O 5G powiedziano i napisano już wiele, ale nadal pozostaje niemal zmitologizowaną tematyką – głównie dlatego, że wciąż jesteśmy przed aukcją 5G, ale za to smartfony z 5G są już niemal wszędzie!

Ponieważ zdecydowaną większość telefonów sprzedawanych w Polsce stanowią urządzenia pracujące pod kontrolą systemu Android, pomijam w tekście, całkowicie świadomie, urządzenia spod znaku nadgryzionego jabłka. Nad iPhone jeszcze się w tym roku pochylimy, ale nie teraz.

 

O łączności 5G powiedziano i napisano już wiele, ale nadal pozostaje ona niemal zmitologizowaną tematyką – głównie dlatego, że wciąż jesteśmy przed wznowieniem aukcji na częstotliwości właśnie dla usług łączności 5G zarezerwowanych. Aktualny stan rzeczy jest dość dziwny, operatorzy są blokowani przez brak rozdzielenia pasm, infrastruktura czeka na zatwierdzenie finalnego kształtu Krajowego Systemu Cyberbezpieczeństwa, który prawdopodobnie wykluczy większą część obecnego w tej chwili sprzętu z użycia, z powodów politycznych. W praktyce, jedyną grupą gotową na 5G, w pełni przygotowaną i raczej nie oczekującą niespodzianek jest ta, która zmianę powinna zapewne przechodzić na końcu: użytkownicy. Dziś bowiem trudno jest spotkać nowy telefon, który jakiejś formy modemu 5G by nie posiadał. To, co było początkowo domeną drogich urządzeń, systematycznie “schodziło” do niższych warstw cenowych.

 

Pamiętam jak w początku 2019 roku, na MWC w Barcelonie, 5G było wszędzie… chociaż w wielu miejscach raczej jako hasło. Na olbrzymiej strefie Huawei, mogłem jednak pierwszy raz zobaczyć nową technologię łączności w działaniu. Niskie opóźnienia robiły wrażenie (świetnie skądinąd zaprezentowane w formie gry wyścigowej), a stacje bazowe i anteny wyglądały na gotowe do działania. I takie zresztą były, bo w oparciu o te rozwiązania powstała niemała część sieci 5G w Chinach. Potrzebne było już tylko jedno: gotowość po stronie użytkownika.

 

 

Od tamtego czasu zmieniło się bardzo wiele. Przede wszystkim, dziś telefon z modemem 5G może mieć właściwie każdy. W chwili gdy piszę te słowa, w sierpniu 2021 roku, mam w domu 3 smartfony. Tylko jeden z nich modemu 5G nie posiada, ale usprawiedliwia go wiek. To Huawei P30 Pro, w chwili swojej premiery zapewne najlepszy fotograficzny smartfon na świecie, ale pozbawiony modemu 5G, bowiem jego krzemowe serce, procesor HiSilicon Kirin 980, nie był tworzony w erze 5G, a chwilę wcześniej. To właśnie rok 2019 wydaje się być przełomowym dla popularyzacji 5G. Ówczesny flagowiec Huawei, z pierwszego kwartału 2019 roku, nie miał jeszcze modemu 5G.  Dwa i pół roku po ostatnim MWC odbywającym się na żywo, dziś, pod koniec lata 2021 roku, nie tylko flagowce mają możliwość łączenia się z sieciami 5G. Ba, nawet urządzenia naprawdę niedrogie nie są pozbawione tej funkcjonalności.

 

Otwieram jeden z najpopularniejszych sklepów internetowych ze sprzętem elektronicznym i klikam w zakładkę ze smartfonami. Wybieram jako warunek “łączność 5G” i szereguję po najniższych cenach. 899 zł. Tylko tyle w tym momencie należy zapłacić za Realme Narzo 30 5G, telefon rosnącej w siłę marki należącej do potężnej grupy BBK Electronics. Tyle samo kosztuje również Motorola Moto G50 5G, ledwie 100 zł więcej trzeba natomiast wydać na Xiaomi Redmi Note 10. Za podobną kwotę, chociaż w promocji, widoczny jest OnePlus Nord N10 5G, a w bardzo bliskiej odległości ciągnie cały peleton: Samsung Galaxy A32 5G, Oppo A54 5G czy Xiaomi Mi10T Lite 5G. Dysponując budżetem rzędu 1500 zł można dziś kupić telefon z łącznością 5G, ale i przyzwoitymi parametrami, chociaż nadal będący dzieckiem pewnego kompromisu. Przy odrobinie szczęścia można w tej kwocie zdobyć np. Xiaomi POCO F3 (naprawdę udane urządzenie z mocnym SoC). Niewiele więcej kosztuje pachnący nowością realme GT Master Edition, czy bardzo udany OnePlus Nord 2 5G.

 

Właśnie, SoC (czyli System-on-chip). Rozwój układów stanowiących serce smartfonów popchnął te urządzenia naprzód w ostatnim czasie naprawdę szybko, a w konsekwencji także do pojawiania się coraz większych możliwości, w niższych segmentach cenowych. Widać tu zasługę konkurencji, bowiem długo skupiający się jedynie na jednostkach klasy ekonomicznej MediaTek, w szeroko rozumianym segmencie średnim przycisnął zarówna Samsunga, jak i Qualcomm. Większość wymienionych powyżej telefonów posiada właśnie układy MediaTek z linii Dimensity, które szturmem zdobyły sobie wszystkie segmenty rynku poza low-end (gdzie i tak niepodzielnie rządzą starsze układy z rodziny Helio, tego samego producenta) oraz high-end, gdzie pozostały jedynie Qualcomm i Samsung. Śledząc portfolio procesorowe Qualcommu, łatwo dostrzec, że w dość szybkim czasie firma zaczeła reagować na pojawiającą się konkurencję z rodziny MediaTek Dimensity. Stąd procesory takie jak Snapdragon 480 5G, Snapdragon 765G czy Snapdragon 750G. Tym samym, adaptacja modemów 5G w smartfonach średniej półki, także jej nieco niższej części, okazała się być bardzo szybka. Zapewne szybsza niż pierwotnie planowano.

 

 

Doprowadziło to do dziwnej sytuacji, w której mamy już smartfony z modemami 5G, ale łączność, w większości przypadków, pozostaje w standardach z rodziny szeroko znanej jako 4G/LTE. Łączność 5G wprawdzie w Polsce jest obecna, ale to bardziej przejściowa forma, korzystająca zarówno ze sprzętu, jak i częstotliwości zarezerwowanych dla 4G. Chociaż postęp jest widoczny, to 5G NSA ustępuje “pełnemu” 5G SA, przede wszystkim w kwestii, którą znakomicie rozumieją choćby mieszkańcy Warszawy, przemierzający stalowo-szklane centrum miasta. Pomimo wskazania “zasięgu 5G” przez telefon, szybkość, a przede wszystkim rozpoczęcie transmisji danych, czy to przy wczytywaniu stron, filmów, czy zdjęć, jest nieraz wolniejsze niż oczekiwalibyśmy po nowoczesnym systemie łączności. Problem ten zostanie częściowo rozwiązany, gdy zobaczymy w Polsce rzeczywiście działające 5G na częstotliwościach dla tej technologii najbardziej pasujących, czyli paśmie 3600 MHz. Zyskamy wówczas dzięki zdolności stacji bazowych do obsługi większej liczby urządzeń jednocześnie. Występujący dziś problem, często jest związany właśnie z tym aspektem działania sieci – użytkowników jest w niektórych miejscach zbyt wiele, a trudno jest dokładać w zatłoczonej miejskiej przestrzeni kolejne stacje bazowe. Pozostaje więc czekać na aukcje i ich rozstrzygnięcie. Zwłaszcza, że operatorzy są w dużej mierze gotowi na start “pełnego 5G”, bowiem wiele stacji bazowych może działać też w paśmie 3,6 GHz.

 

„W planowaniu naszej strategii sprzedażowej 5G jako marka większą uwagę zwracamy na perspektywy rynkowe niż na tło polityczne. Telekomy intensywnie inwestują w rozwój sieci w zakresie uwolnionych już częstotliwości. Polityka może pośrednio wpływać na tempo rozwoju 5G w Polsce, ale nie mowy o wstrzymaniu inwestycji czy odwrocie od 5G. Żadnej gospodarki na świecie nie stać na taką decyzję.” – tłumaczy z rynkowej perspektywy Łukasz Łyżwa, Head of sales realme Polska. „W sierpniu P4 (sieć Play), jeden z naszych partnerów zadeklarował, że są operacyjnie i finansowo gotowi do przetargu pasmo C. Jeśli zapytasz innych operatorów, usłyszysz to samo. My w realme też czekamy na przetarg, bo nasze portfolio to w coraz większym stopniu urządzenia 5G. 6 września wprowadziliśmy do polski model GT Master Edition, który jest bez wątpienia najlepszym telefonem 5G w średniej półce cenowej.”

 

 

„Argument, że rozwój smartfonów 5G wyprzedził infrastrukturę to tylko jedna strona medalu. Gdy kupujesz nowe urządzenie to raczej myślisz długofalowo, nawet jeśli nie jest to flagowiec. Chcesz być gotów na 5G nawet jeśli jeszcze nie jesteś w zasięgu. Istotne jest to, że układy SoC 5G są przewymiarowane wydajnościowo i mają implementowane nowsze komponenty. Patrząc na sytuację na rynku półprzewodników, w przyszłym roku ciężko będzie kupić smartfon bez 5G – produkcja układów SoC oferujących wyłącznie 4G powoli traci sens. Jeśli masz do wyboru smartfon 4G i 5G w tej samej półce cenowej, to model z SoC 5G ma przewagę, bo jest po prostu nowocześniejszy. Widać to szczególnie dobrze w segmencie urządzeń do 1000 złotych, w którym jesteśmy liderem konkurencyjności, jeśli chodzi o ofertę 5G.” – dodaje Łukasz Łyżwa, Head of sales realme Polska.

 

Trudno nie zgodzić się z argumentem o tym, że zakup telefonu powinien być nieco “wyprzedzający” względem dostępnej technologii łączności. Zwykle smartfonów używamy około 2 lata, w przypadku starszych użytkowników, mniej goniących za technologicznymi nowinkami, zwykle nawet dłużej. Dwa lata temu, a więc we wrześniu 2019 roku, sieci 5G w globalnym ujęciu właściwie, z drobnymi wyjątkami, nie istniały poza obszarami eksperymentalnymi. Ktoś, kto wówczas kupował telefon z modemem 5G jeśli mieszka np. w Danii (by nie szukać odległych, azjatyckich przykładów), to od około roku może z 5G korzystać bez wymiany telefonu na nowy.

 

Dziś zresztą trudno jest kupić telefon bez modemu 5G. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że okazja, by skorzystać z tego typu łączności przyjdzie już niedługo. Czekamy nie tylko my, indywidualni użytkownicy, ale, przynajmniej deklaratywnie, czeka też przemysł – ale o tzw. Przemyśle 4.0, napisano i powiedziano już dostatecznie dużo.

 

 

IT Champions 2021 – Za nami uroczysta gala IT Reseller. Zobacz film z rozdania prestiżowych nagród branżowych!