbardziej zdrożeć może odzież (o około 60%), leki (o 12%) i żywność (o 2,6%).
Ta niepewność wywołuje panikę wśród konsumentów. Jedni robią zapasy produktów, które mogą podrożeć, inni kupują na zapas w obawie przed brakami. Giganci handlu detalicznego jak Walmart czy Target zanotowali szturm klientów zarówno przed ogłoszeniem ceł, jak i tuż po nim.
Ekonomiści ostrzegają – jeśli ceny poszybują w górę, Amerykanie będą zmuszeni szukać tańszych zamienników, odkładać zakupy w czasie lub całkowicie z nich rezygnować. To może mieć poważne konsekwencje dla gospodarki USA, która jest napędzana głównie przez wydatki konsumenckie.