Z wizytą w fabryce Samsunga – gdzie powstaje „The Wall”

Zastanawialiście się kiedyś gdzie powstał wasz telewizor? Ja przyznaję, że chyba nigdy nie poświęciłem tej myśli więcej uwagi. Jak się okazuje – niesłusznie. Miałem okazję zwiedzić zakład produkujący jedne z najpopularniejszych telewizorów w Polsce… ale nie pojechałem tam przyglądać się ich produkcji, a podziwiać jak powstaje coś znacznie bardziej spektakularnego.

Technologia produkcji wyświetlaczy zmienia się stale, a ich rozwój nabiera w ostatnich latach wyraźnego tempa. Zmiany zachodzą zarówno w aspekcie technologicznym, jak i w rozmiarze ekranów. Dotyczy to także rynku profesjonalnego, gdzie od pewnego czasu Samsung, lider rynku, ma swoistego asa w rękawie. The Wall. Nie chodzi o znakomity album Pink Floyd, a o potężny ekran MicroLED stosowany w efektownych instalacjach. Miałem okazję obserwować powstawanie modułów tworzących ów system – bo na ekran „The Wall” Samsunga należy patrzeć właśnie jako na rozwiązanie służące do wyświetlania obrazu. Wyjaśnię to dalej.

Od firmy Samsung otrzymałem zaproszenie do odwiedzenia jej fabryki w miejscowości Galanta, nieopodal Bratysławy. Jest to jeden z dwóch zakładów Samsunga w Europie, produkujący ekrany. Drugi znajduje się zresztą całkiem blisko, bo na Węgrzech. Fabryka w Galancie skupia się na telewizorach, zaopatrując przede wszystkim rynek europejski. Jeśli więc masz, drogi czytelniku, w swoim salonie telewizor Samsunga, to bardzo prawdopodobne, że powstał właśnie pod Bratysławą. Jednak drugim fragmentem produkcji zakładu u naszych południowych sąsiadów są ekrany „The Wall”.

Another brick in The Wall

Jak powstaje The Wall? Ten najbardziej imponujący ekran Samsunga wykorzystuje technologię Micro LED. Oznacza to, że panel tworzą moduły – swoiste „cegły”, z których budowana jest “Ściana”. Na każdym z modułów znajdują się tysiące miniaturowych diod, rozmieszczonych trójkami kolorystycznymi (czerwona, zielona, niebieska). To one są podstawą tej technologii, a ich rozmiar i wysoka liczba w każdym panelu, powodują, że produkcja stanowi poważne wyzwanie technologiczne. Układanie mikroskopijnych LEDów na płytce drukowanej nie jest łatwym zadaniem, a to dopiero początek produkcji.

Proces produkcji zaczyna się od odpowiedniego przygotowania komponentów, z których kluczowym są wspomniane wyżej diody. Szczególnie imponujący jest proces umieszczania ich na płytce drukowanej. Zaprojektowana specjalnie dla Samsunga maszyna z wysoką precyzją układa diody wszystkich trzech kolorów w odpowiednim szyku. Mowa o tysiącach LEDów. Człowiekowi taka operacja zajęłaby naprawdę dużo czasu, jednak urządzenie obsługujące ten proces jest naprawdę bardzo wydajne. Należy pamiętać, że tu liczy się nie tylko szybkość, ale, a może nawet przede wszystkim, precyzja. Nawet drobne odchylenie diod może powodować zakłócenie w jakości obrazu, która w produkcie klasy premium, a takim bez wątpienia jest The Wall, musi być na najwyższym poziomie. Każda dioda jest umieszczana na płytce pojedynczo – co pozwala zachować ich właściwe lokalizacje. Te są natomiast kluczowe dla późniejszej jakości obrazu. Słowo “jakość” zresztą będzie się tu pojawiało wiele razy.

Nim stanie się w pełni funkcjonalnym modułem, „uzbrojona” w LEDy płytka jest kilka razy myta, a przestrzenie pomiędzy diodami wypełniane są czarną żywicą, którą Samsung nazywa Black Seal Technology. To sprawia, że w momencie gdy LEDy przestają świecić, dany fragment wydaje się idealnie czarny. Następnie moduł jest otrzymuje kolejne warstwy ochronne, jest docinany, myty, wzbogacony o obudowę w postaci ramek.

Po przejściu każdego etapu produkcji, płytka, będąca składową późniejszych modułów „The Wall” jest poddawana kontroli jakości. Na niektórych etapach sprawdzana jest aktywność każdego LEDu, jego położenie, ale też jasność świecenia, co odbywa się w specjalnie zaprojektowanych komorach. W innych punktach kontroli jakości sprawdzane są także własności mechaniczne, a na sam koniec moduł poddawany jest ocenie przeprowadzanej przez wyjątkowy sensor: ludzkie oczy. To kwestia optymalizacji i, ponownie, jakości. Nawet dziś, w dobie precyzyjnych kamer i systemów AI dobrze rozpoznających obraz, to ludzkie oko pozostaje sensorem, który jest niezbędny dla zachowania topowej jakości. To w końcu ono także będzie docelowym odbiorcą.

Moduł, gdy jest gotowy, trafia do części fabryki, która zajmuje się montażem. To już w znacznym stopniu praca manualna, gdzie ludzkiej ingerencji jest zdecydowanie więcej. Moduły są łączone w specjalne kasetony, zawierające po kilka modułów. W zależności od zapotrzebowania, z kasetonów albo powstają zestawy instalatorskie, czyli rozwiązania modularne IWA i IWB, albo tzw. All-in-One czyli The Wall IAB. Chociaż wszystkie to produkty premium, to pierwsze z nich służą do bardziej spektakularnych zastosowań.

Różne mury, różne ściany

Czym różnią się The Wall IWA/IWB i The Wall IAB. Zacznijmy od tego drugiego, gdyż jego funkcjonalność jest łatwiejsza do opisania. Wyobraźcie więc sobie system MicroLED, który funkcjonuje z grubsza jak telewizor. Zawiera więc odpowiednie wejścia, zaawansowany procesor obrazu, a nawet głośniki. Wszystkie niezbędne elementy są dostarczone przez producenta w formie, która może przypominać telewizor. Ma to tę oczywistą zaletę, że cały proces instalacji urządzenia jest zwyczajnie prostszy i szybszy. Jednakże, decydując się na tę formę, pozbawiamy się elastycznego podejścia do formy, którą udostępniają The Wall IWA/IWB.

Z tej trójki to właśnie The Wall IWA i IWB są produktami przeznaczonym do bardziej spektakularnych zastosowań. Są dostarczane w formie kabinetów, które można łączyć w sposób zależny od instalatora. To natomiast umożliwia tworzenie ekranów o każdej wielkości i rozdzielczości. Moduły można łączyć m.in. pod pewnym nachyleniem, co umożliwia budowanie robiących wrażenie “falujących” ekranów.

Jakość ponad wszystko

To, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to z całą pewnością podejście Samsunga do kontroli jakości. Punktów, w których kontrolowane jest to, czy wszystko wyświetla się prawidłowo, jest, na całym procesie produkcji, naprawdę wiele. To natomiast wydaje się, że może stanowić pewne usprawiedliwienie dla nienajniższej, mówiąc delikatnie, ceny The Wall. Rzeczywiście, flagowy produkt Samsunga świeci pięknie, jednakże specjalistyczny proces produkcyjny przekłada się na wysoką cenę dla zwykłęgo śmiertelnika. Z drugiej strony, nie możemy do tego produktu B2B przystawiać miary z segmentu konsumenckiego. Jest to produkt premium dla odbiorców o wyjątkowych oczekiwaniach, wymykających się kryteriom masowego rynku.

Sam zakład produkcyjny robi wrażenie bardzo pozytywne – widać wyraźnie, że proces produkcji jest przemyślany i dobrze zaplanowany. Jednocześnie nie ma tu aż takiego poziomu automatyzacji, jaki widziałem np. w niedawno odwiedzonej fabryce Intela. Ma to jednak swoje uzasadnienie. Mowa o produkcji precyzyjnej, ale jednak rozwiązań w zdecydowanie innej skali niż mikroporocesory Intela. Zaangażowanie człowieka może być w takich warunkach po prostu bardziej opłacalne, niż budowanie kolejnej maszyny.

Warto zauważyć także jeszcze jeden aspekt. Fabryka w Galancie jest aktualnie jednym z trzech miejsc, w których powstaje The Wall. Pozostałe dwa to zakłady w Wietnamie i w Meksyku. Interesujące, że dla tej topowej technologii nie znalazło się miejsce w zakładach produkcyjnych w Chinach. Wynikać to może z wysokich wymagań rynku europejskiego dotyczących jakości produkcji, warunków pracy czy wpływu na środowisko. Z pewnością takie działania przekładają się na postrzeganie produktu na lokalnym rynku oraz na sprawniejszą logistykę.

Okazuje się, że nie byliśmy pierwszymi, którzy odwiedzili fabrykę The Wall Samsung. Producent systematycznie zaprasza swoich klientów do zobaczenia tak wyspecjalizowanego procesu produkcyjnego, a niektórzy z nich mogli zobaczyć nawet jak produkuje się ich własne zamówienie. Zostaje zatem życzyć Wam, abyście znaleźli się również w tym zacnym gronie.