Ważne są dane, a nie kartki papieruz Massimem Pizzocrim, wiceprezesem Epson Central East Europe, dyrektorem zarządzającym Epson Italy rozmawia Mieczysław T. Starkowski.

Mieczysław T. Starkowski: – Panie prezesie, drukowanie odgrywa ciągle ogromną rolę w naszym życiu. Mówimy przy tym nie tylko o sprzęcie, ale o całej branży. I ma ono wielkie znaczenie dla Epsona. Ale firma składa się z kilku działów.

Massimo Pizzocri: – Tak, jednym z nich jest produkcja czujników wykorzystywanych w sprzęcie służącym do maksymalnie precyzyjnego pomiaru czasu, GPS i tak dalej. Ich wartość wynosi 3 miliardy dolarów amerykańskich rocznie. Czyli całkiem sporo.

Szczególnie robotykę traktujemy jako dział z ogromnym potencjałem. Istnieje ogromne zapotrzebowanie rynku na urządzenia tej klasy, dlatego Epson zdecydował się na rozwijanie ich produkcji. Jak się okazało po pewnym czasie, staliśmy się światowym liderem robotów SCARA wykorzystywanych do pracy na liniach produkcyjnych. Później zaczęliśmy też wytwarzać jeszcze bardziej zaawansowane roboty. Obecnie nasz asortyment obejmuje urządzenia tego typu o wartości od kilku do stu tysięcy dolarów. Razem ze sprzętem do druku 3D tworzą one dział automatyki przemysłowej, który jest dla nas bardzo ważny.

Trzeci dział stanowi produkcja projektorów. Obecnie dostarczamy wszelkie rodzaje tych urządzeń, jesteśmy w tej branży  światowym liderem już od 17 lat. Do niedawna, mimo iż oferujemy najszersze portfolio produktów, dysponowaliśmy niewielką gamą urządzeń tak zwanych instalacyjnych, mogących rzutować jasny obraz na ogromnych powierzchniach. W ostatnim czasie zaczęliśmy dostarczać urządzenia klasy high-end. Wbrew pozorom, jest to duży rynek i stanowi aż połowę wartości globalnych zamówień. Posiadając silną pozycję w pozostałych segmentach, musimy być obecni również w tym. Mamy wiele innowacyjnych pomysłów, atrakcyjnych dla handlu, hotelarstwa,  gastronomii, czy muzeów, gdzie liczy się nie tylko estetyka, ale w równym stopniu skuteczny przekaz informacji. Nasze urządzenia sprawdzają się znakomicie. Co więcej, im większa jest powierzchnia do oświetlenia, tym bardziej nasz projektor jest konkurencyjny.

 

Epson kładzie duży nacisk na dział druku. Przy czym przedstawiciele firmy, między innymi Pan, zwracają uwagę na znaczenie technologii atramentowych.

To prawda, wierzymy w potencjał druku atramentowego, gdyż jesteśmy głęboko przekonani o przewadze tej technologii. Na marginesie, w tym obszarze mamy 50 tysięcy aktywnych patentów i codziennie zgłaszamy 13 nowych wniosków. Produkujemy wszelkie rodzaje drukarek, w tym domowe na potrzeby przeciętnego Kowalskiego. Sprzedaliśmy do tej pory 30 milionów drukarek z naszym systemem EcoTank i ta sprzedaż z roku na rok dynamicznie rośnie.

Jesteśmy silni również na rynku biznesowym, w tym profesjonalnym. Obsługujemy klientów ze wszystkich branż, w tym fotografii, digital signage oraz przemysłu tekstylnego. Ale podstawą, jeżeli chodzi o liczbę klientów i urządzeń, jest drukowanie w biurze. Dlatego wierzymy w ten dział i inwestujemy w niego bardzo dużo.

 

Tymczasem od pewnego czasu na świecie mówi się o zbliżającym się końcu druku. Jakiś czas temu pojawiła się wizja biura bez papieru. Jaka jest zatem Pana zdaniem przyszłość druku?

Tak, to dobre pytanie. Na razie rynek druku na świecie jest ciągle duży. Analizy IDC mówią, że cały rynek w Europie (sprzęt, materiały eksploatacyjne wraz z obsługą) jest wart 39 miliardów euro. Z drugiej strony niewątpliwie jest to też rynek dojrzały, który prawdopodobnie nie będzie już dynamicznie rosnąć.

Dlatego moim zdaniem będziemy przechodzić od koncepcji myślenia i rozliczania obiegu informacji jako zadrukowanej strony do traktowania go w kategoriach życia pojedynczego dokumentu. Wprowadzając taką zmianę, możemy zapewnić sobie dalszy rozwój. W całej Europie chcemy zwiększyć nasze przychody o 300 milionów euro w ciągu trzech lat. Natomiast w Europie Środkowo-Wschodniej, w której jest Polska, planujemy wzrost o 85 mln euro. To sporo, ale ten optymizm oparty jest na dobrych i realistycznych podstawach, między innymi obecnych wynikach i dynamice wzrostu.

 

 

Powiedział Pan bardzo ciekawą rzecz. Proszę wyjaśnić: na czym ma polegać przejście od koncepcji strony do dokumentu?

Do niedawna rola drukarki w biurze polegała na wyprodukowaniu strony (a raczej kilku stron) zadrukowanego papieru, które potem były archiwizowane, co było nazywane dokumentacją. A przecież obecnie mamy odmienne sposoby przechowywania danych. W gruncie rzeczy nie chodzi o to, by przechowywać wiele zadrukowanych stron papieru. One są tylko środkiem do celu. Istotą rzeczy są zawarte na nich dane, a naszym celem jest dzielenie się nimi. Dlatego staramy się przetwarzać je w formie cyfrowej, bo tak jest łatwiej, szybciej i taniej. Właśnie to nazywam przechodzeniem od koncepcji strony do dokumentu.

W realiach europejskich całkowity koszt uzyskania jednej zadrukowanej strony papieru wynosi 10 eurocentów. Obejmuje on koszt papieru, atramentu, energii, obsługi i tak dalej. Jednak koszt obsługi 5-stronicowego dokumentu na wszystkich etapach jego życia sięga 15 euro. Stwarza to ogromne możliwości dokonywania oszczędności. Moim zdaniem potencjał w dziedzinie usług jest ogromny i ogólnie rzecz biorąc, ten biznes będzie rosnąć. Za jakiś czas klienci nie będą chcieli kupować drukarek. Będą chcieli archiwizować dane, a nie drukowane kartki papieru, co stworzy nowy wielki obszar gospodarki.

 

Czyli klienci będą poszukiwali usług drukowania, a nie urządzeń.

Tak, to jest widoczna tendencja na świecie, choć dopiero się zaczyna. Powtórzę: przechodzimy od kupowania produktów do usług. Mówimy także o zarządzaniu dokumentami. Epson kładzie zatem nacisk na dostarczanie efektywnych urządzeń, które mają zmienić reguły gry na rynku. Musimy być elastyczni. Dlatego szukamy partnerów: dystrybutorów, resellerów oraz integratorów. Nie ma innej drogi rozwoju biznesu. Naszym celem jest znalezienie firm, które nie chcą po prostu sprzedawać pojedynczych produktów czy usług, ale myślą o rozwiązywaniu problemów ich klientów, w tym tych związanych z zarządzaniem ich dokumentami.

 

Epson zwraca też uwagę na ochronę środowiska. Czy to rzeczywiście kwestia poprawy jakości naszego życia, czy raczej działania w dziedzinie public relations?

Nie, proszę mi wierzyć, nie chodzi wyłącznie o dbałość o wizerunek firmy. To naprawdę nasze DNA. Nasza firma powstała z dala od wielkich metropolii, w miejscowości Suwa nad jeziorem o tej samej nazwie, w prefekturze Nagano w Japonii. Być może dlatego od ponad 70 lat staramy się, by w miarę możliwości nie oddziaływać negatywnie na środowisko. Prowadzimy politykę zero wpływu na środowisko, dlatego z ogromną satysfakcją obserwujemy, że od pewnego czasu również w Europie zwraca się uwagę na oszczędzanie energii oraz innych surowców. Nie mówię przy tym o symbolicznych oszczędnościach rzędu 10, ale takich sięgających 90 procent. Ile surowców trzeba, by wydrukować 100 tysięcy stron, zwłaszcza na drukarce laserowej? Ta ilość wymaga palety toneru. A ile części zamiennych? Tymczasem wykorzystując technologię atramentową, do zrobienia tego samego wystarczy sześć razy mniej części zamiennych oraz zasobnik atramentu o pojemności jednego litra. A przecież jedno urządzenie biurowe może wydrukować 5 milionów stron. To kwestie ekologiczne, które żywotnie wpływają na ekonomię.

Rozmawia Pan z wieloma przedstawicielami różnych firm. I wielu z nich z pewnością twierdzi, że są one liderami. Każde przedsiębiorstwo próbuje znaleźć jakiś segment lub niszę w którym będzie najlepsze, by móc tak powiedzieć. My chcemy z pełną odpowiedzialnością deklarować, że jesteśmy liderem na rynku atramentowego rynku druku w biurach. Do tego potrzebne są świetne produkty, które zapewnią satysfakcję klientów, a co za tym idzie – ich zaufanie.

Konieczna jest też rozwinięta sieć firm partnerskich. Choć mamy już spore zaplecze, patrząc perspektywicznie – stawiamy na jej dalszy rozwój. Jednym z elementów rozwoju są inwestycje w ludzi i budowanie zespołu. W ciągu najbliższych trzech lat w naszym regionie chcemy zatrudnić 80 osób, z czego polski zespół powiększy się prawdopodobnie o około 20 osób. Chcemy, by nasze przychody w Polsce rosły co roku o około 4 mln euro, by docelowo osiągnąć 50 mln euro rocznie.