Wyłączenia prądu w 2022 roku w Europie mogą stać się normą. Jak przygotować się na blackout?
Prąd w gniazdku traktujemy jako coś oczywistego. Wielu użytkowników nie zdaje sobie jednak sprawy, że od pewnego już czasu ocieramy się o problemy, które w 2022 roku mogą okazać się widoczne dla każdego. Czy raczej niewidoczne, bo zrobi się ciemno. Blackouty w 2022 roku, jak ostrzegają eksperci, mogą stać się dość popularne.
Kiedyś, na wynajmowanym mieszkaniu w Poznaniu, musiałem przez niemal tydzień żyć bez prądu. To było trudne doświadczenie. Telefon i laptop ładowałem w pracy. Kupiłem swój pierwszy w życiu powerbank i tanią chińską lampkę z zasilaniem bateryjnym. Miało to miejsce jednak wiele lat temu. Podobne doświadczenia mogą stać się naszym udziałem w 2022 roku. Na krócej, ale częściej. Ponad naszymi głowami trwa bowiem swoista walka o megawaty.
Europejskie i polskie problemy z prądem
„Trudności w zbilansowaniu krajowego systemu energetycznego”, jak nazywają zjawisko Polskie Sieci Elektroenergetyczne, to w praktyce braki w dostępnym zasilaniu. Mieliśmy dotychczas jako kraj to szczęście, że w naszym bezpośrednim otoczeniu znajdują się państwa z dostępem do stabilnej energetyki jądrowej, co pozwalało w razie problemu skorzystać z ich pomocy. Tak zresztą stało się całkiem niedawno.
„Ze względu na niską generację wiatrową oraz postoje awaryjne i remontowe kilku jednostek wytwórczych w dniu 6.12.2021 r. wystąpiły trudności w zbilansowaniu krajowego systemu elektroenergetycznego. Niedobór bilansowy dotyczy braku możliwości dotrzymania wymaganego poziomu rezerw mocy” – poinformowały Polskie Sieci Elektroenergetyczne, dodając – „Operatorzy systemów w Niemczech, na Litwie i Ukrainie również odpowiedzieli na wezwanie o pomoc w nagłych wypadkach”
Do szerokiej publiki takie informacje się raczej nie przedostają, a warto się nieco nad nimi pochylić. Bo o ile do rosnących cen energii elektrycznej niejako przywykliśmy, o tyle do jej braku – nie.
Okazuje się jednak, że problem energetyczny może być w 2022 roku odczuwalny w wielu miejscach, nie tylko w Polsce. W Austrii 12 listopada 2021 r. przeprowadzono ćwiczenia “Energie 21”, w ramach których sprawdzano scenariusze działań w razie niedoborów prądu. W Niemczech, w landzie Nadrenia Północna Westfalia, lokalna Ochrona Cywilna zorganizowała natomiast dzień szkoleń pod hasłem „Blackuout; co zrobić, kiedy nie działa nic”, w ramach którego uczono mieszkańców o tym, jak do takiego zjawiska się przygotować. Najważniejszymi poradami było m.in. przygotowanie zapasów dla każdego członka rodziny, zawierające m.in. żywność z długim terminem ważności, ubrania i produkty higieniczne. Podobne działania miały miejsce m.in. w Hiszpanii.
W Polsce Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zamieściło natomiast na Twitterze informację takiej treści:
Czy wiesz, co zrobić w sytuacji #blackout ?
🔦 Latarkę, świece, apteczkę i dokumenty trzymaj w łatwo dostępnym miejscu.
🔋 Wyposaż się przenośną ładowarkę – tzw. POWERBANK.
🍵 Zabezpiecz zapasy jedzenia, które nie wymaga prądu przy przechowywaniu i przygotowywaniu. pic.twitter.com/FARb4yEjnC— Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (@RCB_RP) December 2, 2021
Instytucja wprawdzie tłumaczy, że na tę chwilę blackuot nam nie grozi, przynajmniej nie na szeroką skalę, jednak z tych komunikatów nietrudno wyczytać między liniami, że przynajmniej delikatny niepokój może być uzasadniony.
Dlaczego może zabraknąć prądu?
Nagłe wyłączenia prądu raczej nie grożą krajom o silnej energetyce atomowej (np. Francji). Co innego, gdy kraj pozbywa się tego rodzaju zasilania dobrowolnie, czego przykładem mogą być obawy związane z wyłączeniami elektrowni atomowych w Niemczech. Kraj ten coraz silniej stawia na energię nie tylko ekologiczną (bo, w gruncie rzeczy, atomowa też nie jest szkodliwa), ale też… niestabilną. I to właśnie ta niestabilność jest jedną z przyczyn problemów z zasilaniem.
O ile w wielu krajach Europy Zachodniej na stabilność zasilania może wpływać w wyraźny sposób pogoda (np. pochmurna, ale bezwietrzna, zatem uniemożliwiająca czerpanie z energetyki wiatrowej i solarnej), tak w Polsce, z racji niewielkiego udziału OZE, problem jest innego rodzaju. Polskie elektrownie to niemal wyłącznie elektrociepłownie spalające węgiel – surowiec, który wprawdzie masowo kupujemy w Rosji, ale w sytuacji kryzysowej posiadamy też własny. Nie o niedobory paliwa więc chodzi, a o stan elektrowni. Większość z nich ma już swoje lata, a jako kluczowa część infrastruktury musi przechodzić usprawnienia i remonty.
Wspomniany kryzys z początku grudnia 2021 był związany m.in. z blokiem Elektrowni Jaworzno III, który wymagał szybkiego wyłączenia celem dokonania napraw – co ciekawe, jest to akurat nowy blok elektrowni, o mocy 910 MW, oddany do użytku w 2020 roku. Prace remontowe mają potrwać do kwietnia 2022 roku. Większość elektrowni w Polsce to jednak konstrukcje z lat 70 i 80, wielokrotnie modernizowane, ale jednak dość stare, a więc wymagające prac naprawczych.
Drugim, nie mniej ważnym czynnikiem mogącym zakłócić dostawy prądu jest przestarzała infrastruktura przesyłowa. Spółki energetyczne miały wiele czasu na modernizację linii, jednak wolały w tym czasie raczej konsumować owoce rynku, niż dokonywać inwestycji w krytycznej infrastrukturze. To także ze względu na niezdolność polskich sieci przesyłowych, a nie tylko z powodu własnej niechęci do ekologicznych technologii, polski rząd wprowadził nowe zasady dotyczące prosumentów i pozyskiwania przez nich energii ze światła słonecznego. Rosnącego zainteresowania Polaków OZE, przydomowych farm solarnych i wiatrowych, polskie sieci energetyczne mogłyby zwyczajnie nie udźwignąć.
Skutki blackoutu mogą być poważne
Nagły brak prądu to dość czarny scenariusz. I nie chodzi nawet o indywidualnych użytkowników, którzy spędzą wieczór przy świecach (co znakomicie zna każdy, kto pamięta lata 80). Powerbanki i UPSy uratują na jakiś czas, przy krótkich przerwach, nasze domy i biura. Problemem może być np. działanie centrów danych, które prądu pobierają dużo, a pozostają kluczowe dla działania wielu usług.
Może okazać się, że użytkownicy sięgną po ciemku po swoje smartfony i odkryją, że nie działa ich ulubiona aplikacja, a zamówienie online sobie kolacji (bo przecież elektryczna kuchenka nie działa) jest niemożliwe. W obecnej sytuacji pandemicznej nietrudno wyobrazić sobie także skutki wyłączenia dla szpitali, także tych z oddziałami COVIDowymi. Oczywiście, mają one swoje agregaty, ale czy zawsze są one w stanie zapewnić zasilanie dla, czerpiących teraz więcej prądu, obłożonych w pełni, placówek?
Jak przygotować się na wyłączenia prądu?
Biorąc pod uwagę porę roku, w której światło słoneczne jest niespecjalnie częstym gościem, warto mieć w domu latarki, lampki na baterie (i zapas baterii). Przydać też mogą się świeczki (przy czym wówczas wypadałoby pamiętać też o zapałkach). Dobrze jest także posiadać w domu powerbank, a najlepiej kilka. Warto mieć też zapas wody pitnej. Dlaczego? Bo pompy zasilające nasze mieszkania w wodę działają na prąd. Przydać się może także nieco puszek z jedzeniem, które można przechowywać długo w temperaturze pokojowej. W razie dłuższego blackoutu lodówka nie spełni swojej roli.
Podsumowując – nadchodzące kilka miesięcy może przynieść wyłączenia prądu, chociaż nie oznacza to, że później problem zniknie. W Polsce konieczna jest modernizacja linii przesyłowych i plan na to „co po węglu”. Chociaż dość jasnym jest, że odpowiedzią powinna być energetyka jądrowa, to kluczowy może być opór społeczny wobec takiej ścieżki rozwoju. Oby tak się nie stało, aby decydenci nie przestraszyli się potencjalnych wyborców, tak, jak ma to miejsce obecnie w kwestii obostrzeń wobec niezaszczepionych na COVID.