Los Angeles się pali, a TikTok radzi: „Pracuj z domu albo bierz urlop!”
„Zostańcie w domach, chyba że nie macie internetu” – takie przesłanie TikTok skierował do pracowników ze spowitego dymem Los Angeles. Mimo że żywioł zniszczył już tysiące budynków, a część osób jest w trakcie ewakuacji, firma upiera się, by pracownicy wykorzystywali dni wolne lub pracowali zdalnie w warunkach rodem z survivalu.
W Los Angeles ognisty żywioł strawił już ponad 12 tys. hektarów, niszcząc tysiące domów i zmuszając setki tysięcy mieszkańców do ewakuacji, a tymczasem pracownicy TikToka z biura w Culver City, choć otoczeni dymem i pozbawieni prądu, otrzymują od firmy kuriozalną propozycję: „Albo pracujecie z domu, albo wnioskujcie o swoje prywatne i chorobowe dni urlopowe”. Niby brzmi to jak ponury dowcip, ale tak właśnie wygląda sytuacja.
Według informacji przekazywanych przez pracowników platformy, w niektórych miejscach nie ma ani prądu, ani Wi-Fi, zaś część osób najprawdopodobniej przygotowuje się do ewentualnej ewakuacji. Nie zmienia to faktu, że TikTok – zasłaniając się biurowymi zasadami – wymaga wykorzystania cennych dni „PSSL” (płatnych urlopów chorobowych i osobistych) w sytuacjach, gdy praca z domu jest niemożliwa. Jeśli ktoś tych dni już nie ma, musi sięgnąć po standardowy urlop wypoczynkowy bądź „pożyczyć” dni z następnego roku.
Co ciekawe, wykorzystanie takich urlopów przewidziano raczej na choroby czy opiekę nad bliskimi, ewentualnie wtedy, gdy biuro zostaje zamknięte na wniosek władz (choćby z powodu zagrożenia biologicznego). Wielkie pożary teoretycznie nie łapią się pod taką definicję – chyba że kogoś ewakuuje się oficjalnym nakazem. W praktyce więc, jeśli dom nie jest objęty nakazem ewakuacji, a po prostu spłonął transformator lub nie ma internetu, TikTok oczekuje wykorzystania prywatnych dni urlopowych.
Sytuację dodatkowo „zaognia” fakt, że w firmie brakuje jasnych wytycznych na wypadek katastrof naturalnych tej skali. W jednym z nielicznych oficjalnych oświadczeń przedstawiciel TikToka firma podkreśla:
„Bezpieczeństwo i dobre samopoczucie naszych pracowników są naszym najwyższym priorytetem (…). Chociaż zachęcamy osoby, które mogą bezpiecznie pracować z domu, do takiej pracy, rozumiemy, że ta sytuacja stwarza wyjątkowe wyzwania i jesteśmy gotowi zapewnić zespołowi elastyczność, jeśli nie są w stanie pracować zdalnie”.
Trudno nie dostrzec dysonansu między tą deklaracją a faktem, że zamiast słowa „odpoczynek” czy „zwolnienie od pracy”, zespół dostał przede wszystkim listę formalności i polityk korporacyjnych. Jedno jest pewne: dla osób zmagających się z żywiołem to wszystko brzmi jak wyjątkowo nieśmieszny żart.